Raków Częstochowa miał wygrać z Widzewem i to zrobił, choć nie bez turbulencji w końcówce. Nie było jednak cudu w Poznaniu, więc drużyna Marka Papszuna musi zadowolić się wicemistrzostwem kraju.

Zobaczyliśmy dziś Raków w pigułce jeśli chodzi o ten sezon. Długimi fragmentami gospodarze irytowali nieporadnością i usztywniającą schematycznością w ofensywie. Jednocześnie byli bardzo skuteczni w defensywie. Widzew do momentu gola kontaktowego, gdy już rywale grali w dziesiątkę, miał raptem jedną niezłą sytuację. Cybulski nie zdołał trafić w piłkę, której wcześniej nie sięgnął Arsenić i skończyło się na strachu.
Raków Częstochowa – Widzew Łódź 2:1. Prezenty od zespołu gości
Z kolei Raków jak już się trochę rozkręcił po dwóch kwadransach, zaczął w końcu tworzyć konkretniejsze zagrożenie. Gol Baratha nie został uznany z powodu wcześniejszej ręki Brauta Brunesa, ale już w doliczonym czasie przed przerwą Shehu potraktował łokciem węgierskiego pomocnika i Tomasz Kwiatkowski po obejrzeniu powtórek podyktował rzut karny. Na boisku nie było już Iviego Lopeza, któremu odnowiła się kontuzja, więc ponownie piłkę na wapnie ustawił Brunes i okazał się pewnym egzekutorem.
Zaraz po zmianie stron mający dziś katastrofalne momenty Therkildsen stracił piłkę jak amator przed swoją bramką i Patryk Makuch po minięciu Gikiewicza podwyższył prowadzenie. Napastnik częstochowian powinien mieć dublet, ale drugą w tym spotkaniu jedenastkę wykonał źle – Gikiewicz odbił jego strzał i zatrzymał też dobitkę Amorima, który karnego wywalczył. Inna sprawa, że faul Krajewskiego akurat był wątpliwy, wahadłowy Medalików bardzo dużo dołożył od siebie.
Raków spokojnie mógł zamknąć mecz nie tylko Makuchem, bo jeszcze po rajdzie Silvy Barath obił poprzeczkę, a Diaz jakimś cudem trafił w rękę Gikiewicza zamiast w bramkę.
I nagle zrobiło się niewesoło. Tudor obejrzał drugą żółtą kartkę i przy okazji doznał urazu, a Widzew w końcu zrobił coś z przodu. Gospodarze poczuli się nerwowo. Nerwowo tym bardziej, że zapewne wszyscy kątem oka widzieli, że Piast przycisnął Lecha w ostatnich minutach i ma szansę wyrównać, co oznaczałoby mistrzostwo dla Rakowa, o ile ten nie pokpi sprawy.
Lech jednak dowiózł 1:0 i teraz to on świętuje. Raków, jak konsekwentnie powtarzał Papszun, jest małym klubem, więc z drugiego miejsca też powinien się cieszyć, ale chyba nikt nie uwierzy, że za kulisami w jego szeregach nie będzie złości i poczucia zmarnowanej szansy. Drużyna z Częstochowy w ostatnich ośmiu kolejkach aż cztery razy potraciła punkty i na własne życzenie zeszła z tronu. To po prostu musi boleć. Puchary jednak są, mamy więc nadzieje, że trener Papszun doczeka się pierwszego większego sukcesu na froncie międzynarodowym.
Zmiany:
Legenda
PRZEMYSŁAW MICHALAK
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Sousa to MVP, Zieliński – najlepszy trener. Janczyk wybiera najlepszych w Ekstraklasie
- Jak głosował Przemysław Michalak i dlaczego? Poznaj kulisy narady w Canal+
- Nominacje za sezon 2024/25 w Ekstraklasie. Jak głosował Wojciech Górski?
- Jacek Klimek szantażował trenera Stali? “Zapowiedział, że będzie nas niszczył”
- Żona Kallmana żegna Polskę: Benjamin był nikim, nienawidzony przez fanów
- Czy Raków wyciągnął już konsekwencje wobec kibiców-rasistów?
- Feio miał odpowiedzieć Legii. “Nie podpisał kontraktu”
fot. NewsPix.pl