– Ile za ten bilet na mecz? – A, trzy kilo dorsza i dorzucisz pan jeszcze z kilogram polędwicy z renifera. Myślicie, że to jaja? Nie, takie rzeczy faktycznie dzieją się Norwegii przy okazji spotkania Bodo/Glimt z Tottenhamem w półfinale Ligi Europy. Ale spokojnie, pożywienie nie jest obowiązującą walutą w tym skandynawskim kraju, nie musicie wymieniać złotówek na mięso, kiedy wybieracie się na wycieczkę do Oslo. Opisany wyżej barter to sposób norweskich kibiców na obejście zakazu odsprzedaży wejściówek.

Portal nrk.no, opisuje historię Torbjorna Eide, producenta boknafisk, czyli podsuszanego dorsza atlantyckiego, przysmaku kuchni lofockiej. Torbjorn był jednym z tych, którzy zapisali się do liczącej ponad 40 000 osób kolejki po bilety na hitowe starcie Bodo z Tottenhamem. Bilety, których udostępniono mniej niż pół tysiąca.
Ryba i mięso renifera za bilety na mecz. To nie żart, to Norwegia
Skąd taka mała dostępność? Sam stadion Bodo jest niewielki, liczy około 8200 miejsc. Większość z nich przypadła posiadaczom karnetów, a część została rozdysponowana przez UEFA. Do otwartej sprzedaży trafiło więc zaledwie 480 wejściówek. Przy zainteresowaniu rzędu kilkudziesięciu tysięcy osób, zdobycie biletów niemal graniczyło z cudem.
No dobra, ale co z rynkiem wtórnym? Przecież to standard, że bilety na najważniejsze wydarzenia rozpływają się w kilka minut, a już chwilę później można znaleźć w internecie oferty zakupu z drugiej ręki, najczęściej z bardzo wysoką przebitką. Tylko że w Norwegii taki proceder jest nielegalny.
Jeśli ktoś chce zdobyć bilet, musi działać kreatywnie, i tak też do tematu podszedł Torbjorn. Zamieścił ogłoszenie, w którym zaoferował pięć kilo wspomnianego dorsza w zamian za bilet na półfinał Ligi Europy. Norweg liczył, że ktoś skusi się oddać swoją wejściówkę za towar, który w tej części kraju jest trudno dostępny.
– Naprawdę nie wierzyłem, że to zadziała, ale potem pojawił się facet, który chciał spróbować boknafisk – opisuje sprawę norweski kibic na łamach „nrk.no”.
Apetyt na rybę większy od chęci obejrzenia meczu
I rzeczywiście, znalazł się smakosz, u którego pragnienie spróbowania tego rybnego rarytasu zwyciężyło nad chęcią zobaczenia na żywo historycznego starcia norweskiej drużyny z angielskim gigantem. Skorzystał też z niewątpliwej okazji – rynkowa wartość delikatesu była około pięć razy wyższa niż cena biletu. Co prawda okazało się, że osoba, która zdecydowała się przystać na ten biletowo-rybny deal i tak nie wykorzystałaby swojej wejściówki.
Co jeszcze można w Norwegii przehandlować za bilet na mecz?
Niejaki Nils Erik Oskal, zainspirowany kreatywnością Torbjorna, postanowił zaoferować za wejściówkę… pięć kilo polędwicy z renifera.
– Byłem 40 000. w kolejce, czy coś takiego, a zostało mi trochę dodatkowego mięsa – wyjaśnił Oskal, cytowany przez nrk.no. – Nie był to tani bilet, biorąc pod uwagę, ile zazwyczaj kosztuje mięso renifera. Ale tak naprawdę chodzi o to, że mogę przeżyć coś wspaniałego – stwierdził Norweg.
My też uważamy, że to wspaniałe. Wczoraj Lech Poznań pochwalił się „sold outem” na mecz ostatniej kolejki sezonu z Piastem Gliwice. Jeśli macie bilet, to przyznajcie, nie wymienilibyście go za – powiedzmy – karton rogali świętomarcińskich? My musielibyśmy się poważnie zastanowić.
CZYTAJ WIĘCEJ O EUROPEJSKICH PUCHARACH NA WESZŁO:
- Arsenal jeszcze nie dojrzał. A PSG już wie, ile to może trwać
- Arteta: Byliśmy najlepszą drużyną w tych rozgrywkach
- Francuzi przed historyczną szansą. Czekają na triumf w Europie od prawie 30 lat
Fot. Newspix