Wojna na oświadczenia, tygodnie bez treningów z zespołem, uwielbienie fanów przechodzące w nienawiść i chłodny biznes, w którym nawet dawne przyjaźnie nie mają znaczenia. Saga transferowa z udziałem Alexandra Isaka pokazała w ostatnich tygodniach, czym potrafi być futbol na najwyższym poziomie. Szwed w końcu dopiął swego i ostatecznie dołączył do Liverpoolu za rekordową kwotę 130 milionów funtów. Jego podróż na Anfield nie była jednak bajkową historią.

Jest sierpień 2022 roku. Jednej z wielu kontuzji w swojej karierze doznaje podstawowy napastnik Newcastle Callum Wilson. Będący na trybunach podczas meczu z Manchesterem City prezes Yasir Al-Rumayyan dochodzi do wniosku, że potrzebny jest natychmiastowy transfer. Kilka dni później do klubu dołącza Alexander Isak za rekordowe wówczas 63 miliony funtów, a jego gol w debiucie z Liverpoolem stanowi dopiero preludium do pełnej zakrętów historii z czerwonym odcieniem w tle.
Alexander Isak w Liverpoolu. Jak Szwed walczył o odejście z Newcastle?
The Reds stali się na przestrzeni trzech sezonów jedną z jego ulubionych drużyn w Premier League. Isak strzelił im cztery gole, lepszy wynik osiągając jedynie przeciwko West Hamowi (5), Tottenhamowi (6) i Nottingham Forest (6). 25-letni Szwed na pewno zalazł za skórę Virgilowi van Dijkowi oraz jego partnerom nie tylko dzięki dobrej grze w samym polu karnym, ale również umiejętnym poruszaniu się dookoła szesnastki. Jego gol z grudnia poprzedniego sezonu w zremisowanym meczu 3:3 został zresztą uznany trafieniem miesiąca. Potężna bomba pod poprzeczkę byłaby poza zasięgiem każdego bramkarza na świecie.
Uwielbienie kibiców względem Isaka sięgnęło natomiast zenitu w marcu tego roku, gdy po 70 latach przerwy Newcastle sięgnęło wreszcie po krajowe trofeum. Szwed był bohaterem finału Pucharu Ligi, w którym po drugiej stronie barykady stał, a jakżeby inaczej, Liverpool. Jego gol pomógł pokonać zmierzającą po mistrzostwo ekipę Arne Slota 2:1. W świętowaniu na ulicach Newcastle wzięło udział około 300 tysięcy kibiców.
– To jest światowej klasy gracz. Mówiłem to już sześć miesięcy temu, ale wtedy kilku ludzi naskoczyło na mnie, że się pospieszyłem. Teraz nie ma już żadnych wątpliwości – uśmiechał się po wygranej legendarny napastnik Srok Alan Shearer w rozmowie z Viaplay. – Aby wygrać finał musieli pokonać Nottingham Forest, Chelsea, Arsenal i na końcu Liverpool. Po dodaniu 2-3 transferów latem, kto wie, jak daleko mogą zajść. Isakowi dobrze jest w biało-czarnej koszulce. W czerwonej będzie mu źle – dodawał najlepszy strzelec w historii Premier League.
Szwedzki napastnik w barwach Newcastle starał się mierzyć z legendą wielkiego Shearera. Oczywiście, pochodzenia nie oszuka, nie był Geordiem od urodzenia, natomiast mógł się cieszyć równie wielkim uwielbieniem fanów. Piłkarsko pobił nawet jego wynik w poprzednim sezonie, jeśli chodzi o mecze ze strzelonym golem z rzędu. Isak zaliczył osiem takich spotkań, przy czym Shearerowi udało się osiągnąć takich „jedynie” siedem. – Spokojnie można go zestawiać w jednym szeregu z Haalandem czy Salahem – wskazywał były reprezentant Anglii.
Były gracz Realu Sociedad strzelił 23 gole, co było jego najlepszym strzeleckim wynikiem w karierze. Więcej w całej Premier League zaliczył jedynie Egipcjanin.
