Warta Poznań to klub pozbawiony chuligańskiego pierwiastka, a mimo to… dołącza do chuligańskiego bojkotu i podobnie jak większość piłkarskiej Polski nie zamierza wpuścić na swój stadion kibiców Wisły Kraków. „Zieloni” różnią się od pozostałych klubów tym, że nie wymyślają na swoim obiekcie dziwnych usterek, a mówią otwartym tekstem. – Obawiamy się reakcji szeroko pojętego środowiska kibicowskiego. Nasi kibice są powszechnie nazywani piknikami. Nie chcemy, żeby mieli być dotknięci rewanżem czy ostracyzmem w związku z tym, że staliśmy się łamistrajkami – mówi Artur Meissner, prezes Warty, w rozmowie z Weszło.
Dokładnie 5 kwietnia dojdzie do starcia obu klubów w ramach rozgrywek I ligi. Przed weekendem gospodarze opublikowali oświadczenie, w którym przekazali informację o zamknięciu sektora gości dla wiślaków.
W trosce o bezpieczeństwo kibiców Zarząd Klubu podjął decyzję o zamknięciu sektora gości na mecz z Wisłą Kraków w dniu 5 kwietnia.
Jesteśmy zmuszeni do podjęcia takiej decyzji ze względu na trwający w środowisku kibicowskim konflikt dotyczący wpuszczania zorganizowanych grup… pic.twitter.com/lRBGBNOEaW
— Warta Poznań (@WartaPoznan) March 28, 2025
Dlaczego Warta bojkotuje kibiców Wisły? Prezes tłumaczy
Z komunikatu jasno wynika, że wpuszczenie delegacji z Krakowa na trybuny wiązałoby się z zagrożeniem nie tylko dla samego meczu, ale i dla lokalnej społeczności oraz dzieci mieszkających w pobliskiej bursie. W rozmowie z Weszło prezes Warty dorzuca jeszcze jeden, prawdopodobnie najważniejszy argument – strach przed reakcją chuliganów.
– Dlaczego zakazujecie kibicom Wisły wejścia na stadion?
Artur Meissner: – Obawiamy się reakcji szeroko pojętego środowiska kibicowskiego. Nie jest tajemnicą, że toczy się spór, a my jako mały klub niejako jesteśmy w tę całą sytuację wmieszani. Dla nas jest ona patowa, bo żadne z rozwiązań nie jest dobre i cokolwiek wybierzemy, to nie wyjdziemy z tego bez szwanku. Uznaliśmy, że na koniec najważniejsze jest bezpieczeństwo naszych kibiców. I nie mówię tylko o bezpieczeństwie na obiekcie, w dniu meczu, a też o bezpieczeństwie w szerszej perspektywie, przy okazji innych meczów i wyjazdów.
– Nasi kibice są powszechnie nazywani piknikami. Nie chcemy, żeby mieli być dotknięci jakimś rewanżem czy ostracyzmem w związku z tym, że staliśmy się jakimiś łamistrajkami w tej całej historii. Próbowałem zorientować się w tej sytuacji na tyle, ile mogłem. Rozmawiałem z innymi prezesami w I lidze o tym, jak oni podejmowali tę decyzję. Byłem też w kontakcie z Jagiellonią, pytałem, czy są szanse na to, że na mecz o Superpuchar pojadą kibice. To mówi samo za siebie – jest pewien konflikt. Wyszliśmy z założenia, że odmowa przyjazdu kibicom z Krakowa to rozwiązanie… nie wiem, czy najbezpieczniejsze, ale na pewno najmniej szkodliwe.
– Co mogłoby się stać, gdybyście wpuścili kibiców Wisły na swój stadion?
