Reklama

Grosicki namaszcza następców, a Probierz powtarza: nie mamy skrzydłowych. Kto ma rację?

Przemysław Michalak

08 czerwca 2025, 08:17 • 5 min czytania 12 komentarzy

Kamil Grosicki zakończył reprezentacyjną karierę, co oznacza, że szeregi kadry opuścił ostatni klasyczny skrzydłowy z prawdziwego zdarzenia. Jeśli Michał Probierz konsekwentnie będzie się trzymał ustawienia z trójką stoperów i wahadłowymi, nieprędko doczekamy się następców „Grosika”, mimo że on sam właśnie ich wskazał.

Grosicki namaszcza następców, a Probierz powtarza: nie mamy skrzydłowych. Kto ma rację?

Piłkarz Pogoni Szczecin symbolicznie namaścił do tej roli Jakuba Kamińskiego i Mariusza Fornalczyka. Możliwości tego drugiego zna doskonale, bo grali razem w barwach Portowców.

Reklama

Jednocześnie Michał Probierz upiera się, że w tym momencie brakuje nam na bokach pomocy zawodników o wystarczająco wysokiej jakości.

Nie mamy skrzydłowych i ich nie wyczarujemy. Nie będę na bokach ustawiał obrońców albo środkowych pomocników, bo nie chcę zabijać kreatywności poszczególnych zawodników – powtórzył pod koniec maja w TVP Sport.

Czy faktycznie jest aż tak źle? Sprawdźmy.

Skrzydłowi w reprezentacji Polski. Jaki mamy stan posiadania?

Na dziś najbardziej renomowanymi zawodnikami, których moglibyśmy rozpatrywać pod kątem gry na skrzydłach w biało-czerwonych barwach są Nicola Zalewski, Przemysław Frankowski i wspomniany Kamiński.

Problem w tym, że cała trójka w karierze klubowej od dawna rzadko pojawia się na boisku w tej roli albo wręcz nie pojawia się wcale – jak Frankowski, który po raz ostatni typowym skrzydłowym był jeszcze w czasach MLS. Zalewski był nim pukając do pierwszego zespołu Romy, ale dopiero jako wahadłowy zaczął występować regularnie i także w Interze gra głównie na tej pozycji. Zdarzały się wyjątki po przeprowadzce do Nerrazzurrich, wtedy jednak stawał się jedną z dwóch „dziesiątek” w ustawieniu 3-4-2-1.

Teoretycznie więc można przyznać rację Probierzowi. Absolutnie nie mamy jednak przekonania, że nie warto byłoby sprawdzić, jak w systemie czwórkowym funkcjonowalibyśmy z bokami Cash-Frankowski i Kamiński-Zalewski. Jeden z drugim mogliby się uzupełniać w ofensywie, a w defensywie nikt by nie odpuszczał, bo w klubie od lat był w tym aspekcie obarczany dużą odpowiedzialnością.

Jakub Kamiński i Nicola Zalewski zdominują lewe skrzydło reprezentacji na lata? 

Niewątpliwie przy zastosowaniu tego rozwiązania byłby problem z głębią składu. Żaden inny polski skrzydłowy nie robi dziś nawet przyzwoitej kariery w Europie.

Michał Skóraś na dłuższą metę okazał się za słaby na Club Brugge, który chce go sprzedać, ale podobno sam zainteresowany wolałby zostać i dać sobie jeszcze jedną szansę. W ostatnim sezonie niby rozegrał łącznie aż 41 meczów, tyle że złożyły się one na zaledwie tysiąc boiskowych minut, a jedyne ofensywne konkrety (dwa gole) wychowanek MOSiR-u Jastrzębie Zdrój zaliczył w Pucharze Belgii.

Wyjściowe nazwiska są, gorzej ze zmiennikami

A on i tak radzi sobie lepiej niż wielu jego rodaków. Kamil Jóźwiak nawet w drugiej lidze hiszpańskiej nie stał się ważną postacią Granady i jest na wylocie z klubu. Dominik Marczuk nie rzuca na kolana w MLS. Tutaj… lista naszych skrzydłowych z lig zagranicznych zaczyna się kończyć. Okej, jest jeszcze Jan Faberski, który teraz jedzie na obóz z Ajaxem, ale jego premierowy sezon w dorosłym futbolu nie zapowiada niczego wielkiego. Cztery gole i trzy asysty w trzydziestu czterech meczach dla rezerw amsterdamczyków w ultraofensywnej drugiej lidze holenderskiej w żaden sposób nie imponują, choć są parametry, które pokazują jego grę w lepszym świetle.

Zostaje nam krajowe podwórko, a tutaj oczywiście wszystkie oczy kierują się na Fornalczyka. Już można było zacząć wątpić, czy kiedyś w końcu jego talent eksploduje, ale tej wiosny doczekaliśmy się. Skrzydłowy Korony przestał być jeźdźcem bez głowy i stał się jednym z największych wygranych drugiej części sezonu w Ekstraklasie. Nie można jednak zapominać, że tak naprawdę nie rozegrał jeszcze nawet jednej pełnej rundy na bardzo dobrym poziomie, a koniec końców więcej punktów w klasyfikacji kanadyjskiej ma od niego Dawid Błanik, który rozegrał grubo ponad 1100 minut mniej. Miejmy nadzieję, że spodziewany transfer do Widzewa pozwoli Fornalczykowi w harmonijny sposób rozwinąć swoją karierę. Wtedy, kto wie…

Ktoś jeszcze? Debiutu u Probierza doczekał się Michael Ameyaw, ale w Rakowie też nie gra jako skrzydłowy, bo tam po prostu nie ma takiej pozycji. Do tego od dawna męczą go problemy zdrowotne i ten rok na razie spisuje na straty. Na nim nasza lista powoli się kończy.

Generalnie mamy problem z wychowywaniem nieszablonowych skrzydłowych. Większość z nich to przede wszystkim wytrzymali biegacze, wykręcający dobre liczby jeśli chodzi o pokonywane kilometry i sprinty, ale mający wyraźne ograniczenia w działaniach z piłką w ofensywie. Przez to w skali wymagań lig zachodnich są na granicy przekwalifikowania do roli prawych obrońców lub wahadłowych. Taką drogą jeszcze w Ekstraklasie przeszedł Arkadiusz Pyrka i jako boczny defensor trafia do Bundesligi. Może za parę miesięcy stanie się kolejnym ciekawym wariantem do rozważenia. Tego mu życzymy.

Z drugiej strony, na wielu innych pozycjach wcale nie mamy większego komfortu. Nawet na środku obrony, gdzie przecież musi zagrać aż trzech zawodników. Tylko Jakub Kiwior ma dziś status ewidentnie ponadprzeciętny w europejskim futbolu, a i tak długo miał problemy z graniem w Arsenalu. Pozostali są zwykłymi rzemieślnikami, którzy w futbolowej hierarchii nie stoją wyżej niż Cash, Kamiński, Frankowski czy Zalewski na swoich pozycjach. A skoro tak, może warto byłoby sprawdzić, czy z obecnym stanem posiadania jednak nie lepiej wrócić do klasycznej czwórki z tyłu i klasycznymi skrzydłowymi, nawet jeśli w reprezentacji nieraz mieliby nimi być obrońcy lub wahadłowi w klubach.

CZYTAJ WIĘCEJ:

Fot. FotoPyk

12 komentarzy

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Piłka nożna

Reklama
Reklama