Wciąż słychać donośne echa po ostatnich wyborach w PZPN, podczas których doszło do przewrotu zakończonego usunięciem z grona wiceprezesów Henryka Kuli i Mieczysława Golby. Związkowi działacze szykują zemstę i chcą odwołać ze stanowiska Dariusza Mioduskiego oraz Tomasza Garbowskiego, o czym pisaliśmy przedwczoraj. Dziś na światło dzienne wyszły nowe fakty. Według ustaleń Szymona Jadczaka, w sprawie właściciela Legii do sądu zostały skierowane listy ze sfałszowanymi podpisami.

Z informacji zdobytych przez dziennikarza Wirtualnej Polski wynika, że zanim nowy zarząd PZPN został wpisany do KRS, do sądu w Warszawie wpłynęły trzy listy od życzliwych fanów polskiej piłki, zaniepokojonych wyborem Dariusza Mioduskiego na stanowisko wiceprezesa.
Sfałszowane podpisy pod listami do sądu
Ci kibice futbolu zwrócili uwagę na to, że członkowie zarządu federacji piłkarskiej nie mogą posiadać akcji i udziałów w spółkach, które powiązane są z działalnością statutową organizacji. Tak się składa, że wymóg ten dotyczy właśnie prezesa Legii, który posiada sto procent akcji warszawskiego klubu.
Sąd postanowił poprosić PZPN o wyjaśnienia. Związek dostał tydzień na wytłumaczenie się. Jak pisaliśmy, Mioduski musiał napisać oświadczenie, w którym deklarowałby brak przeciwwskazań do pełnienia przez niego funkcji w związku. Jeśli prezes Legii nie mógłby zostać zarejestrowany w KRS, w jego miejsce musiałby zostać powołany ktoś inny.
Jadczak dotarł do listów, które zostały wysłane do warszawskiego sądu. Okazuje się, że… co najmniej dwa z nich zostały najprawdopodobniej sfałszowane. Jeden z nich zawierał adres, pod którym rzekomo mieszkał autor życzliwej wiadomości. Dziennikarz WP odbył następujący dialog z osobą, która zamieszkiwała tamtą lokalizację:
– Wysyłał pan może ostatnio list do sądu w sprawie Dariusza Mioduskiego?
– Nie mam pojęcia, kto to jest.
– To może mieszka u pana pan Eugeniusz, który taki list mógł wysłać?
– Nikt taki u mnie nie mieszka.
– Ale mieszka pan pod adresem (tu podajemy ulicę wskazaną w liście)?
– Tak, ale ktoś podszył się pod mój adres i to jest kryminał. Nie znam nazwiska, o które pan mnie pyta, nie rozumiem, co to w ogóle za sprawa.
Dziennikarz odnalazł także kolejnego z zaniepokojonych kibiców, który również twierdzi, że nie wysyłał do sądu żadnego pisma w sprawie właściciela Legii. Fałszowanie podpisów jest zagrożone karą pozbawienia wolności do dwóch lat. Czy w tej sytuacji doszło do złamania prawa? Wiele na to wskazuje.
PZPN już napisał w tej sprawie oświadczenie:
Władze Polskiego Związku Piłki Nożnej wyrażają głębokie zaniepokojenie związane z sytuacją opisaną w artykule Szymona Jadczaka pt. „Sąd nie rejestruje nowych władz PZPN. W walce o władzę ktoś sfałszował też podpisy”.
Szczególne wątpliwości związane są z nieprawidłowościami dotyczącymi pism, które kwestionowały legalność wyboru Pana Dariusza Mioduskiego na stanowisko Wiceprezesa Zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej ds. zagranicznych. Tego typu działania stanowią jawne naruszenie prawa oraz godzą w dobre imię naszej federacji. Liczymy, że osoby odpowiedzialne zostaną pociągnięte do odpowiedzialności za swoje postępowanie. Pragniemy wyraźnie zaznaczyć, że w opisywanej sytuacji to PZPN jest podmiotem pokrzywdzonym. Wiązanie federacji z fałszowaniem dokumentów jest nieuprawnione.
Informujemy także, że wskazane przez Krajowy Rejestr Sądowy wymogi formalne dot. wniosku o zmianę danych podmiotu zostaną niezwłocznie uzupełnione, tak by w niekwestionowanej postaci został on rozpatrzony przez KRS.
WIĘCEJ O PZPN:
- Kulesza 2024: „Nie znam Mejzy”. Kulesza 2021: śpiewa z nim Barkę?
- Zemsta betonu! Nadchodzi zamach na dwóch wiceprezesów PZPN?
Fot. FotoPyK