Reklama

Kuriozalna sytuacja w Serie A z Polakiem w roli głównej [WIDEO]

Mikołaj Wawrzyniak

Opracowanie:Mikołaj Wawrzyniak

28 grudnia 2024, 17:55 • 2 min czytania

Napastnik Parmy, Adrian Benedyczak był o krok od zdobycia swojej debiutanckiej bramki w Serie A. Podczas meczu z Monzą Polak podszedł do futbolówki w celu wykorzystania rzutu karnego. Napastnik był odwrócony plecami do sędziego i błędnie zinterpretował jego gwizdek jako sygnał do rozpoczęcia gry ze stałego fragmentu. 24-latek ruszył i trafił do siatki, ale arbiter zarządził analizę VAR, która finalnie anulowała przyznaną wcześniej jedenastkę.

Kuriozalna sytuacja w Serie A z Polakiem w roli głównej [WIDEO]

Benedyczak reprezentuje barwy Parmy od lipca 2021 roku. Z początku bieżących rozgrywek wyeliminowała go kontuzja stawu skokowego. Napastnik wrócił do gry dopiero u progu listopada. Przez ten czas uzbierał siedem spotkań w Serie A.

Reklama

W ostatnim z nich stanął przed ogromną szansą strzelenia swojego debiutanckiego gola we włoskiej elicie. Benedyczak pojawił się na boisku w 72 minucie meczu z Monzą. Parma prowadziła już wówczas 1:0 po golu Hernaniego z rzutu karnego.

Kilka minut po wejściu polskiego piłkarza arbiter po raz drugi wskazał na wapno, dopatrując się się przewinienia Birindelliego na Camarze. Futbolówkę zabrał Benedyczak, oczekując na gwizdek głównego arbitra. Będąc odwróconym do sędziego, błędnie zinterpretował jego gwizdnięcie jako sygnał do strzału na bramkę.

24-letni snajper ruszył i wykorzystał jedenastkę. Niestety, trafienie nie mogło zostać uznane, gdyż usłyszany gwizdek arbitra oznaczał analizę VAR. Ta zaś ostatecznie anulowała podyktowany dla gospodarzy rzut karny.

Finalnie drużyna Polaka i tak cieszyła się z niezwykle cennych trzech oczek. Dzięki sobotniej wygranej nad Monzą ekipa Parmy przesunęła się na 14. miejsce w tabeli Serie A. W swoim kolejnym meczu zmierzy się z Torino.

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Złośliwi powiedzą, że to brak talentu uniemożliwił mu występy na piłkarskich salonach. Rzekomo zbyt często sprawdzała się słynna opinia kibica Podbeskidzia, by „grać na Wawrzyniaka, bo jest cienki”. On pozostaje jednak przy tezie, że Wawrzyniak w polskiej piłce może być tylko jeden i nie śmiał odbierać tego zaszczytnego miana Panu Jakubowi. Kibicowsko najbliżej mu do Lecha Poznań, ale jest koneserem całej naszej kochanej Ekstraklasy do tego stopnia, że potrafi odróżnić Bergiera od Bejgera. Od czasów trenera Rijkaarda lubi napawać się grą Barcelony, choć z nią bywało różnie. W wolnych chwilach często sięga po kryminały, zwłaszcza niestraszny mu Mróz.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Piłka nożna

Reklama
Reklama