Przed dekadą Banik Ostrawa znajdował się w całkowitej rozsypce. Klub miał poważne problemy z wypłacalnością i spadł z hukiem z czeskiej ekstraklasy, gromadząc zaledwie 14 punktów w sezonie ligowym. Od tego czasu wiele się jednak w Ostrawie zmieniło. Nowy właściciel wyciągnął drużynę ze sportowego i organizacyjnego dołka, przywrócił do rywalizacji o najwyższe cele i dziś z pewnym niedosytem mówi o występie w eliminacjach do Ligi Europy, bo przecież niewiele brakowało, a Banik walczyłby teraz piętro wyżej – w Lidze Mistrzów. Wprawdzie dzisiejsi przeciwnicy Legii Warszawa na płaszczyźnie finansowej dalej nie mogą się równać ze Slavią czy Spartą Praga, ale sportowo zanotowali na przestrzeni ostatnich dwóch lat znaczący progres. I mają zamiar to wreszcie potwierdzić w europejskich pucharach.

Czy to oznacza, że Legia powinna się Banika obawiać? Nie, bez przesady. Ale jeszcze trzy-cztery lata temu Wojskowi byliby wręcz murowanym faworytem w konfrontacji z ekipą z Ostrawy. Teraz zanosi się natomiast na naprawdę zacięty dwumecz.
„Czasem nie licytuję, choć mam cztery asy w dłoni, a chciałbym, żeby Banik dokopał Barcelonie” – śpiewa Jaromir Nohavica w piosence „Mam jizvu na rtu” („Mam tylko tę bliznę”). O pokonanie Blaugrany będzie na razie trudno, lecz rzucenie na deski Legii także byłoby dla Banika wielkim wyczynem.
Banik Ostrawa – wszystko, co musicie wiedzieć o rywalach Legii Warszawa w Lidze Europy
Spis treści
- Banik Ostrawa - wszystko, co musicie wiedzieć o rywalach Legii Warszawa w Lidze Europy
- Pierwsze podium od 15 lat. Banik Ostrawa odzyskuje dawną świetność
- Banik Ostrawa czeka na sukces w Europie. Czas wymazać przykre wspomnienia
- Ostrawa czeka na nowy stadion. Banik chce być gotowy na sukces
- Banik Ostrawa kontra Legia Warszawa. Szykuje się zacięty dwumecz
- Czytaj więcej o pucharowiczach na Weszło:
Pierwsze podium od 15 lat. Banik Ostrawa odzyskuje dawną świetność
Zacznijmy od końca, czyli – od minionego sezonu.
Banik Ostrawa zakończył zmagania w czeskiej ekstraklasie na trzecim miejscu w tabeli, co stanowi największe osiągnięcie tego klubu od 2010 roku. O mistrzowskim tytule mowy być rzecz jasna nie mogło, ponieważ Banik w ostatecznym rozrachunku zgromadził aż o 19 punktów mniej od rozpędzonej Slavii Praga, która finiszowała na najwyższym stopniu podium, ale drugie miejsce w tabeli (gwarantujące grę w eliminacjach Ligi Mistrzów) było już jak najbardziej w zasięgu podopiecznych Pavla Hapala. Banik pokpił jednak sprawę w grupie mistrzowskiej, przegrywając u siebie z FK Jablonec i remisując – także przed własną publicznością – z Sigmą Ołomuniec. W efekcie srebrne medale padły łupem Viktorii Pilzno, mimo że wiosną Banik pokonał ją dwukrotnie i to w obu przypadkach na wyjeździe.
Tak czy owak, trzecia lokata to spory sukces Banika. Wystarczy przypomnieć, że zespół z Ostrawy punktował w lidze znacznie skuteczniej od Sparty Praga, która rok wcześniej wywalczyła dublet na krajowym podwórku, a jesienią występowała w fazie ligowej Champions League.
Polska piłka to czeski film, czeska to sukces w Europie. Jak to robią sąsiedzi? [REPORTAŻ]
Za architekta tego sukcesu uważany jest w Ostrawie wspomniany Pavel Hapal, w Polsce wciąż kojarzony przede wszystkim z nie do końca udaną kadencją w Zagłębiu Lubin. Były selekcjoner reprezentacji Słowacji (2018-2020) zasiada na ławce trenerskiej Banika od października 2022 roku, kiedy to zastąpił na stanowisku Pavla Vrbę, a zatem… byłego selekcjonera reprezentacji Czech. Vrba w Ostrawie zawiódł jednak na całej linii i utrzymał stołek zaledwie przez cztery miesiące. Hapalowi poszło znacznie lepiej – wprawdzie sezon 2022/23 trzeba było spisać na straty, a Banik zakończył go na fatalnym 11. miejscu w tabeli, ale już w kolejnej kampanii podopieczni Hapala uplasowali się na czwartej lokacie. No a w minionym sezonie, jako się rzekło, udało im się wskoczyć na podium po przeszło dekadzie mniejszych lub większych niepowodzeń.
„Drużyna Hapala to najlepszy Banik odkąd tu jestem”
Vaclav Brabec, właściciel klubu
Warto przy okazji podkreślić, że tegoroczny występ w europejskich pucharach stanowi dopiero szóstą międzynarodową przygodę Banika w XXI wieku. W połowie z nich maczał zresztą palce Hapal – aktualnej, ubiegłorocznej, a także tej z 2005 roku, kiedy ekipa z Ostrawy spróbowała swoich sił w Pucharze UEFA. Na razie 55-letni szkoleniowiec czeka na pierwszy poważny sukces z Banikiem w Europie – w sezonie 2005/06 jego zawodnicy polegli w 1. rundzie Pucharu UEFA (2:5 w dwumeczu z sc Heerenveen), w sezonie 2024/25 zatrzymali się na 3. rundzie eliminacji do Ligi Konferencji (1:1 w dwumeczu i porażka po karnych z FC Kopenhaga), no a teraz czeka ich niełatwa – taką przynajmniej mamy nadzieję – przeprawa z Legią Warszawa.

Banik Ostrawa czeka na sukces w Europie. Czas wymazać przykre wspomnienia
Katastrofalna seria jedenastek z Kopenhagą zapewne nadal siedzi w głowach graczy z Ostrawy. Duńczycy także strzelali wtedy kiepsko (wykorzystali tylko dwa z czterech karnych), lecz podopieczni Hapala podarowali im awans na srebrnej tacy, partoląc cztery z pięciu uderzeń.
– Najbardziej wkurza mnie to, że w ogóle doszło do karnych. Naprawdę byliśmy w stanie zamknąć ten mecz znacznie wcześniej, zasługiwaliśmy na co najmniej jednego gola więcej. Strasznie tego żałujemy, że nie udało nam się postawić kropki nad i. Jestem z chłopaków dumny, bo dali z siebie na boisku wszystko. Kibice też byli wspaniali. Jesteśmy jednak rozczarowani, bo Kopenhaga nie była przeciwnikiem poza naszym zasięgiem. Gdybyśmy przegrali 0:5, czułbym się znacznie lepiej niż po tych rzutach karnych – przyznał Jakub Marković, ówczesny bramkarz Banika.
W pamiętnej serii rzutów karnych Marković obronił dwa uderzenia, a zatem… o jedno więcej niż golkiper Kopenhagi Nathan Trott. Aż trzech graczy Banika nie trafiło bowiem w światło bramki.
Inna sprawa, że dla zespołu ze Stadionu Miejskiego w Ostrawie-Witkowicach już sam powrót do regularnych występów w europejskich pucharach stanowi miłą odmianę po długim okresie posuchy. Początek obecnego stulecia był jeszcze w wykonaniu Banika stosunkowo udany – w sezonie 2003/04 drużynie udało się nawet sięgnąć po mistrzostwo kraju, jak dotąd jedyne po rozpadzie Czechosłowacji. W latach 2004-2006 Banik docierał też trzy razy z rzędu do finału Pucharu Czech i raz udało mu się wywalczyć trofeum. Ale im dalej w las, tym było gorzej. Drużyna z Ostrawy popadła w przeciętność, zaczęła się coraz częściej wikłać w walkę o utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej, aż wreszcie – w sezonie 2015/16 – spadła do drugiej ligi. Kryzys sportowy był zresztą bezpośrednio związany z poważnymi trudnościami natury finansowej.
Właśnie wtedy na ratunek Banikowi rzucił się biznesmen Vaclav Brabec, który został nowym właścicielem klubu. I zaczął swoje rządy od brutalnych rozliczeń poprzedniego kierownictwa.
– Banik nie ma własnego stadionu i nie ma własnych obiektów treningowych. Zasadniczo – ten klub nie ma niczego, o czym warto byłoby wspomnieć. Jego dziedzictwem są rozpoznawalna nazwa, szeroka rzesza fanów, paru zdolnych piłkarzy. I spory sądowe do rozstrzygnięcia – wyliczał z goryczą Brabec. – Banik nie ma również sponsorów. Nie licząc może kilku najbardziej oddanych fanów, którzy są związani z klubem niewielkimi kontraktami sponsorskimi. Klub zraził do siebie wszystkich, którzy chcieli mu pomóc. Zaufanie u władz miasta Ostrawa spadło niemal do zera. Zniechęceni są też kibice i klubowe legendy. Dziś biorę to wszystko na siebie. Przejmuję wierzytelności i spłacam zobowiązania Banika wobec pracowników, partnerów i usługodawców. To dziesiątki milionów koron – zadeklarował Brabec podczas powitalnej konferencji prasowej.