Obydwu zawodników dzieliło w klasyfikacji sześć goli, natomiast jeśli spojrzymy na listę płac, tutaj różnica była już zdecydowanie większa. Po przedłużeniu kontraktu Salah może liczyć w Liverpoolu na uposażenie nawet w granicach 400 tysięcy funtów tygodniowo. Isak w Newcastle dostawał nieco więcej niż 150 tysięcy. Nadal oczywiście mówimy o niesamowitych kwotach z perspektywy zwykłego kibica, natomiast już dawno wszyscy zdążyliśmy się zorientować, że w piłkarskim świecie wartość pieniądza przeliczana jest nieco inaczej. Do tego dochodziła oczywiście perspektywa gry w klubie, dla którego zdobywanie trofeów to w ostatnich latach chleb powszedni.

Oprawa przed meczem Newcastle z West Hamem. Tłumaczenie zbędne.
Przez ostatnie miesiące fani Newcastle tworzyli więc względem swojego idola specjalne oprawy oraz śpiewali rytmiczne przyśpiewki licząc, że być może tym przekonają go do pozostania na północy Anglii. Z pewnością odetchnęli również z ulgą, gdy w ostatniej kolejce sezonu okazało się, że – mimo porażki z Evertonem – Newcastle zajęło 5. miejsce w lidze i zameldowało się po roku przerwy w Lidze Mistrzów. Klub zarządzany przez państwowy fundusz majątkowy z Arabii Saudyjskiej (PIF) zyskał tym samym pewien argument w negocjacjach.
Treningi z dala od drużyny
Latem dość szybko okazało się jednak, że utrzymanie Isaka może się okazać zadaniem z gatunku „mission impossible”. Szwed pojawił się jeszcze na pierwszym przedsezonowym obozie w Austrii w połowie lipca, jednak później nie poleciał z drużyną na tournee do Korei Południowej oraz Singapuru. Niektórzy wspominali o drobnym urazie uda, ale wiadomo było, że zakulisowo toczy się gra o jego przyszłość. Wokół Isaka coraz mocniej zaczęli kręcić się działacze Liverpoolu. – Trzeba sobie zasłużyć na prawo do trenowania z nami. Jesteśmy Newcastle United. Zawodnik ma obowiązek być częścią zespołu i drużyny – trzeba postępować właściwie – mówił wówczas menedżer Eddie Howe.
Jego przyjaźń i dobre relacje z dyrektorem sportowym Liverpoolu Richardem Hughesem oraz szefem pionu piłkarskiego Michaelem Edwardsem zostały wystawione na ciężką próbę. Zwłaszcza koneksje z tym pierwszym należą do niezwykle zażyłych. Howe z Hughesem grali razem w piłkę w Portsmouth, później obecny szkoleniowiec Newcastle prowadził dyrektora Liverpoolu jako trener w Bournemouth, a na końcu obaj współpracowali już w zakresie budowania kadry, gdy Hughes objął na południu Anglii stanowisko dyrektora.
Owocem ich działania były choćby transfery Dominica Solankego czy Nathana Ake, dzięki którym Bournemouth zarobiło ogromne miliony. W ostatnich tygodniach obydwaj dżentelmeni zapewne jednak znacznie rzadziej pozwalali sobie na przyjemne pogawędki, choć przynajmniej w przestrzeni publicznej Howe zachowywał spokój. – To nie jest sprawa osobista. To sprawa zawodowa – powiedział menedżer Newcastle na konferencji prasowej przed meczem z Liverpoolem w 2. kolejce.
– Chodzi o Alexa jako zawodnika i o nas jako drużynę piłkarską i nasz klub. To, co robią inne kluby piłkarskie, jest dla mnie nieistotne – dodał 47-latek.
