Wydawało się, że Radomiak, który zimą ściągnął wielu piłkarzy, jest zespołem, działającym bez składu i ładu. Mogliśmy też sądzić, że Legia Goncalo Feio wraca na dobrą ścieżkę i może się włączyć do walki o mistrzostwo. Tymczasem ten skazywany na piłkarską mierność Radomiak zagrał dziś, zwłaszcza w pierwszej połowie, kapitalnie. A raczej – Capita-lnie, biorąc pod uwagę, który zawodnik, pędzący po boisku jak Usain Bolt, był bohaterem spotkania. Legia natomiast prezentowała się dzisiaj tak, jakby zamiast na boisku, postanowiła wystąpić na Mazurskim Lecie Kabaretowym. Po kompromitujących błędach bramkarza i obrońców zasłużenie przegrała 1:3.
Gdy przed wyjściem piłkarzy na boisko na stadionie Radomiaka zaczęła się gra świateł, był występ skrzypaczki i efektowne wyczytanie składu, spora część kibiców, mając w głowie ostatnie fatalne wyniki, mogła sobie pomyśleć, że to będzie najlepsze, co zobaczą tego wieczoru w wykonaniu gospodarzy. Po kilku minutach spotkania ci fani tylko utwierdzili się w tym przekonaniu – rzut wolny dla Legii, takie sobie dogranie w pole karne, ale piłkarze Radomiaka zachowali się tak, jakby normalne wybicie piłki przekraczało ich możliwości. Do tej dopadł Bartosz Kapustka i pach, trafił lewą nogą, pewnie, do siatki.
Legia prowadzi w Radomiu!
Bartosz Kapustka zachował zimną krew i strzałem z dystansu z pierwszej piłki otworzył wynik spotkania
Mecz trwa w CANAL+ SPORT 3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/zr8n1cU2RX pic.twitter.com/o4OfPj9bCZ
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) February 22, 2025
Co zrobił Hiszpan?
Ktoś wtedy spodziewał się, że Radomiak odwróci mecz?
Że nie dojdzie do powtórki z Łodzi, gdzie beznadziejny ostatnio Widzew skompromitował się w meczu z Pogonią?
Ktoś spodziewał się, że Radomiak będzie odważny, efektowny i odda aż 11 strzałów w pierwszych 33 minutach?
Że Kapustka po kilkudziesięciu minutach będzie wściekał się na kolegów?
Tymczasem to wszystko przy ulicy Struga miało miejsce.
Wiedzieliśmy, że skrzydłowy Radomiaka, Capita Capemba, jest ciekawym piłkarzem, jednak uważaliśmy go raczej za takiego jeźdźca bez głowy – niezwykle szybkiego gościa, który często nie wybiera na boisku najlepszych rozwiązań. Ale że ten facet będzie w stanie aż tak błyszczeć na tle Legii Goncalo Feio? Kolejne zaskoczenie.
Po stracie gola Radomiak ruszył do przodu i najgroźniejszy był właśnie reprezentant Angoli. W 17. minucie piłka trafiła do Abdoula Tapsoby. To jedna z wielu nowych twarzy w Radomiaku – napastnik z Burkina Faso, który też ma coś w sobie. Dziś pokazał, że dobrze gra tyłem do bramki, jest silny i jednocześnie niezły w grze kombinacyjnej. Tapsoba idealnie odegrał piłkę do Capity, ale wydawało się, że za chwilę wybije ją na aut stoper Legii, Sergio Barcia. Tymczasem Hiszpan nagle przestał biec do piłki, jakby się zawahał, i został przez Capitę brutalnie zabrany “na karuzelę”. Strzał, gol. Lepiej mógł też w tej sytuacji zachować się bramkarz gości, Vladan Kovacević.
Capita Capemba!