I faktycznie, przedsiębiorca zdołał przywrócić Banik na właściwe tory, a sezon 2024/25 uznawany jest w Ostrawie za najbardziej udany od dawien dawna. Brabec dowiódł zresztą, że dotrzymuje słowa także w drobnych kwestiach. Latem 2023 roku obiecał kibicom, że w przypadku powrotu Banika do europejskich pucharów wytatuuje sobie herb klubu na piersi.
Jak powiedział, tak uczynił.
Majitel Baníku Václav Brabec předstoupil před dnešním zápasem před fanoušky.
A kromě hodnocení a děkovaní také zamířil před kotel, kde ukázal, že dodržel téměř dva roky starý slib. Na jednom setkání s fanoušky totiž slíbil, že když Baník postoupí do pohárů, nechá se potetovat. pic.twitter.com/JLgBPiw14e
— Sporťák (@SportakCZ) May 18, 2025
– Poprzedni sezon był długi, trudny i udany. Powiedziałbym, że jest pięknie. Raz szliśmy w górę, raz w dół, ale udało się zakończyć rozgrywki na pudle. Doceniam to, że wyprzedziliśmy świetnie. Do końca walczyliśmy o Ligę Mistrzów. Nie udało się, szkoda, ale to na pewno nas jeszcze bardziej napędzi. Nasza druga drużyna utrzymała się w drugiej lidze, zespół kobiet awansował. To był sezon pełen sukcesów – ocenił właściciel Banika w wywiadzie dla „Dziennika Morawsko-Śląskiego”. – Na pewno nie dokonamy teraz wyprzedaży kadry. Pozwolimy odejść jednemu, maksymalnie dwóm graczom. […] Wiem, jakie są obawy fanów, którzy patrzą na wszystko z wąskiej perspektywy. „Coś osiągnęli, więc już się wyprzedają. Tylko kasa i kasa”. Ale tu nie chodzi o pieniądze. Ja w ogóle nie muszę sprzedawać piłkarzy – ani z finansowego, ani ze sportowego punktu widzenia nie ma takiej potrzeby. Chcę wygrywać, chcę sukcesów Banika. Ale kiedy pojawiają się oferty, który interesują zawodnika, jego agenta i są korzystne dla klubu, trudno się przed tym bronić. Dlatego nie mogę obiecać, że nikogo nie sprzedamy. Choć na pewno nie dokonamy wyprzedaży.
Jak nie posmarujesz, to nie pojedziesz. Kto stoi za sukcesem Sparty, Slovana czy Crvenej zvezdy?
Jak na razie Ostrawy nie opuścił nawet kapitan i bodaj największy gwiazdor klubu – Ewerton, mimo że w umowie Brazylijczyka została zawarta niewysoka klauzula wykupu, więc klub ma tutaj poniekąd związane ręce i liczy się z odejściem skrzydłowego. Widać jednak wyraźnie, że choć Brabec nie jest bogaczem tego samego kalibru co właściciele Sparty (Daniel Kretinsky) czy Slavii Praga (Pavel Tykac), to na płaszczyźnie piłkarskiej próbuje przynajmniej dotrzymywać im kroku.

Ostrawa czeka na nowy stadion. Banik chce być gotowy na sukces
Właściciel Banika nieustannie przypomina jednak fanom, że prawdziwie nowa era klubu dopiero się rozpocznie. Ma ją zapoczątkować powstanie nowoczesnego stadionu piłkarskiego w Ostrawie. Wstępne działania w tym kierunku już trwają, a czeskie media sugerują, iż obiekt może być gotowy w okolicach 2030 roku. – Mam nadzieję, że wkrótce przestaniemy nazywać Stadion Miejski naszym tymczasowo domowym obiektem – mówił niedawno Brabec przed ligowym starciem ze Spartą Praga. – Powtarzam to kolejny raz – powstanie nowego stadionu Bazaly [stary zamknięto w 2015 roku – przyp. red.] jest ważniejsze od tego, które miejsce w lidze zajmiemy.
