Reklama

Tevez w Argentynie. Gra z kumplami w karty, prowadzi Boca po mistrza

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

24 października 2015, 14:00 • 2 min czytania 0 komentarzy

Wiadomo było, że to nie jest zwykły transfer. Carlos Tevez mógł przejść do dowolnego klubu w Europie, mógł nawet zostać w Juventusie, ale zawziął się – musi wrócić do Argentyny, do swoich ziomków, do Boca Juniors. I z każdym kolejnym dniem potwierdza, że jego znaczenie w Buenos Aires nie ogranicza się tylko do wyczynów boiskowych.

Tevez w Argentynie. Gra z kumplami w karty, prowadzi Boca po mistrza

Image and video hosting by TinyPic

O przyczynach powrotu Teveza do Argentyny pisano już wielokrotnie. Jedenaście lat rozłąki to było za dużo. Nie pomagało zdejmowanie koszulki meczowej po strzelanych bramkach w Europie odsłaniające t-shirt z napisem “Fuerte Apache”, jego ukochanym osiedlem, w którym się wychował. Gdzie powstały jego blizny oparzeniowe, gdzie zastrzelono jego ojca, gdzie uciekali przed policją jego przyjaciele. Mówił, że to była szkoła życia. Zorientował się, że w życiu rodzina jest najważniejsza. Dlatego do niej wrócił.

Mógł mieszkać z dala od znajomych, odwiedzać ich tylko od czasu do czasu, sypnąć groszem dla najbiedniejszych, postawić boisko dla dzieciaków. Ale Tevez wkracza z powrotem w mroczny świat swojego osiedla. To zdjęcie, pokazujące jak napastnik Boca Juniors gra z kolegami w karty, mogłoby być przecież okładką DVD z dokumentem o argentyńskich gangach ulicznych i stadionowych. Tevez to ten w białym.

Reklama

Jego drużyna ma dziś swobodną przewagę w tabeli ligi argentyńskiej – prowadzą nad zespołem Rosario Central pięcioma punktami. A w piątek zrobiła olbrzymi krok do awansu do półfinału pucharu Argentyny – pokonała Lanus 2:0. Drugą bramkę zdobył oczywiście Carlos Tevez. I zazdrościmy mu, że ma zaszczyt słyszeć zachwyt kibiców Boca Juniors. Ciarki za każdym razem.

Nawiasem mówiąc – Tevez ma mnóstwo szczęścia, że stadion opuścił w jednym kawałku. Nie dlatego, że jest tak uwielbiany przez własnych kibiców, którzy chcieliby go tylko dotknąć. Nie dlatego, że jest znienawidzony przez resztę, którzy dybali by na każdy jego krok. Dlatego, że bandyci są już na boisku – tak Argentyńczyka na dziesięć minut przed końcem spotkania sfaulował Gustavo Gomez.

Życie Teveza z każdym kolejnym dniem potwierdza, że jest niesamowitym materiałem na dużą, szczerą książkę. Oj, wiele można by było się dowiedzieć o argentyńskiej mentalności.

Reklama

Najnowsze

Hiszpania

Casado o porównaniach do legendy Barcy: Zawsze był dla mnie punktem odniesienia

Kamil Warzocha
0
Casado o porównaniach do legendy Barcy: Zawsze był dla mnie punktem odniesienia

Komentarze

0 komentarzy

Loading...