Reklama

Alejandro Pozo majstersztykiem Jagiellonii? „Jestem w szoku, że tu trafił”

Przemysław Michalak

16 lipca 2025, 12:15 • 8 min czytania 32 komentarzy

Przyzwyczajamy się że do Ekstraklasy trafiają coraz lepsi piłkarze. Ba, nawet do 1. ligi, bo przecież tego lata ŁKS zakontraktował pomocnika regularnie grającego w ostatnim sezonie w 2. Bundeslidze (Sebastian Ernst), a Wisła Kraków wzięła podstawowego zawodnika spadającego z Eredivisie RKC Waalwijk (Julian Lelieveld). Jeszcze kilka lat temu takie transfery byłyby z miejsca uznane za ciekawe w przypadku klubów ekstraklasowych. Poprzeczka w tym zakresie ciągle się podnosi, ale gdy Jagiellonia Białystok ogłosiła sprowadzenie Alejandro „Alexa” Pozo, trudno było nie cmoknąć z uznaniem. Jeżeli mówimy o samym CV, to jest kosmos.

Alejandro Pozo majstersztykiem Jagiellonii? „Jestem w szoku, że tu trafił”

Hiszpan ma na koncie 103 mecze w LaLiga (1 gol, 5 asyst) i 169 na jej zapleczu (14 goli, 10 asyst). I to wszystko są świeże sprawy, nie mówimy o kimś, kto może i ma imponującą przeszłość, ale zanim trafił do Polski, to zwiedził jeszcze Turcję, Grecję czy Cypr. Nie, z pięciu ostatnich sezonów Pozo aż trzy spędził w Primera Division. Nigdy nie doznał też poważniejszej kontuzji, jego kartoteka medyczna zdecydowanie nie jest obszerną lekturą.

Reklama

Do tego Pozo może się pochwalić wygraniem Ligi Europy z Sevillą (sezon 2019/20) i debiutem w reprezentacji Hiszpanii (czerwiec 2021, 4:0 z Litwą).

Złośliwi powiedzą, że w LE grał tylko w łatwej fazie grupowej z Karabachem, APOEL-em Nikozja i Dudelange. To prawda, ale grał wówczas wszystko po 90 minut, nie chodzi o symboliczne wejścia dla wychowanka w końcówkach. Z kolei reprezentacyjny debiut w praktyce był sparingiem kadry U-21 pod szyldem dorosłej reprezentacji. Wielu zawodników z tego spotkania do dziś ma tylko 1A w papierach, także Pozo. Znów jednak można spojrzeć z drugiej strony, że samo znalezienie się w składzie z Markiem Cucurellą, Martinem Zubimendim, Oscarem Minguezą, przyjacielem z Sevilli Bryanem Gilem i paroma innymi naprawdę poważnymi grajkami o czymś świadczyło.

Alejandro „Alex” Pozo w Jagiellonii. Kim jest nowy zawodnik Dumy Podlasia?

Gdy wczoraj zobaczyłem tę wiadomość, napisałem do żony, że jestem w szoku. Pozo ma ledwie 26 lat, dopiero wchodzi w najlepszy wiek dla piłkarza. Almeria płaciła za niego 3 mln euro. Zmieniło się w Ekstraklasie to, że coraz częściej trafiają do nas zawodnicy z dobrym CV, którzy ostatnio grali regularnie. Kiedyś jaraliśmy się Vadisem, który ostatecznie pozamiatał ligę i ją przerósł, ale w momencie transferu do Legii był świeżo po przejściach zdrowotnych i okresie praktycznie bez gry – mówi nam Damian Kądzior, który w sezonie 2020/21 dzielił szatnię z Pozo w Eibarze.

 – Bardzo mnie zaskoczył ruch Jagiellonii z Alexem, nawet przy pełnym wcześniejszym uznaniu dla dokonań Łukasza Masłowskiego w Białymstoku. Majstersztyk. Pozo rozegrał przecież normalny sezon w Almerii, która dostała się do barażów o LaLiga. Druga liga hiszpańska to także wysoki poziom i uważam, że powinienem na nim zostać po spadku Eibaru, ale sytuacje rodzinne trochę zmusiły mnie do powrotu. Może Alex potrzebował większej zmiany w życiu i chciał spróbować czegoś zupełnie nowego – zastanawia się.

