Reklama

Brak jakości i spójnego planu. Zagłębie Lubin na liście do odstrzału

Kamil Warzocha

11 lipca 2025, 20:09 • 7 min czytania 42 komentarzy

Zagłębie Lubin niezmiennie ginie w swoim marazmie. Właściwie co lato, kiedy zapowiadamy nowy sezon „Miedzowych”, można by zrobić manewr w stylu kopiuj, wklej. Te same frazesy, podobne schematy, drużyna bez głośnych wzmocnień i rażących ubytków. Rok temu pisaliśmy: Stabilizacja ma pokonać przeciętność. Przepis na lepsze Zagłębie, część 2115. Teraz nie będziemy stawiać tak wygórowanych oczekiwań, akurat po tym, jak w Lubinie znowu pokłócili się z własnymi pomysłami i wyrżnęli o krawężnik.

Brak jakości i spójnego planu. Zagłębie Lubin na liście do odstrzału

Miało być lepiej, nowocześniej, stabilniej. A skończyło się na tym, że lubinian prowadziło ostatnio trzech trenerów. Teraz – z całym szacunkiem do Leszka Ojrzyńskiego – ryzyko powtórki jest na tyle duże, że na miejscu kibiców nie przyzwyczajalibyśmy się do podobizny aktualnego szkoleniowca. Owszem, Ojrzyński utrzymał zespół w Ekstraklasie i wywalczył nowy kontrakt. Ale czy to człowiek, który może wnieść Zagłębie Lubin na wyższy poziom? Czy to fachowiec, który rozpalałby wyobraźnię prezesa klubu tak jak wcześniej Marcin Włodarski, nawet jeśli był on nieudanym eksperymentem? Mamy spore wątpliwości, co oczywiście nie oznacza, że misja pana Leszka jest z góry skazana na niepowodzenie.

Reklama

Zagłębie Lubin – zapowiedź sezonu 2025/2026

A jest to misja, powiedzmy sobie wprost, nastawiona przede wszystkim na utrzymanie w Ekstraklasie. W ostatnich latach zbyt wiele razy powtarzaliśmy, że Zagłębie Lubin mogłoby powalczyć o regularny byt w najlepszej ósemce, a przy takim finansowaniu, jakie oferuje KGHM, raz na jakiś czas może nawet o „coś więcej”. Sęk w tym, że ani Zagłębie nie robiło kroków naprzód, ani też reszta stawki nie siedziała bezczynie, co pokazują przykłady Widzewa, ale też zeszłorocznych, bardziej ekscytujących i przemyślanych projektowo niż lubinianie beniaminków.

Pozostaje zadać sobie wręcz pytanie, czy dzisiaj „Miedziowym” nie jest bliżej do losu Śląska niż do, powiedzmy, Motoru czy Cracovii? Pytanie zasadne przy prostej grze, jaką oferuje Leszek Ojrzyński, a także przy zespole, który na tę chwilę wcale nie jest lepszy niż rok temu. A może być przecież gorzej, do czego przejdziemy później.

Zagłębie doprowadziło nas do momentu, gdy mimowolnie porównujemy jego potencjał bardziej do beniaminków i drużyn, które mają w Ekstraklasie dłuższy staż, ale też cierpią na podobny problem stagnacji. Ba, poprzedni sezon pokazał, że może obronić się nawet komplet niedawnych pierwszoligowców, a to naprawdę zła informacja dla „Miedziowych”. Słabszych ubyło, Motor czy GKS mają niezłe perspektywy, Piast raczej jest za dobrym średniakiem, choć z nowym trenerem to mała zagadka, a podobnie w kontekście określonej, wystarczającej liczby punktów, można powiedzieć o Radomiaku czy Koronie.

Po sezonie „tuż nad kreską” brakuje perspektyw na odbicie się

Naprawdę nie trzeba być antyfanem Zagłębia, żeby uczciwie przyznać, że tuż przed startem rozgrywek klub z Lubina jest jednym z pierwszych, o ile nie pierwszym w kolejce do odstrzału po beniaminkach.

Przez brak fundamentów i wachlowanie koncepcjami na to, czym Zagłębie ma być, bardziej niż kiedykolwiek widzimy w „Miedziowych” potencjalnego spadkowicza. Zwłaszcza że nieporządek zapanował nie tylko w biurach, ale też na boisku. Kibice już wyrazili swoje niezadowolenie choćby w sytuacji, gdy Burić i Woźniak otrzymali nowe kontrakty. Klub stwierdził, że w wyniku automatycznego przedłużenia, co jednak zostało podważone w mediach. Zaczęły pojawiać się argumenty o niepotrzebnym trzymaniu emerytów i braku konkretnych wzmocnień, co w połączeniu mogło dawać poczucie, że lepsze dni nie nadejdą.

I mimo że jesteśmy po kilku transferach Zagłębia, tydzień przed startem ligi, coś w tym faktycznie jest. Co więcej, klub przez ostatni miesiąc, zamiast skupić się na poprawie otoczki, zdążył w absurdalny sposób pokłócić się z jednym z dziennikarzy, Filipem Trokielewiczem, publicznie zarzucając mu pisanie nieprawdy. Ale fakty są takie, że prywatną wycieczką na portalu X zaszkodził wyłącznie sobie.

Może gdyby Zagłębie miało po swojej stronie ciekawy projekt sportowy, wyniki, fajne transfery, albo chociaż rzeczywistość zgodną z zapowiedziami – okej, mogłoby wtedy rozstawiać ludzi, którzy nieprzychylnie wypowiadają się o klubie, po kątach. Sęk w tym, że „Miedziowi” cierpią w ostatnim czasie na deficyt pozytywnych argumentów.

Transfery tyłka nie urywają, a kadra zapowiada się na podobną lub gorszą

Niech wybrzmi, że na razie najlepszą wieścią jest sprowadzenie Kosidisa. Napastnika, który spadł z Puszczą i nijak nie dał się zapamiętać jako świetny snajper. Do tego wykupienie Yakuby, który… tak, też spadł z Puszczą i w defensywie zdarzały mu się mecze katastrofalne. Skrzydła ma rozruszać Sypek, powracający wychowanek, który może pójść na fali po niezłym roku w Widzewie. To akurat ciekawy transfer, przyznajmy. Ale jak dodamy jeszcze Lukę Lucicia z ligi chorwackiej, przy którym z automatu trzeba postawić znak zapytania ze względu na niski procent powodzenia zagranicznych ruchów Zagłębia, wyjdzie nam, że w Lubinie brakuje gwarancji jakości na poziomie Ekstraklasy wśród nowych twarzy.

Co więcej, jedną nogą poza Zagłębiem jest Dawid Kurminowski i Tomasz Pieńko, a mówi się też o odejściu Marka Mroza. Dla uświadomienia: cała trójka w poprzednim sezonie uzbierała 21 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej. Nie twierdzimy, że to dużo i Lubin opuszczą wielkie gwiazdy. Ale nawet jeśli można na nich zarobić, zwłaszcza na Pieńce, to był taki wkład w ofensywę, którego nie da się, ot tak, zastąpić.

Narracja byłaby inna, gdyby Zagłębiu udało się sprowadzić Leonardo Rochę z Rakowa, ale ten temat na razie stanął w miejscu. Nie możemy więc tu i teraz powiedzieć, że klub się faktycznie wzmocnił. Stan na 11 lipca jest taki, że wykonane ruchy na rynku w większości budzą obawy, a że na horyzoncie widać przede wszystkim osłabienia, maluje nam się kadra na miejsca maksymalnie 12-15 w tabeli.

Przeciętność z wyjątkami. Zagłębie może zaskoczyć tylko kilkoma ciekawymi Polakami

Mimo posiadania kilku niezłych piłkarzy, takich jak Michalski, Dąbrowski, Wdowiak czy Szmyt, a także młodych, których warto obserwować (np. Kocaba, Orlikowski, Reguła), Zagłębie wypada po prostu przeciętnie. Brakuje kogoś, kto porwałby tłumy i dał 10 pewnych bramek w sezonie. Nie ma też skrzydłowych regularnie dostarczających liczby i pewnej linii obrony. Właściwie gdzie nie spojrzymy, tam bez problemu znajdziemy jakieś „ale”. Trudno, żeby było inaczej, skoro zapowiada się na to, że zobaczymy niemal to samo Zagłębie, które w 2025 roku walczyło o utrzymanie, jedynie po minimalnym liftingu.

Problem w tym, że nawet beniaminkowie na części pozycji potrafią wyglądać ciekawiej, sprawiając wrażenie lepiej przygotowanych na elitę, niż „Miedziowi”. To poważny znak ostrzegawczy. Tym razem latem, a nie jak zazwyczaj – przed rundą wiosenną, która równała do ziemi wszelkie ambicje z letnich dyskusji o potencjale Zagłębia.

Transfery przychodzące w letnim okienku:

  • Michalis Kosidis (wcześniej AEK Ateny B, za 1 mln euro)
  • Roman Yakuba (wcześniej Puszcza Niepołomice, za 650 tys. euro)
  • Jakub Sypek (wcześniej Widzew Łódź, wolny zawodnik)
  • Luka Lucić (wcześniej Slaven Belupo, wolny zawodnik)

Transfery wychodzące w letnim okienku:

  • Luis Mata (Kairat Ałmaty)
  • Alexander Abrahamsson (ETO FC Gyor)
  • Rafał Adamski (Pogoń Grodzisk Mazowiecki)
  • Michał Matys (Stal Mielec, wypożyczenie)
  • Jarosław Jach (bez klubu)

Najlepsza wiadomość przed sezonem:

Młodzi piłkarze. W nich nadzieja, to znaczy: na przykład po odejściu Pieńki (o ile do niego dojdzie) może któryś z nich weźmie na siebie większą odpowiedzialność i rozwinie się na tyle dobrze, żeby zaistnieć poza przepisem o młodzieżowcu. Coś takiego w zalążku pokazał w końcówce zeszłej kampanii choćby 18-letni Marcel Reguła. Czekamy na więcej.

Najgorsza wiadomość przed sezonem:

Trener Ojrzyński nie ma mocnej pozycji i seria złych wyników może go wysadzić. To samo tyczy się prezesa, a to z kolei oznacza, że Zagłębie podchodzi do sezonu 2025/2026 na kruchych fundamentach. Ostatnie tygodnie przygotowań kadry też nie pomagają wierzyć, że może być znacznie lepiej. Jeśli do końca lipca „Miedziowi” nie ściągną jakichś kozaków, istnieje wysokie prawdopodobieństwo na powtórkę z rozrywki.

ZAPOWIEDZI SEZONU EKSTRAKLASY NA WESZŁO:

Fot. Newspix

42 komentarzy

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama