Pamiętacie, jak w starych edycjach Football Managera można było w taki sposób poustawiać wytyczne przy rzutach rożnych, że środkowy obrońca waszego zespołu zostawał królem strzelców rozgrywek, dzięki bramkom zdobytym właśnie po kornerach? No to Mikel Arteta jest bliski osiągnięcia czegoś w tym rodzaju z Arsenalem. Kanonierzy przegrywali dzisiaj z Tottenhamem w derbach północnego Londynu, ale wykaraskali się z opresji za sprawą kolejnego już w tym sezonie trafienia po dośrodkowaniu z narożnika boiska.
Jest tylko jeden problem – Arsenal w ogóle nie powinien tego rożnego otrzymać.
Zabójcze kornery
Oddajmy gospodarzom, że to oni lepiej weszli w dzisiejsze spotkanie i mogli prowadzić już po paru chwilach, gdyby tylko większą przytomnością umysłu w polu karnym Kogutów wykazał się Raheem Sterling. No ale Anglik okazję zmarnował, a im dalej w las, tym bardziej statyczne stawały się ataki podopiecznych Mikela Artety, podczas gdy szybkie wypady gości stopniowo zyskiwały na treściwości.
Na papierze Kanonierzy mieli wręcz miażdżącą przewagę, dominowali właściwie w każdym aspekcie, na każdej statystycznej płaszczyźnie, natomiast można było odnieść wrażenie, że są oni aż nazbyt mocno przywiązani do przedmeczowych wytycznych. Że w ich grze brakuje jakiegoś, choćby drobnego elementu spontaniczności. Zupełne przeciwieństwo Spurs z ich gwałtownymi zrywami i defensywą pospinaną na trytytki.
No i, jako się rzekło, to właśnie Spurs otworzyli wynik dzisiejszych derbów. W 25. minucie do siatki trafił Heung-min Son.
Ten zimny prysznic wyraźnie gospodarzy ożywił, dlatego na wyrównanie przyszło nam poczekać zaledwie kwadrans. W 40. minucie futbolówkę do siatki skierował Gabriel, a po drodze pomógł mu jeszcze Dominic Solanke, któremu koniec końców zapisano trafienie samobójcze. Tutaj wracamy jednak do spostrzeżenia ze wstępu. Sędziowie się pomylili, a potem pozostali głusi na protesty piłkarzy i sztabu szkoleniowego Tottenhamu.
Arsenal nie powinien otrzymać rzutu rożnego w tej sytuacji.
Arsenal were awarded a corner after the last touch appeared to come from Leandro Trossard…
They went on equalise from that exact corner 👀 pic.twitter.com/cS1YoWuu6K
— Football on TNT Sports (@footballontnt) January 15, 2025
Inna sprawa, że Tottenhamowi nikt przecież nie zabraniał skutecznej defensywy po dośrodkowaniu z narożnika boiska. Problem w tym, że ekipa Ange’a Postecoglou po prostu nie potrafi powstrzymywać Kanonierów przy stałych fragmentach gry. Jak wylicza Opta, od startu poprzedniego sezonu Arsenal wpakował Tottenhamowi cztery bramki w Premier League właśnie po kornerach. Nie wystawia to najlepszego świadectwa sztabowi Kogutów.
Pełna kontrola
Jak gdyby mało było kłopotów po stronie gości, to jeszcze przed przerwą dali się oni zaskoczyć po raz drugi. Tym razem na listę strzelców wpisał się Leandro Trossard, który uderzył mocno i kąśliwie, choć wydaje się, że lepszy bramkarz od Antonina Kinskiego zdołałby tę piłkę sparować. Lepszy albo po prostu bardziej doświadczony. 21-latek wyglądał bowiem na mocno stremowanego atmosferą derbów i w wielu sytuacjach zachowywał się mocno niepewnie. A roboty nie miał tak znowu wiele, ostatecznie w pierwszej połowie Arsenal zdobył dwie bramki po oddaniu – formalnie rzecz biorąc – jednego strzału w światło bramki.
Po zmianie stron okazało się natomiast, że trafienie na 2:1 zabiło nam w tym meczu emocje. Arsenal powrócił bowiem do strategii z pierwszej fazy spotkania i postawił na stuprocentową kontrolę widowiska – bez szaleństw w ofensywie, bez zbyt wielu momentów przyspieszenia. Na maksa bezpieczne granie. No a Tottenhamowi tym razem zabrakło już argumentów z przodu, by ponownie rywali zza miedzy zaskoczyć i zmusić do nieco żwawszych ataków.
Co tu dużo mówić – powiało z Londynu nudą.
Żadne to jednak zmartwienie dla Mikela Artety. Zwycięstwo w derbach przybliża Arsenal na cztery punkty do liderującego w ligowej tabeli Liverpoolu, przy zastrzeżeniu, że The Reds mają rozegrane o jedno spotkanie mniej. Natomiast Spurs mogą już pomału spisywać sezon 2024/25 na straty. W tej chwili plasują się na trzynastej pozycji w Premier League i bliżej im do strefy spadkowej niż do TOP6. Katastrofa.
***
Ach, no tak, pewnie jesteście też ciekawi, co u Jakuba Kiwiora. Niestety – cały mecz na ławce. Szósty raz z rzędu w Premier League.
ARSENAL FC – TOTTENHAM HOTSPUR 2:1 (2:1)
- 0:1 – Son 25′
- 1:1 – Solanke 40′ (samobój)
- 2:1 – Trossard 44′
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Rośnie zainteresowanie piłkarzem Stali Rzeszów. Pytają dwa kluby z Ekstraklasy
- Flick jak Robin Hood, czyli zagrać z Las Palmas tak, jak z Realem
- Stadion Narodowy nie może być niewolnikiem PZPN-u
fot. NewsPix.pl