Nie wiadomo, czy Goncalo Feio będzie wielkim trenerem, ponieważ nie wiadomo, czy znajdzie się odpowiednio wielki klub, żeby szkoleniowiec mógł potwierdzić swój talent. Być może futbol po prostu nie jest gotowy na Portugalczyka, tak jak kiedyś świat nie był gotowy na Vincenta van Gogha i docenił go dopiero, gdy malarza na tej ziemi, pod tym niebem, już nie było.

Zbigniew Jakubas wspominał pracę Feio w Motorze: – Po przegranym meczu 1:2 ze Stalą Rzeszów Goncalo Feio złożył rezygnację, przy okazji obrażając piłkarzy, w tym tych, których sam do klubu sprowadził. Napisał: „Panie prezesie, chciałem złożyć rezygnację, ponieważ zasługuję na lepszych piłkarzy niż to”… Słowo „to” jest tu bardzo znamienne. Odpowiedziałem: „Panie trenerze, przyjmuję rezygnację. I przypominam panu, że w ciągu ostatnich kilku miesięcy zatrudnił pan dziesięciu piłkarzy, których tylko pan wybierał”. Było to możliwe, bo kiedy pan Tomczyk sam się zwolnił z klubu, Goncalo zastrzegł sobie, że nie chce mieć dyrektora sportowego, ponieważ nie ma zaufania. Trochę środowisko już poznałem i przyznam, że częściowo ma rację.
W Legii portugalski trener też znajdował winnych, mówiąc choćby: – Ta rozmowa o profilach, jest wszystko pięknie ale ja się przekonałem, że to nie istnieje, ja oczekuję jakości, resztę sobie ulepie ze sztabem, drużyną, my sobie poradzimy, nie będę krytykował publicznie swoich piłkarzy, bo na nich liczę.
No i teraz Dunkierka. Feio na stanowisku wytrzymał dwa tygodnie, ponieważ nie podobała mu się infrastruktura w klubie, jego organizacja, wyprzedaż zespołu. To nie jest czarno-biała sytuacja, jeśli spojrzeć na kadrę, to faktycznie wygląda ona fatalnie – siedemnastu gości do grania, w tym Kay Tejan, więc złośliwi powiedzą, że szesnastu. Sezon Ligue2 startuje na początku sierpnia, toteż wypadałoby, żeby trener miał do dyspozycji szersze pole manewru (czyli jakiekolwiek), jeśli klub chciał walczyć o awans. Owszem, infrastrukturę Feio mógł sobie sprawdzić wcześniej, pod kątem organizacji też zrobić lepsze rozeznanie, ale zostawmy to.
Goncalo Feio nie jest już trenerem USL Dunkerque
Powody, by odejść, pewnie były. Ale na koniec i tak można się zastanowić, o co temu facetowi tak naprawdę chodzi. Jeśli bowiem myśli, że ma świat u stóp i dostanie ofertę z klubu, w którym wszystko jest dopięte na ostatni guzik, to niestety może się pomylić. Takich klubów jest tak naprawdę mało, a jak są, to zatrudniają topowych trenerów. Feio topowy nie jest, nawet w polskiej skali niewiele znaczy, a co dopiero w tej europejskiej.
Wygrał Puchar Polski, ale w Europie to news mniej więcej taki, co wygrana w Pucharze Norwegii, a mało kto wie, kto wygrał Puchar Norwegii i kto jest trenerem zwycięzcy. Oczywiście wygrana z Chelsea to miły wpis do CV, ale zdaje się, że trener szwajcarskiego Servette FC też ograł Chelsea i chyba kolejki się po niego nie ustawiły.
W każdym razie – czasem trzeba popracować w niekomfortowych warunkach, żeby potem móc popracować w komfortowych. Ha, to nawet nie do końca tyczy się Feio, bo szybko wskoczył do Legii, która choćby pod względem infrastruktury była bardzo wygodna, ale i to Portugalczykowi nie do końca wystarczało. Przeniósł się do Dunkierki i już w ogóle nie wytrzymał. Nawet do jednego meczu o punkty.
To co dalej? Kto ma się zgłosić, żeby Portugalczyk był zadowolony z warunków pracy? To naprawdę ciekawy przypadek – na co ten trener liczy, jak siebie widzi, jak duże ma ego. Bo jeśli przesadzi z własną oceną, a to mu grozi, może się na tym wszystkim przejechać. Świat nie jest idealny i musisz się liczyć z tym, że to i tamto w danym klubie nie działa, chyba że obejmiesz na przykład Manchester City. Wtedy wszystko działa, ale Feio nie obejmie Manchesteru City.
Mógłby dzisiaj Adrian Siemieniec rzucić papierami w Jagiellonii, skoro odeszło mu pół składu. Mógłby odejść John Carver z Lechii, ponieważ bałagan organizacyjny był, jest i będzie. Mógłby Marek Papszun nie pracować w Rakowie, gdyż baza treningowa jest żadna. I można wymieniać dalej, do najskrajniejszych przykładów, gdzie trenerzy mimo przeciwności pracują, ponieważ zdają sobie sprawę, że nie wszystko jest podane na złotej tacy.
Rynek też zareaguje i nie spojrzy na Feio tak chętnie, przecież jakiś klub może się bać, że go weźmie, a on zaraz odejdzie, ponieważ coś mu się nie spodoba. A coś mu się na pewno nie spodoba, bo – koło się zamyka – nie weźmie go klub idealny.
Być może Feio powinien założyć własny zespół, może tylko w ten sposób trafi do wymarzonego środowiska. Natomiast niewykluczone, że popełnił błąd już dawno temu, przy wyborze ścieżki kariery – postawił bowiem na sport zespołowy, a jest skrajnym indywidualistą.
CZYTAJ WIĘCEJ:
- Napastnik blisko powrotu do Polski. Trwają rozmowy [NEWS]
- Oficjalnie: Angel Rodado zdecydował o swojej przyszłości. Wszystko już jasne
- Napastnik Jagiellonii postawił sprawę jasno. “W Legii bym na pewno nie zagrał!”
Fot. FotoPyk