Rozmawiamy o chłopaku, który ma ponad 100 meczów na poziomie LaLiga, podczas gdy ja mam sześć i jestem z tego powodu dumny. Wiadomo, że inaczej go postrzegano. Mówiło się, że obok Bryana Gila jest złotym dzieckiem Sevilli. Obaj w jednym momencie przyszli do Eibaru na wypożyczenie. Relacje tych klubów od dłuższego czasu były dobre i dochodziło do różnych ruchów między nimi. Gdy już odchodziłem, bramkarz Marko Dmitrović po dobrym sezonie w Eibarze poszedł właśnie do Sevilli – dodaje pomocnik GKS-u Tychy.

 – W Jagiellonii jest czterech innych Hiszpanów, więc aklimatyzację ma zdecydowanie ułatwioną. Jesus Imaz to już pół-Hiszpan, pół-Polak, na pewno dobrze się nim zaopiekuje – zapewnia czterokrotny reprezentant Polski.

Spokojny, ułożony chłopak

Jego zdaniem Pozo pasuje do charakterystyki gry Jagiellonii, w której boczni obrońcy muszą się mocno wykazywać z przodu. – Jest bardzo wybiegany i świetnie przygotowany motorycznie, a przynajmniej był w tamtym momencie w Eibarze. Ma dobre dośrodkowanie, choć może nie do końca pokazuje to liczba asyst, które zaliczał. Zdecydowanie ma inklinacje ofensywne, więc jeśli gdzieś szukałbym pewnych niedoskonałości, to w grze defensywnej. Nawet jeśli wychodził jako typowy prawy obrońca, myślał przede wszystkim o grze do przodu, a trener Mendilibar nie do końca tego oczekiwał, więc przesuwał go piętro wyżej. Wtedy w obronie i tak sporo popracował, ale mógł się w większym stopniu skupić na kreacji. Graliśmy na dwóch napastników, więc dobre dośrodkowania tym bardziej były pożądane. W pewnym sensie Pozo ma podobną charakterystykę do Norberta Wojtuszka, który fajnie się rozwija po przyjściu do Jagiellonii – opisuje Kądzior.

Pod względem mentalnym byłemu koledze z murawy nie może niczego zarzucić. – Zapamiętałem go jako bardzo spokojnego i ułożonego chłopaka, zawsze normalnie podchodził do swoich obowiązków. Trzymał się razem z Gilem, który piłkarski potencjał miał większy od Alexa. Wróżyłem mu wielką karierę, ale problemy zdrowotne go wyhamowują, choć i tak trochę w Tottenhamie pograł. Eibar do końca szukał zawodników, potrzebowaliśmy więcej jakości. Pozo i Gil przyszli jeszcze później niż ja, cały okres przygotowawczy przepracowali z Sevillą, ale Alex praktycznie od razu wskoczył do składu – wspomina Kądzior.

Jesus Navas idolem, Sevilla klubem nr 1

Jak już zaznaczyliśmy, Pozo jest wychowankiem Sevilli. Dorastał z łatką wielkiego talentu, wobec którego klub ma poważne plany. „Skrzydłowy, którego Julen Lopetegui z powodzeniem przetestował na prawej obronie, będzie częścią pierwszego zespołu w nadchodzącym sezonie. Klub jest przekonany, że Pozo poprawi swoją siłę oraz profil defensywny i może zastąpić Jesusa Navasa, zarówno teraz, jak i w najbliższej przyszłości” – pisał o nim dziennik „AS” w 2019 roku przy okazji przedłużenia kontraktu z Andaluzyjczykami do czerwca 2023.

Sam Pozo nigdy nie ukrywał, że Navas jest jego głównym wzorem do naśladowania. – Mam nadzieję, że pewnego dnia uda mi się osiągnąć to, co osiągnął Jesus, mój idol od dzieciństwa – mówił w jednym z wywiadów.

Mocno związany z Sevillą jest do dziś. „Brakuje mi słów, by opisać, co dla mnie znaczyło to, że mogłem zadebiutować w ukochanej drużynie, od małego dzielić szatnię z moim idolem (panem Jesusem Navasem), być częścią zdobycia tytułu takiego jak Liga Europy… i tysiąca innych rzeczy. Jak głosi nasz hymn: „Będę kibicem Sevilli aż do śmierci…” – pisał przy definitywnym pożegnaniu i wykupieniu przez Almerię latem 2022.