W momencie wypowiadania tych słów przez Howe’a jego podopieczny był nim już tylko teoretycznie – i to od dobrych kilku tygodni. Isak odmówił bowiem treningów z zespołem, a harmonogram jego zajęć indywidualnych w ośrodku treningowym Newcastle układano tak, aby nie miał kontaktów z drużyną. Wcześniej trenował natomiast na obiektach swojego byłego klubu Realu Sociedad, o czym Howe miał dowiedzieć się z internetu. Na początku sierpnia Liverpool złożył pierwszą oficjalną ofertę, która opiewała na 110 milionów funtów. Sroki zdecydowały się ją jednak odrzucić, cały czas stojąc na stanowisku, że Isak nie jest na sprzedaż. – Prawda jest taka, że wszyscy nasi zawodnicy mają podpisane długoterminowe kontrakty – mówił jeszcze w marcu ówczesny dyrektor finansowy Darren Eales. – Są oddani klubowi. Nie zamierzamy oddawać nikogo – dodawał.
Wojna na oświadczenia
15 sierpnia wystartował jednak nowy sezon Premier League, a w 1. kolejce podopieczni Eddiego Howe’a jedynie zremisowali bezbramkowo z Aston Villą. To spotkanie uwidoczniło potrzebę dogadania się z Isakiem bądź sprowadzenia nowych napastników. Działacze tak naprawdę od początku lata prowadzili rekrutację i zwracali się do kolejnych zawodników, którzy im odmawiali. Na liście byli Joao Pedro, Benjamin Sesko, Nicolas Jackson czy Hugo Ekitike, który teraz może stworzyć zresztą z Isakiem duet już w nowym klubie. Sroki dosyć długo wstrzymywały odejście swojej gwiazdy wiedząc, że absolutnie nie są na to przygotowane.
Impas pomiędzy stronami trwał, a 19 sierpnia po raz pierwszy w całej przepychance głos publicznie postanowił zabrać Isak. Szwed został wybrany do Drużyny Roku Stowarzyszenia Zawodowych Piłkarzy i choć nie pojawił się na oficjalnej gali, to i tak o nim mówiło się po jej zakończeniu najwięcej. Wszystko ze względu na oświadczenie, które opublikował w sieci:
– Długo milczałem, podczas gdy inni zabierali głos. To milczenie pozwoliło ludziom forsować własną wersję wydarzeń, mimo że wiedzieli, że nie odzwierciedla ona tego, co naprawdę powiedziano i uzgodniono za zamkniętymi drzwiami – napisał Isak na swoim Instagramie. – Kiedy obietnice zostają złamane i zaufanie tracone, związek nie może trwać. Właśnie w takim stanie rzeczy się teraz znajduję i dlatego zmiana leży w najlepszym interesie wszystkich, nie tylko mnie – kontynuował.

Alexander Isak świętujący zdobycie Pucharu Ligi z Newcastle
Aby uzmysłowić sobie, o co prawdopodobnie Isakowi chodziło, należy cofnąć się do wiosny 2024 roku. Wówczas była współwłaścicielka Newcastle Amanda Staveley miała zasugerować napastnikowi, że latem odbędą się rozmowy na temat nowego kontraktu. Umowa Isaka wygasała co prawda dopiero w czerwcu 2028 roku, ale Szwedowi zależało zapewne na zwiększeniu zarobków zgodnie z jego statusem w zespole. Przed rokiem w Newcastle doszło jednak do dużych zmian, a nowy dyrektor sportowy Paul Mitchell rozpoczął politykę zaciskania pasa. Srokom, mimo sporych funduszy z Arabii Saudyjskiej, groziły ujemne punkty i złamanie zasad Finansowego Fair Play zwanego w Anglii PSR.
– Nie jesteśmy największymi płatnikami w lidze, ponieważ nie generujemy największych dochodów – powiedział Howe reporterom po porażce Newcastle 0:4 z Celtikiem w letnim meczu towarzyskim. – Musimy więc dostosować się do zaleceń PSR i działać bardzo rozsądnie. Kontrolujemy wynagrodzenia zawodników – zwrócił uwagę angielski trener.
Finansowe bolączki Newcastle
Mitchella co prawda w klubie już nie ma, a brak jego następcy utrudniał jakiekolwiek negocjacje w sprawie pozostania Isaka. Jego rządy natomiast faktycznie odcisnęły piętno na Newcastle. Latem zeszłego roku trzeba było sprzedać bowiem spory talent w postaci Elliota Andersona do Nottingham, aby spełnić wymogi. Do klubu trafił z kolei tylko jeden piłkarz, którego można określić wzmocnieniem, a był nim wypożyczony już wcześniej Lewis Hall z Chelsea. Dopiero w zakończonym okienku Sroki wydały nieco więcej pieniędzy, ale to też w momencie, gdy odejście Isaka było już w zasadzie przesądzone. Za 145 milionów funtów sprowadzono duet Nick Woltemade – Yoane Wissa, który ma sprawić, że brak Szweda nie będzie dla fanów aż tak bolesny.
