Pamiętacie jeszcze Rafała Wolskiego? Był kiedyś taki piłkarz, nawet obiecujący, który pokazał kilka udanych zagrań, w tym efektowną bramkę w meczu z Lechią. Za chwilę minie trzy i pół roku od chwili, kiedy to ostatni trener (Maciej Skorża w Legii) ufał mu i traktował go jak piłkarza pierwszej jedenastki. W listopadzie ofensywnemu pomocnikowi stukną 23 lata, a on po raz ostatni regularnie pojawiał się na boisku… jeszcze jako nastolatek.
Od maja 2012 roku przygoda Rafała Wolskiego z piłką wygląda następująco:
– złapał poważną kontuzję
– zdecydował się na transfer do Serie A po pół roku niegrania
– nie poradził sobie w Fiorentinie
– nie poradził sobie w Bari
– nie poradził sobie w Mechelen
Niech za cały komentarz wystarczy, że na przestrzeni trzech i pół roku we wszystkich klubowych rozgrywkach Wolski tylko piętnaście razy zaczął mecz w wyjściowej jedenastce. A to sporo mniej, niż przykładowy Dominik Furman przez ostatnie trzy miesiące. Co więcej, Rafał systematycznie obniża sobie poprzeczkę poprzez wybór coraz słabszych drużyn, a występów wcale mu nie przybywa. W tym sezonie na boisku pojawił się w ledwie pięciu z jedenastu meczów, nie strzelił żadnego gola i nie zaliczył żadnej asysty. Wiele wskazuje, że poziom średniaka ligi belgijskiej – tak samo jak wcześniej poziom średniaka Serie B – to jednak dla Wolskiego zbyt wysokie progi.
Oprócz fatalnych statystyk ukłuła nas jeszcze jedna sprawa. Otóż przed czwartkowym pojedynkiem Legii w Lidze Europy na temat Polaków w Belgii wypowiedział się obrońca Club Brugge, Thomas Meunier. Na łamach Przeglądu Sportowego pojawiła się taka oto wymiana zdań:
Zna pan polskich piłkarzy z ligi belgijskiej? Filipa Starzyńskiego i Rafała Wolskiego z Mechelen?
Tylko Starzyńskiego, grałem niedawno przeciw niemu. Był cofniętym napastnikiem. To zdolny piłkarz, a Lokeren to dobre miejsce, by wypromować się do lepszego klubu. Wolskiego nie kojarzę.
Być może to efekt roztrzepania lub chwilowego zaćmienia, ale to jednak trochę dziwne i niestety dosyć wymowne. Reprezentant Belgii, który już piąty sezon gra w tamtejszej lidze, nie kojarzy zawodnika, który od początku roku – pomimo że często z ławki – już osiemnaście razy pojawił się na boisku w barwach Mechelen. A przecież dziennikarz dodatkowo ułatwił sprawę i wskazał klub, w którym Wolski występuje. Co to może mówić o samej grze Rafała? Jakkolwiek patrzeć, raczej nie możemy napisać, że jest warta zapamiętania.
Zachowując odpowiednie proporcje, podobny status co Meunier ma w polskiej lidze Marcin Kamiński. Też jest mistrzem kraju, też ma na koncie kilka meczów w reprezentacji, też od 2011 roku regularnie grywa w lidze i ma w niej porównywalną liczbę występów. I wyobraźcie sobie teraz, że taki Kamiński wychodzi do mediów i mówi, że nie kojarzy piłkarza, który często wchodzi na boisko w którejś z drużyn środka tabeli, na przykład w Wiśle Kraków. Że oznajmia, iż nie ma pojęcia kim jest Cywka, i że nigdy o nim nie słyszał. Coś takiego musiałoby wywołać niemałą konsternację.
Nie wiemy więc, czy Meunier jest kompletnym ignorantem, czy to raczej Wolski – kiedy już wchodzi na boisko – gra do tego stopnia bezbarwnie, że nie sposób go zapamiętać. Na nieszczęście Rafała wydaje się, że jak zwykle prawda leży gdzieś pośrodku.