Niepokoi forma Cristiano Ronaldo w wywiadzie z Piersem Morganem (no dobra, nie w wywiadzie, bardziej w pogawędce idola z fanem, bo Morgan jakby mógł, to spędziłby całą rozmowę przytulony). Mianowicie można się martwić, czy z Cristiano wszystko jest w porządku, czy jednak na kartonach mleka nie powinno się publikować jego piątej klepki z dopiskiem – zaginiona.

Oczywiście znana jest wszystkim jego skłonność do absurdu, nonsensu i manipulacji, karykaturalnej momentami pewności siebie, ale ten materiał przebija wszystko, co znamy, piłkarz odlatuje bardzo daleko, właściwie trudno powiedzieć, czy jest jeszcze z innymi ludźmi na tej planecie (albo czy jeszcze uważa się za człowieka).
Ronaldo mówi na przykład: – Moim marzeniem nie jest wygrana w mistrzostwach świata. Chcesz, by mundial definiował najlepszego piłkarza w historii? Jeden turniej z sześcioma czy siedmioma spotkaniami? Myślisz, że to fair?
I w porządku, tyle że przed mundialem w Katarze piłkarz mówił jeszcze tak: – Mistrzostwa świata to najtrudniejszy turniej na świecie. Wygranie go to moje największe marzenie. To będzie trudne, ale marzenia są darmowe.
Co stało się między jedną a drugą wypowiedzią jest oczywiste – po trofeum sięgnął Leo Messi, największy rywal Portugalczyka. Skoro wygrał on, a Ronaldo została – najpewniej – ostatnia szansa, lepiej się ubezpieczyć i powiedzieć, że mundial nie ma większego znaczenia (bo też jeśli CR7 pokaże taką formę jak w Katarze, to Portugalia w dziesięciu nie wygra na pewno). Oczywiście gdyby Portugalia mimo wszystko zwyciężyła, mundial znów okazałby się najważniejszy na świecie.
Zresztą – to dość znany schemat u Cristiano. Mówi o swoim marzeniu, ale gdy Messi okazuje się szybszy i lepszy, Cristiano marzenie zmienia. To znaczy jeśli Cristiano powiedziałby, że marzy o zjedzeniu jabłka i zobaczyłby Messiego właśnie z jabłkiem, stwierdziłby natychmiast, że jednak marzy o arbuzie.
Żeby nie być gołosłownym, Ronaldo po swoim czwartym Złotym Bucie powiedział: – To najlepsza indywidualna nagroda, ponieważ zależy od goli, nie od głosów. Marzę o zdobyciu tego trofeum najwięcej razy w historii.
Messi był wówczas gorszy, miał trzy Złote Buty, ale potem się podwoił, a Ronaldo nie zdobył już żadnego i stanęło na 6:4.
Zatem Ronaldo zmienił zdanie: – Chcę mieć najwięcej Złotych Piłek w historii. Zasługuję na to. Messi jest fantastycznym gościem i zawodnikiem, to historia futbolu, ale ja muszę mieć sześć, siedem, osiem Złotych Piłek. Muszę być nad nim.
Po raz kolejny: to się nie stało, Messi wyprzedził Ronaldo i tutaj. No więc Portugalczyk powiedział: – Ta nagroda to fikcja. A przy innej okazji: – To nie ma żadnej wiarygodności. Vinicius powinien był odebrać nagrodę. Wielokrotnie czułem się tak samo i czułem złość.
Czyli Cristiano najpierw chciał mieć najwięcej Złotych Butów, ale nie wyszło, więc przerzucił się na Złote Piłki, które wcześniej deprecjonował. Gdy i tam nie zagrało, one również przestały być fajne.

Cristiano Ronaldo u Piersa Morgana – przegląd manipulacji
No, ale wracając do rozmowy z Morganem, to o powyższy temat można jeszcze zahaczyć. Ronaldo mówił bowiem: – Powinni liczyć gole strzelone w Arabii do Złotego Buta.
To bardzo ciekawe, że gole z Arabii powinny się liczyć do europejskiej nagrody, ale okej, nie takie cudactwa świat widział. Tylko że dziesięć lat temu takimi rozgrywkami Ronaldo sam gardził, gdy ripostował Xaviemu (bo ten – no jakże by inaczej – pochwalił Messiego): – Jakie znaczenie mają słowa Xaviego? Gdzie on teraz gra, w Katarze? To ja jestem sportowcem najczęściej szukanym w internecie.
I wiadomo, że przez dekadę trochę się zmieniło, a w arabskiej lidze gra więcej piłkarzy z nazwiskami niż grało wtedy w katarskiej, niemniej w porównaniu do europejskiego poziomu wciąż ma to niewielkie znaczenie, w czym pomoże porównanie przy użyciu kolejnego cytatu.