Jego sierpniowe oświadczenie wywołało jednak na tyle dużą burzę, że na odpowiedź ze strony Newcastle trzeba było czekać jedynie trzy godziny. – Jesteśmy rozczarowani, że dziś wieczorem dowiedzieliśmy się o wpisie Alexandra Isaka w mediach społecznościowych – oświadczył klub. – Odpowiadamy jasno, że Alex nadal ma ważny kontrakt i żaden działacz klubowy nie złożył nigdy żadnego zapewnienia, że może on opuścić Newcastle United tego lata. Wyraźnie zaznaczyliśmy, że warunki sprzedaży tego lata nie zostały spełnione. Nie przewidujemy, aby te warunki zostały spełnione – mogliśmy wyczytać w komunikacie.
W klubie panowało przekonanie, że po awansie do Ligi Mistrzów oraz odejściach w ostatnich miesiącach Miguela Almirona, Lloyda Kelly’ego czy Seana Longstaffa uda się spełnić oczekiwania Isaka, uczynić go najlepiej opłacanym zawodnikiem w historii klubu oraz nakłonić do pozostania. 25 sierpnia, gdy doszło do meczu Newcastle z Liverpoolem, na trybunach panowała oczywiście gorąca atmosfera, ale w weekend poprzedzający do domu Isaka udała się delegacja z St. James’ Park. Na jej czele był mniejszościowy właściciel Jamie Reuben oraz przedstawiciele PIF i członkowie zarządu. Na samym meczu po raz pierwszy od wygranego w marcu finału Pucharu Ligi pojawił się również prezes Al-Rumayyan. Jak się jednak okazało, klamka zapadła i Isak swojego podejścia nie zmienił ani o milimetr.

Alexander Isak po ostatnim meczu poprzedniego sezonu z Evertonem
Tyle dobrego dla Newcastle, że świetnie zarobiło na swojej gwieździe, bo 130 milionów funtów to brytyjski rekord transferowy. W suchym komunikacie na stronie internetowej Sroki poza informacją o rekordowej sprzedaży zamieściły jednak tylko liczbę występów Isaka (109) we wszystkich rozgrywkach. Wśród kibiców Newcastle na pewno czuć ból i rozgoryczenie, ale być może również ulgę, że ta saga oficjalnie dobiegła już końca.
Chichot losu polega na tym, że niegdyś Liverpool również był w podobnej sytuacji, gdy Fernando Torres wymuszał odejście do Chelsea czy Luis Suarez wymarzył sobie transfer do Barcelony. Wtedy fanom na Anfield trudno było pogodzić się z takim obrotem spraw, ale dziś to The Reds są klubem, który dla każdego piłkarza świata może być stacją docelową. Newcastle musi jeszcze na taką pozycję solidnie zapracować. Teraz Isak będzie rozpalał już nowe nadzieje na Anfield i ostatecznie wygrał na swojej ryzykownej postawie.
A co ma powiedzieć biedny Marc Guehi, który do końca był profesjonalny, jeszcze w niedzielę strzelał gola dla Crystal Palace z Aston Villą i nosił opaskę kapitańską Orłów? On już przecież również miał zgodę na transfer do Liverpoolu, po czym została mu ona cofnięta przez trenera Olivera Glasnera oraz prezesa Steve’a Parisha… Luksusowy świat futbolu bywa bezlitosny.
CZYTAJ WIĘCEJ O PREMIER LEAGUE:
- Oficjalnie. Alexander Isak bohaterem rekordowego transferu
- Z Manchesteru United do Aston Villi. Obrońca sfinalizował transfer
- Sancho znalazł nowy klub. Zostanie w Anglii
fot. Liverpool FC