– Mimo że nie wpuszczamy kibiców, mecz i tak będzie miał status podwyższonego ryzyka. Nie gramy u siebie, a w Grodzisku. Tamtejsza komenda policji jest jedną z mniejszych w regionie. Żeby przygotować się na ewentualne ekscesy, musi zamówić posiłki z zewnątrz. Nie jest tajemnicą, że kibice Wisły – mimo że nie są wpuszczani – przyjeżdżają na mecze i stoją pod stadionem. My nie wiemy, co może się wydarzyć. I nie mówię tutaj, że musieliby zrobić coś kibice Wisły, bo mogliby zrobić coś też inni kibice – nie wiem, jacy – którzy zareagowaliby na przyjazd tych z Krakowa…
– Drugi aspekt – zostalibyśmy okrzyknięci łamistrajkami. Konsekwencje mogłyby być wyciągnięte na innych meczach, gdzie nasi kibice jeżdżą. Mamy niewielką grupę sympatyków jeżdżących regularnie na wyjazdy. Część kibiców nie przychodzi na mecze do Grodziska, gdyż czeka na nasz powrót do Poznania, ale w delegacje jeżdżą. Zdaję sobie sprawę, że przy okazji okrzyknięcia nas łamistrajkami mogłyby być wyciągnięte konsekwencje wobec naszych kibiców.
– Jesteście zastraszeni przez chuliganów?
– Tak bym tego nie nazwał. Ale zdaję sobie sprawę, że te mniejsze kluby, będące poza środowiskiem chuligańskim, poprzez podjęcie takiej decyzji mogłyby zostać w to wszystko wciągnięte i znaleźć się na świeczniku.
– A czy sami kibice Wisły Kraków stanowią według was zagrożenie? W oświadczeniu piszecie o potencjalnym niebezpieczeństwie dla kibiców, lokalnej społeczności i dzieci z bursy.
– Kibice Wisły zdają sobie sprawę, że są na świeczniku i zakładam, że gdybyśmy ich wpuścili, to pewnie zachowaliby się poprawnie. Ale nie wiem kto i w jaki sposób by zareagował, gdyby pojawili się na stadionie. Automatycznie mogliby pojawić się też inni kibice, a wraz z nimi sytuacje, nad którymi moglibyśmy nie zapanować. Nie chciałbym później rozstrzygać, kto pierwszy rzucił kamień. Proszę wybaczyć, to nie jest po naszej stronie.
– Wasza reakcja jest sprawiedliwa wobec kibiców Wisły, którzy są ofiarami bojkotu? Stawiał się pan w ich sytuacji?
– Odwrócę to pytanie – czy to sprawiedliwe, że na mniejszy klub, będący na peryferiach świata kibicowskiego, rzuca się odpowiedzialność za rozwiązywanie takich problemów? Chcielibyśmy, żeby na każdym meczu byli kibice gospodarzy i gości, bo to zawsze podnosi rangę wydarzenia i daje większe szanse na wpływy. A my – jako społeczność, która jest postrzegana jako “pikniki”, niewielka, rodzinna – byliśmy zawsze z dala od takich problemów i dylematów. Mam wrażenie, że jakiej byśmy nie podjęli decyzji, będzie ona w tej sytuacji zła.
– Puentując – dołączacie do bojkotu kibiców Wisły Kraków dla własnego bezpieczeństwa?
– Nie ma dobrego wyjścia z tej sytuacji, nie ma salomonowego rozwiązania. Decydujemy jak decydujemy – dla bezpieczeństwa naszych kibiców.
* * *
Warta Poznań ewidentnie nie ma nic do wiślaków, ale nie wpuści ich, bo boi się reakcji chuliganów.
Czy naprawdę żyjemy w dyktaturze kiboli, którzy będą teraz dyktować, kto może, a kto nie może wchodzić na stadiony?
WIĘCEJ O BOJKOCIE KIBICÓW WISŁY:
- Jarosław Królewski podpisał “pakt”. “Tępię patologię i bzdurny bojkot”
- Kulesza postawił się Jadze dla dobra Wisły. Trzeba pochwalić!
JAKUB BIAŁEK
Fot. newspix.pl