Świetna akcja indywidualna kończy się wyrównującym golem
Mecz trwa w CANAL+ SPORT 3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/zr8n1cU2RX pic.twitter.com/QpiXq5RRzY
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) February 22, 2025
Ziółkowski też był bezradny
Goncalo Feio miał przed meczem pewien problem z zestawieniem linii obrony. Z powodu kontuzji wypadli dwaj podstawowi stoperzy: Radovan Pankov i Steve Kapuadi. W Radomiu od pierwszej minuty zobaczyliśmy Barcię i Jana Ziółkowskiego. Ten drugi to spora nadzieja polskiej piłki, w Legii najczęściej nie zawodził, ale dziś zupełnie nie radził sobie najpierw w fizycznych starciach z Tapsobą, a później w pojedynkach z Capembą. Symboliczna była sytuacja, gdy Ziółkowski ledwo wyprzedził Capitę i wybił piłkę na aut, choć jego przeciwnik miał do pokonania dużo większy dystans. Capita w pierwszej połowie się bawił. A to ośmieszył rywala, a to sprytnie próbował lobować bramkarza. Wreszcie, to on dopadł do piłki (kolejny błąd Ziółkowskiego) i zagrał wzdłuż bramki, a do siatki skierował ją kapitan Radomiaka, Jan Grzesik.
Legia schodziła na przerwę, przegrywając 1:2, a mogła w tym czasie stracić i cztery gole. W drugiej części gry to ona ruszyła do ataku i zrobiło się parę razy gorąco pod bramką Radomiaka, ale później goście znów postanowili się kompromitować. Najpierw Ziółkowski, który mógł sprawić, że Capemba znów trafi do siatki (będzie jeszcze go faulował i dostanie żółtą kartkę), a niedługo później Kovacević, który wypuścił piłkę z rąk po zderzeniu z Barcią i ta żenująca pomyłka zakończyła się trzecim golem dla gospodarzy. Po tym golu na boisku działo się już sporo mniej.
Radomiak prowadzi 3:1!
Kovacevic wypuszcza piłkę, a czujny Saad Agouzoul wykorzystuje okazję na podwyższenie prowadzenia!
Mecz trwa w CANAL+ SPORT 3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/zr8n1cU2RX pic.twitter.com/RVpcEH6W9d
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) February 22, 2025
Radomiak zagrał świetnie, zwłaszcza w pierwszej połowie, mimo że wystąpił dziś w eksperymentalnym składzie. Nie tylko Legia miała środek obrony, o który można było się trochę bać. W drużynie gospodarzy obok Steve’a Kingue’a wystąpił w tej formacji nowy zawodnik, Saad Agouzoul. Marokańczyk miał sporo szczęścia – w jednej z sytuacji interweniował bardzo ryzykownie we własnym polu karnym, ale udało mu się trafić w piłkę. W drugiej – w sumie też miał farta, bo to pod jego nogi spadła piłka po “wielbłądzie” bramkarza, więc bez problemu trafił na 3:1. Taki wynik utrzymał się już do końca meczu, choć Pedro Perotti miał jeszcze w doliczonym czasie świetną okazję na 4:1.
Emocji nie potrafili powstrzymać obaj szkoleniowcy. Najpierw Joao Henriques, a później Feio zostali przed końcem spotkania wyrzuceni na trybuny. Choć, mówiąc szczerze, decyzja sędziego o drugiej żółtej kartce dla trenera Legii wydaje nam się nieco kontrowersyjna.
Radomiak, o którego utrzymanie sporo osób dobrze mu życzących zaczęło drżeć, dziś mógł się bardzo podobać. Nie ma przypadku w tym, że zespół, który na początku roku skompromitował się, przegrywając aż 0:5 z Jagiellonią, z meczu na mecz wygląda coraz lepiej, przede wszystkim fizycznie. Wstrzymamy się jeszcze z tezą, że drużyna Henriquesa ewidentnie idzie do przodu, ale na pewno są pewne powody do optymizmu.
A Legia? Taka Legia, jak dziś, bardziej niż na boisko piłkarskie, nadaje się do kabaretu.
Zmiany:
Legenda
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:
- To była kolejna kompromitacja Widzewa
- Reprezentant Azerbejdżanu blisko Ekstraklasy [NEWS]
- Jak dzieci we mgle. Wisła zlała Ruch Chorzów
Fot. Newspix.pl