Ronaldo mówił bowiem: – Łatwiej strzela się gole w Hiszpanii niż w Arabii Saudyjskiej.
No i teraz – pytanie co na to Joao Felix, który po siedmiu meczach ma dziewięć goli, a w Hiszpanii nigdy do tylu nie dobił w trakcie jednego sezonu (a próbował przez cztery i pół rundy). Szybko mogłoby się okazać, że Felix walczy o indywidualne trofea, kiedy poprzez granie Europie nie miał na to żadnych szans.
Ronaldo twierdzi też: – Nawet w złym roku strzeliłem 25 goli. Gdybym grał w topowym klubie Premier League, strzeliłbym tyle samo.
Portugalczyk nie tak dawno w Premier League grał i strzelił osiemnaście goli, ale United było wtedy szóste, więc pewnie nie topowe. Król strzelców, Salah, miał 23, natomiast Liverpool był drugi, zatem pewnie też nie topowy (przy teoriach Ronaldo definicje są plastyczne). Swoją drogą Salah 25 goli przekroczył w Premier League „ledwie” dwukrotnie, w zeszłym roku nie udało się to Haalandowi. Generalnie – nie jest to taka prosta sztuka, sam Ronaldo zrobił to tylko raz (a był w sile wieku przed transferem do Realu). Twierdzi jednak z przekonaniem, że by mu się udało i co w zasadzie można odpowiedzieć – „nie, bo niewiele na to wskazuje”. On i jego fani z Morganem na czele powiedzą, że „tak”. Rozmowa o rzeczach dość absurdalnych, ale jednak niesprawdzalnych, skoro Ronaldo do Premier League nie wróci.
Niemniej w tym autoerotyzmie Morgan nie przeszkadza, więc są i takie dialogi:
Morgan: – Dla mnie ty jesteś najlepszy, Messi według mnie nie był nawet najlepszy w Argentynie. Maradona był lepszy.
Ronaldo: – Ile mistrzostw świata wygrała Argentyna przed Messim? Tam to jest normalne.
Panowie byli tutaj już chyba tylko o krok, by się pocałować stwierdzić, że Messi był wręcz pasażerem na gapę w ostatnim triumfie Argentyńczyków, bo tam wygrać mundial to jak pójść po bułki. Tyle że nie, Argentyńczycy czekali na ten triumf 36 lat. Równie dobrze można mówić, że dla Polaków medale mundialu to normalka, skoro w dwóch na trzech mistrzostwach od 1974 do 1982 po nie sięgnęliśmy. Albo że dla Realu wygrywanie Ligi Mistrzów jest normalne i triumfy z Ronaldo to nic specjalnego…
Brednie, manipulacje. Ale to chyba nie jest najgorsze w tym materiale. Najbardziej niepokoją w zasadzie takie zdania:
– Jestem najsławniejszym człowiekiem na świecie. Wymień jedną osobę na świecie, która jest sławniejsza niż ja.
– Twarz Beckhama jest piękna, ale reszta ciała jest normalna. Ja nie jestem normalny, ja jestem perfekcyjny.
Ktoś powie – żarty, ale czy na pewno? Jeśli dodać te zdania do tych powyżej, to wychodzi nam coś na wzór wołania: „ej, patrzcie na mnie, może mój czas mija, natomiast wciąż należy mi się wasza uwaga!”. To oczywiste, że Ronaldo dalej będzie uwielbiany, bo – podkreślmy przed i tak nieuniknionem najazdem fanbazy – jest wielkim sportowcem, ale do końca kariery ma już blisko. I nie da kibicom, ale też sobie, a może przede wszystkim sobie, nowych sportowych powodów, by go wielbić. W końcu skończą się gole, po których tłum będzie skandował jego imię, skończą się nagłówki raportujące kolejne rekordy, wszystko, do czego będzie się wracać to przeszłość.
Wygląda to więc po pierwsze na ostatnie, łapczywe hausty atencji wynikającej z bycia wciąż aktywnym sportowcem, ale po drugie na brak zdolności do zaakceptowania, że choć miało się wielką karierę, to ktoś inny miał jeszcze większą. Messi to, Messi tamto. Obsesja. Bardzo niezdrowa obsesja.
W tym materiale tak niezdrowa, że aż martwi.
CZYTAJ WIĘCEJ:
- Lech się pośmiał, ale to Rayo śmieje się ostatnie. Remontada w Vallecas!
- Jagiellonia nie zagrała kompletnie nic. Słaby mecz i szczęśliwy remis
- Raków znów Pragi nie uciszył, ale do domu wraca z cennym punktem
- Pięć minut, które wstrząsnęło Legią Warszawa
Fot. Newspix