Jednocześnie biznesmen robi wszystko, by Banik zachował reputację klubu regularnie wypuszczającego w świat zdolnych wychowanków. Ostatecznie w przeszłości właśnie w Ostrawie wypromowali się tacy gracze jak Pavel Srnicek, Tomas Repka, Tomas Galasek, Marek Jankulovski, Libor Sionko, Vaclav Sverkos czy Milan Baros. Ten ostatni nie tylko zaczął karierę w Baniku, ale pisał też w jego barwach jej ostatnie rozdziały. Z kolei Jankulovski jest obecnie przewodniczącym rady nadzorczej klubu, a wcześniej pełnił w nim funkcję dyrektora sportowego. Aktualnie wśród graczy Banika o największym potencjale sprzedażowym wymieniani są często Tomas Rigo, Matej Sin oraz Karej Pojezny. Ten drugi jest już ponoć blisko przenosin do AZ Alkmaar, przynajmniej według holenderskich mediów.
Król jednego lata. Milan Baros, EURO 2004 i ostatni sukces Czechów
Dochodowe transfery wychodzące Banika w ostatnich latach:
- Emmanuel Uchenna do Sparty Praga – 2 miliony euro (2025)
- Jiri Letacek do Getafe – 2 miliony euro (2024)
- Muhamed Tijani do Slavii Praga – 1,25 miliona euro (2023)
- Yira Sor do Slavii Praga – 1,2 miliona euro (2022)
Banik stara się też pielęgnować pamięć o największych sukcesach, jakie klub odnosił w latach 70. i 80. Był bowiem taki czas, gdy drużyna z Ostrawy cieszyła się statusem pierwszej siły czechosłowackiego futbolu. W jej barwach błyszczał wówczas między innymi Verner Licka, doskonale znany również nad Wisłą, który później wielokrotnie pracował w Ostrawie jako trener, często zatrudniany w roli szkoleniowca-ratownika. W niektórych wypowiedziach działaczy Banika da się jednak wyczuć pewne rozgoryczenie, że wszystkie ich działania nie spotykają się z – ujmijmy to – odpowiednio hojną odpowiedzią ze strony lokalnego biznesu.
– Inne kluby w lidze miewają problemy z wypłacalnością. U nas nie ma o tym mowy – zapewnia dyrektor Michal Belak w rozmowie z czeskim „Sportem”. – Brakuje nam jednak strategicznego sponsora. Nie chodzi tylko o pieniądze, ale i o prestiż, jaki płynąłby ze współpracy z wiodącymi firmami regionu. Przez długi czas słuchaliśmy tłumaczeń, że jesteśmy tylko ligowym średniakiem. Teraz staliśmy się trzecią drużyną czeskiej ligi, ale sponsorzy wciąż się wahają. Zapewne teraz usłyszymy, że czekają na powstanie nowego stadionu, bo miejski obiekt jest brzydki, z wielką bieżnią wokół boiska. Chciałbym to wreszcie zmienił. Chciałbym, żeby lokalni przedsiębiorcy docenili wszystko to, czego dokonaliśmy – od rozwoju akademii, przez drugi zespół, na pierwszej drużynie skończywszy.
„Niedziela w Ostrawie, mecz na Baniku.
Browarek zaprawię, drugi też zmieszczę.
Nie gap się, frajerze i nie ryzykuj,
bo jak się zajeżę, to się nie pieszczę”Jaromir Nohavica – „Futbol” (tłumaczenie: Leszek Berger)
Należy podkreślić, że w sezonie 2024/25 Banik był trzecią siłą czeskiego futbolu nie tylko sportowo, ale i kibicowsko. Mecze domowe ekipy z Ostrawy przyciągały na trybuny średnio nieco ponad 10 tysięcy widzów. Wyższą frekwencją mogły się poszczycić tylko dwie najmocniejsze drużyny ze stolicy. – To dobry wynik, ale i tak mamy potencjał na wyższą frekwencję. Nawet moje odczucia na stadionie w Witkowicach są takie, jakbym oglądał mecz na świeżym powietrzu. Nie jesteśmy tu u siebie. Nie czujemy się tak. I kibice mówią mi to wprost: powrót na stadion Bazaly oznacza dla nas z automatu dziesięć punktów więcej w lidze. Stadion w Witkowicach jest w tej chwili naszym przekleństwem – uważa Belak. – To nie jest nasz dom, a poza tym – ten stadion jest po prostu nieprzyjazny w użytkowaniu. Mnóstwo usług będących standardem w dzisiejszych czasach, tutaj są dla nas niedostępne. Na tym polu mamy ogromne pole do rozwoju, gdy doczekamy się już nowej areny.
A skoro o fanach Banika mowa, to jednym z najbardziej rozpoznawalnych jest bez wątpienia bard Jaromir Nohavica.
Ultrasi Baniku Ostrawa od lat utrzymują przyjazne relacje z fanami GKS-u Katowice. Banik jest tradycyjnie związany ze śląską częścią miasta (zaczynał nawet pod nazwą SK Slezska Ostrava), przecinanego przez rzekę Ostrawicę. Tym bardziej bolesnym doświadczeniem są dla klubu występy na stadionie w Witkowicach, czyli – po stronie morawskiej.
– Obecnej drużynie naprawdę chce się kibicować – mówi Verner Licka na łamach „Dziennika Morawsko-Śląskiego”. – Przez lata w Pradze musiałem znosić złośliwe pytania: „hej, Verner, jak tam twój Banik?”. Oczywiście wszystko w formie żartuj, ale człowiek myślał sobie: mogliby wreszcie ponaśmiewać się z kogoś innego. Teraz w końcu jest inaczej. Banik wreszcie osiągnął stabilizację. Wydaje mi się, że w szatni panują zdrowe relacje. Niektóre zespoły muszą funkcjonować trochę jak rodzina. […] Jednocześnie zauważam, że za kadencji Hapala nauczyli się przezwyciężać kryzysy, a to duża sztuka. To o czymś świadczy.

Banik Ostrawa kontra Legia Warszawa. Szykuje się zacięty dwumecz
Jak Czesi zapatrują się na konfrontację z Legią w 2. rundzie eliminacji do Ligi Europy?
– Chcielibyśmy tym razem pograć w Europie dłużej. Naszym celem jest faza ligowa. Postrzegam to jako kolejny kamień milowy dla naszego zespołu – mówi pomocnik Jiri Boula. Głos zabrały też legendy Baniku. Petr Nemec uważa, że najważniejsze będzie wyłączenie z gry Bartosza Kapustki. Natomiast Verner Licka wskazuje, że Legia to w tej chwili klub pogrążony w chaosie. – Ambicje tej drużyny są większe, niż jej realne możliwości – twierdzi były trener Wisły Kraków.
„Niezależnie od aktualnej sytuacji, nazwa Legia wciąż wiele znaczy w Europie. To klub wojskowy, jak nasza Dukla Praga. Nadal mają w składzie duże nazwiska. Gdyby Banik wyeliminował taką drużynę, byłoby to duże wydarzenie”
Petr Nemec
Ekscytacja wokół dzisiejszego spotkania jest w Ostrawie na naprawdę wysokim poziomie. Stadion się oczywiście wyprzedał, a cytowany już parokrotnie „Dziennik Morawsko-Śląski” wydał nawet specjalny dodatek prasowy, dedykowany wyłącznie rywalizacji z Legią Warszawa. Entuzjazmu wśród fanów nie ostudziła nawet nieudana inauguracja sezonu ligowego 2025/26. Podopieczni Pavla Hapala zaczęli zmagania w czeskiej ekstraklasie od porażki 0:1 z Bohemians 1905.
– Chciałbym, żeby powtórzyła się historia z poprzedniego sezonu, kiedy też przegraliśmy pierwszy mecz ligowy, a potem w Europie zatriumfowaliśmy 5:1. Ale nie możemy polegać na takich analogiach. Nie możemy się też przesadnie smucić czy złościć. Wracamy do domu, potem trenujemy i czekamy na czwartek, by zmierzyć się z – z całym szacunkiem dla Bohemki – lepszym przeciwnikiem. Tylko od nas zależy, czy pozostawimy tę porażkę za sobą – dowodzi napastnik Erik Prekop, cytowany przez „Sport”. – Legia to największy polski klub, mimo że ostatnio zajęli piąte miejsce w lidze. Jeśli chodzi o budżet i kibiców – są drużyną europejskiego formatu. Zobaczymy, jak wypadniemy na ich tle, ale jakość w naszej drużynie jest ogromna. Dowiedliśmy tego w poprzednim sezonie. Wierzę, że zaczniemy budować naszą pozycję w Europie. Oczywiście chcemy powtórzyć dobry wynik w lidze, ale nie wyróżniamy żadnych rozgrywek. Liga Europy jest bardzo istotna.
Pierwszy mecz Banika Ostrawa z Legią Warszawa rozpocznie się dziś o 19:00.
Czytaj więcej o pucharowiczach na Weszło:
- Raków kontra klub, który rozwinął Kiwiora. Stano: „Wszystko jest surowe”
- Na to czekali kibice. Lech Poznań znów zagrał jak mistrz
- Kadra Legii na mecze z Banikiem Ostrawa. Nie ma ostatnich głośnych nabytków
- Papszun narzeka na losowanie. Powód? Długa podróż
fot. NewsPix.pl