Reklama

Jak radził sobie Olisadebe w Lidze Mistrzów?

redakcja

Autor:redakcja

24 listopada 2015, 11:52 • 2 min czytania 0 komentarzy

Wszyscy dobrze wiemy jak Oli radził sobie w kadrze. Jak radził sobie w lidze greckiej czy chińskiej – to nas już średnio grzeje, bo są to rozgrywki jednak drugorzędne w najlepszym wypadku. Ale Liga Mistrzów w barwach Panathinaikosu? O tak, oglądaliśmy uważnie. No więc właśnie, jak radził sobie Emsi w najbardziej elitarnych rozgrywkach klubowych Europy?

Jak radził sobie Olisadebe w Lidze Mistrzów?

Trzeba Olisadebe przyznać – start miał piorunujący. Pamiętacie jeszcze, że oczekiwano po nim znacznie głośniejszego transferu, a przejście do Panathinaikosu było niemal rozczarowaniem? No właśnie, liczono więc, że bez trudu pozamiata Grecją, a Ateny będą przystankiem na drodze do wielkiego klubu. Zaczął faktycznie z wysokiego C. Faza grupowa Ligi Mistrzów, rywale PAO: Arsenal, Schalke, Mallorca. Jego drugi mecz w Champions League, wyjazd jeszcze na Highbury, gdzie wówczas rządził Henry. Zaczyna strzelanie Francuz, ale w 50 minucie Oli wyrównuje wynik po całkiem niezłej indywidualnej akcji.

Dwie minuty później Henry podwyższył z karnego i Grecy przegrali, ale szanse na awans wciąż były, a Oli wciąż był w formie. Tydzień później znowu ukłuł, tym razem w domowym zwycięstwie z Schalke. Forma wyborna. Oli otworzył wynik.

Reklama

Udało się przejść dalej, a tam czekało Porto, Sparta i Real Madryt. Mecze z “Królewskimi” oglądała cała piłkarska Polska (Oli na Bernabeu zagrał 90 minut). Choć więcej nie strzelił, tak PAO znowu prześlizgnęło się dalej i tym razem wpadło na Barcę. Zaczęło od 1:0 u siebie i prowadzenia 1:0 na Camp Nou, ale Saviola zabił marzenia i skończyło się na diabelnie gorzkim 1:3.

Później zaczęły się problemy. W następnym sezonie zagrał 27 minut z Man Utd i to by było na tyle. Nic więcej. W sezonie 04/05 okazało się, że ma patent na Arsenal, bo znowu ich ustrzelił, ale na tym strzeleckie popisy się zakończyły. 24 listopada 2004 wszedł na 180 sekund z Rosenborgiem (co ciekawe, na ławce siedział Maciej Bykowski) i był to przedostatni jego występ w Champions League, zaliczył jeszcze epizod z PSV – gole wbijane Wiśle były łabędzim śpiewem, jego ostatnim błyskiem, fazy grupowej już nie powąchał.

Ogółem trzy trafienia, ale tak naprawdę tylko jeden naprawdę udany rajd, kiedy jeździł po ważnych arenach Europy i to nie w roli statysty. Trochę jak z reprezentacją – tam analogicznie, jedna doskonała passa, a potem finito.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...