Almeria awansowała wtedy do Primera Division, więc była zobowiązana do wzięcia Pozo na stałe i od razu dała mu aż pięcioletni kontrakt. Trudno się dziwić, bo nowy piłkarz Jagiellonii w sezonie 2021/22 grał kapitalnie i był jednym z głównych architektów powrotu do hiszpańskiej ekstraklasy. Kolejne trzy lata to już była sinusoida.

„Alejandro Pozo doświadczył wszystkich możliwych nastrojów podczas swojej gry w Almerii. Od bycia niezastąpionym piłkarzem, uwielbianym przez kibiców za awans do LaLiga, po bycie obiektem żartów w zeszłym sezonie” – puentował „AS” w listopadzie 2024.

Ostatni sezon absolutnie jednak nie był dla Pozo stracony. Rozegrał 30 meczów w fazie zasadniczej, wystąpił w obu meczach barażowych z Realem Oviedo i cztery razy wystąpił w Pucharze Hiszpanii. Tam Almeria w 1/16 finału rozbiła… Sevillę aż 4:1, a Alex przebywał na boisku do 76. minuty jako prawoskrzydłowy.

Wielka uniwersalność

No właśnie, wcale nie jest powiedziane, że Hiszpan walczy o skład głównie z Norbertem Wojtuszkiem. Zapewne nie raz i nie dwa obu zobaczymy na boisku w tym samym momencie. Olbrzymia uniwersalność stała się jedną z głównych cech Pozo. – Zawsze grałem jako skrzydłowy, chociaż w zeszłym sezonie przesunęli mnie na prawą obronę, gdzie również czuję się bardzo komfortowo. To dla mnie nowa pozycja i zdobywam doświadczenie. Mogę grać na kilku pozycjach, a trener może mnie ustawić, gdziekolwiek zechce – mówił po trafieniu do Eibaru.

Damian Kądzior: – Nie wiem, na jakiej pozycji najczęściej będzie wykorzystywany. Kiedy pojawił się w Eibarze, Jose Luis Mendilibar początkowo wystawiał go na prawej obronie. Wymagania na tej pozycji były jednak bardzo duże. Eibar nie był topowym zespołem, potrzebowaliśmy na tych pozycjach kogoś, kto bardziej zamknie stronę, niż będzie myślał o ofensywie. Po części stałem się tego ofiarą, bo często na prawej flance w praktyce graliśmy dwoma obrońcami, Alex był tym ustawionym wyżej. Bardziej ofensywne było lewe skrzydło.

Faktycznie, Pozo w rezerwach Sevilli grał wyłącznie w drugiej linii, jako skrzydłowy lub ofensywny pomocnik. Z czasem zaczął być coraz częściej wycofywany, a mecze w Lidze Europy ze zwycięskiego sezonu 2019/20 stanowiły pierwsze przetarcie w nowej roli. Wiosną 2020 wypożyczono go do ekstraklasowej Mallorki, w której grał niemal od deski do deski i lwią część spotkań rozegrał jako prawy obrońca. Od tamtej pory ustawiany jest w wielu rolach, choć wyraźnie widać przechył w kierunku defensywy. Dla Adriana Siemieńca zawodnik dający tak szerokie pole manewru może być bezcenny w obliczu planowanej rywalizacji na trzech frontach przynajmniej do końca jesieni.

Czekamy zatem z niecierpliwością, co Alejandro Pozo zaprezentuje na polskich boiskach. Wypożyczono go bez opcji pierwokupu, ale być może taka była „cena”, żeby w ogóle do Jagiellonii przyszedł. Łukasz Masłowski już wcześniej pokazywał, że nie boi się takich ruchów, dlatego zobaczyliśmy w Jadze Darko Czurlinowa czy Enzo Ebosse. Po sezonie Hiszpanowi zostanie rok do końca kontraktu z Almerią i jeśli wszystko pójdzie dobrze, kto wie, czy nie będzie wtedy pola do rozmów o stałej współpracy. Tego pozostaje życzyć, bo jeśli Pozo się sprawdzi, zwiększy się szansa na kolejne tego typu postaci w Ekstraklasie.

CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. Newspix

32 komentarzy

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama