Gdyby nie kontuzja, to prawdopodobnie Edvinas Gertmonas broniłby dzisiaj dostępu do bramki reprezentacji Litwy. Golkiper Universitatei Cluj przed tym zgrupowaniem zagrał we wszystkich spotkaniach kadry naszych dzisiejszych rywali, w tym w marcowym meczu z Polską. Wówczas wszyscy pamiętamy, że skończyło się dość szczęśliwym zwycięstwem Biało-Czerwonych, co budzi pewne nadzieje w litewskim obozie. Z Gertmonasem rozmawiamy właśnie o tamtym spotkaniu, golu Lewandowskiego, ale też nieznacznie przegrywanych ostatnich spotkaniach eliminacyjnych z Finlandią oraz Holandią.

Ponadto, 22-krotny reprezentant Litwy opowiada o tym, skąd biorą się problemy litewskiego futbolu, czego można się spodziewać po jego następcy Tomasie Svedkauskasie oraz czy przyjąłby potencjalną ofertę z czołowego klubu Ekstraklasy. Zapraszamy!
Edvinas Gertmonas: Obie drużyny będą miały swoje szanse
Co się stało z twoim zdrowiem? Dlaczego nie możesz zagrać z Polską?
To kontuzja mięśniowa. Nic poważnego, ale niestety muszę opuścić mecze podczas tej przerwy na kadrę. Doznałem tego urazu już na zgrupowaniu – na drugim treningu w środę, dzień przed starciem z Finlandią. Po prostu wykonywałem sprint i poczułem coś w mięśniu. Bardzo żałuję, że nie zagram, bo to będzie dobry mecz. Na pewno czeka nas wyjątkowa atmosfera w Kownie, pojawi się wielu kibiców. To zawsze wielka frajda grać przeciwko sąsiadom, więc szkoda, że nie będę w tym uczestniczył.
Jakim bramkarzem jest Tomas Svedkauskas, który cię zastąpi?
Znamy się bardzo dobrze, razem graliśmy już w reprezentacjach młodzieżowych, jak U17 czy U19. To solidna firma. Gra dobrze nogami, ma świetny refleks, znakomicie broni na linii, więc nie będzie łatwo go pokonać. Dobrze komunikuje się też z obrońcami. Na pewno będzie gotowy.
Myślisz, że czeka go w meczu z nami dużo pracy?
Niekoniecznie. To będzie mecz 50 na 50. Oba zespoły powinny mieć swoje szanse i sam jestem ciekawy, czy Tomas będzie w stanie zatrzymać waszego napastnika.
Mówisz o Robercie Lewandowskim. Dał się wam we znaki w marcowym meczu na Stadionie Narodowym. Był duży żal po porażce 0:1?
Na pewno byliśmy sfrustrowani. Niewiele nam brakowało do wywiezienia cennego punktu. Lewandowski strzelił tego gola nieco szczęśliwie po rykoszecie. Mogliśmy nawet wygrać, bo mieliśmy przecież znakomitą okazję, kiedy wasz bramkarz dobrze się zachował. Teraz spodziewam się takiego samego spotkania. Poza wynikiem mam same dobre wspomnienia. Warszawa to wspaniałe miasto, stadion też robi ogromne wrażenie. To była przyjemność móc na nim zagrać.

Teraz już może być dla was trudniej, bo zmienił się u nas trener. Po aferze z opaską kapitańską Roberta Lewandowskiego Michała Probierza zastąpił Jan Urban.
Tak, słyszeliśmy trochę na temat afery w Polsce w czerwcu. Na pewno nasz szkoleniowiec Edgaras Jankauskas przygotuje coś nowego, ale to stanowi pewne wyzwanie.
Jesteś zawodnikiem Universitatei Cluj w Rumunii, ale gdyby zgłosiła się Legia, Lech, Jagiellonia, Raków czy inny czołowy polski klub, to byłbyś zainteresowany?
Czemu nie? Myślę, że jak najbardziej. To bardzo dobre rozgrywki, infrastruktura również jest na wysokim poziomie. Słyszałem od kolegów z reprezentacji, którzy grali w Polsce same dobre rzeczy. Jeśli przyjdzie dobra oferta we właściwym czasie, na pewno bym ją rozważył.
Fedor Cernych, Paulius Golubickas i Artemijus Tutyskinas – to są gracze, którzy reprezentowali barwy polskich klubów. Co możesz powiedzieć o ich sytuacji w kadrze?
Szkoda, że Golubickas nie był w stanie wywalczyć sobie miejsca w Radomiaku. To bardzo techniczny piłkarz. Uwielbia grać z piłką przy nodze, może brakuje mu nieco fizyczności. Pewnie dlatego nie poradził sobie w Polsce. Oprócz tych piłkarzy, których wymieniłeś wskazałbym jeszcze Arvydasa Novikovasa. On i Cernych swego czasu stanowili o sile Jagiellonii. Walczyli z nią o tytuły, później Novikovas zdobył zresztą mistrzostwo już jako piłkarz Legii. Na pewno byli czołowymi piłkarzami na Litwie.
Wróćmy do obecnych czasów. Jesteście świeżo po porażce z Finlandią, w meczu, w którym prowadziliście do przerwy. Co się wydarzyło?
Zasłużyliśmy na więcej. Na pewno na remis, jeśli nie na zwycięstwo. Przegraliśmy ten mecz w pierwszych piętnastu minutach drugiej połowy. Wyszliśmy z szatni ospali, straciliśmy dwa gole i nie potrafiliśmy się podnieść. Finowie ukarali nas za błędy, więc też musimy wyciągnąć z nich wnioski. To już przeszłość i z podniesioną głową chłopaki wyjdą na Polskę.
Przegraliście w tej grupie minimalnie z Finlandią, Holandią i Polską. Nie żałujesz, że nie dopisaliście sobie sześciu punktów za mecze z Maltą? Skończyło się jedynie na dwóch remisach.
Na pewno. To były nasze zdecydowanie najgorsze mecze. Najbardziej mnie boli remis 1:1 u siebie. Na wyjeździe też powinniśmy wygrać. Aby wygrywać, trzeba jednak strzelać gole, a skuteczności nam w tych starciach brakowało.
Jak opisałbyś swój zespół pod względem przygotowania taktycznego?
Nie zdradzę wszystkich sekretów (śmiech). Mamy jednak znakomitego trenera. Edgaras Jankauskas był wielkim piłkarzem, wygrywał Ligę Mistrzów z Porto w 2004 roku. Czasem sam jeszcze dołącza do dziadka podczas treningów i rzadko wchodzi do środka. Komunikacja to jego podstawowy atut. Jest przedstawicielem młodej generacji trenerów i mocno na to stawia.
Potrafi zrozumieć zawodników, jest bardzo szczery. Przekazuje nam plan na mecz bardzo jasno i później tylko od nas zależy, czy będziemy na tyle dobrzy, aby go zrealizować. Staramy się być zdyscyplinowani w obronie i bardzo waleczni. Tak samo będzie z Polską.
Kogo powinniśmy najbardziej się obawiać?
Macie szczęście, bo brakuje tak naprawdę sześciu podstawowych zawodników, w tym mnie. Nie zagra również skrzydłowy Artur Dolznikov z Sigmy Ołomuniec, który dostał z Finlandią żółtą kartkę i będzie pauzował. Nie ma kontuzjowanych stopera Edgarasa Utkusa z Cercle Brugge, napastnika Armandasa Kucysa z Celje, inny środkowy obrońca ma problem z kolanem. Jesteśmy więc mocno przetrzebieni.
Zagrać powinien jednak 21-letni środkowy pomocnik Gvidas Gineitis z Torino, który aktualnie jest chyba naszą największą gwiazdą.
Ma potencjał, aby stać się najlepszym litewskim piłkarzem od czasów Jankauskasa?
Tak. Jego możliwości są ogromne. Jest zdyscyplinowany, ma odpowiednią mentalność i ciężko pracuje. Oby tylko nie powstrzymały go kontuzje, bo ma szanse na sporą karierę.
Strzelił gola w przegranym meczu z Holandią 2:3 rozegranym we wrześniu w Kownie. To najlepszy mecz Litwinów w ostatnich latach?
Chyba nie, ale na pewno zagraliśmy dobrze. Holendrzy trochę nas zlekceważyli. Szkoda, że nie byliśmy w stanie dowieźć choćby remisu, bo na końcu liczą się punkty, a tych nam zdecydowanie brakuje.

Na awans do mistrzostw świata już za późno, ale wierzysz, że w przyszłości może się udać zagrać choćby na EURO?
Możliwe. Na EURO grają teraz 24 zespoły, ale wiele zależy od losowania. W zeszłym roku przegraliśmy przecież wszystkie sześć spotkań w dywizji C Ligi Narodów i spadliśmy. Popełniliśmy zbyt wiele błędów w meczach przeciwko takim rywalom, jak Cypr. To nie powinno się przytrafić, ale teraz widzę progres.
W dywizji D musimy wygrać wszystko i być może dzięki temu odzyskamy pewność siebie. Wtedy też przy korzystnym układzie możliwa byłaby gra w play-offach o EURO, tak jak Estonia, która grała z Polską. Zobaczymy, na pewno potrzebujemy wreszcie dobrych wyników.
Z jakimi kłopotami musi zmagać się litewski futbol?
Jest tego dużo. Potrzebujemy silnych klubów z dobrym zapleczem. Trzeba zacząć od podstaw, brakuje na Litwie właściwych akademii piłkarskich. Nie mamy takich warunków, jak choćby Legia czy Jagiellonia. Dzieciaki mają gdzie trenować i rozwijać swoje pasje. W Polsce dużo pomaga jednak gra w Lidze Konferencji, a u nas żaden klub w tym roku się tam nie załapał. Wierzę, że to się zmieni, bo za tym pójdą też pieniądze.
Wiadomo, że w tym roku mistrzem zostanie Żalgiris Kowno. Ostatnio powalczyli w eliminacjach, ale odpadli z Ardą Kyrdżali. Mają dobry zespół, oby pokazali to za rok.
Jakiej atmosfery spodziewasz się w niedzielę w Kownie?
Będzie pełny stadion, a więc około 15 tysięcy kibiców. Często przegrywamy pod względem popularności z koszykówką, ale tym razem okoliczności są inne. Przyjdzie mnóstwo kibiców z Polski i na pewno będzie gorąco. Zwycięży ten, kto wykorzysta więcej swoich okazji. Wierzę, że to my wygramy 2:0!
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Novikovas dla Weszło: Wtedy Kulesza zapytał mnie: „Wódka czy piwo?”
- Selekcjoner Litwy widzi postęp Polski: Wcześniej graliście ostrożnie
- Ludzki pan. Cezary Kulesza zrobił bilety tanie, a mógł zrobić drogie
- Grzegorz Krychowiak przed Litwą: Tego typu mecze nic nie dają
fot. NewsPix.pl