W Europie są 54 federacje piłkarskie. Jeśli odejmiemy te, które w futbolu w ogóle się nie liczą i nie pretendują do wyjazdu na mistrzostwa kontynentu, odpadną San Marino, Gibraltar, Andora, Malta, Wyspy Owcze, Liechtenstein, Luksemburg, Estonia, Litwa, Łotwa, Macedonia, Gruzja, Azerbejdżan, Kazachstan, Mołdawia i Armenia. Oczywiście wśród wymienionych przeze mnie słabych drużyn, są słabe i mniej słabe, można z nimi zgubić punkty, ale chyba się zgodzimy: to nie są kandydaci do Euro 2016.
Zostaje więc 38 federacji, a i wśród nich nie sami mocarze, bo jeszcze Irlandia Północna, Albania, Bułgaria, Finlandia, Cypr czy Białoruś. Z tych 38 drużyn, lepszych i gorszych, 24 zagrają w mistrzostwach Europy – czyli 63 procent.
W podobnych okolicznościach, w 2001 roku, Paweł Zarzeczny na łamach „Przeglądu Sportowego” zacytował Pulp Fiction i napisał: „Jeszcze nie czas na lizanie się po fiutach”. Kadra oczywiście się obraziła, ale to naprawdę nie był czas – mimo że chodziło o pierwszy po 16 latach awans do wielkiej imprezy, na której miejsc dla Europy było mniej niż 24.
Na razie udało nam się przejść przez to niezbyt gęste sito. Oczywiście, trzeba to docenić, bo przecież mogliśmy się skompromitować jak Serbia albo – ci to dopiero polegli – Holandia, mogliśmy też wpaść w barażowe tarapaty jak Chorwacja czy Szwecja. Generalnie jednak poza bardzo nielicznymi wyjątkami na tym etapie odsiano drużyny nieprzystające do rangi turnieju. Umówmy się, że stał Michel Platini przed niezłą knajpą i patrzył, czy masz odpowiednie obuwie, by wejść do środka. My nie daliśmy się wypchnąć z kolejki – tylko tyle i aż tyle. Warto docenić, nie warto przesadzać.
Jeśli we Francji Polska nie wyjdzie z grupy – jak to miało miejsce w 2002, 2006, 2008 i 2012 roku – odbiór będzie identyczny jak wtedy. Nikt nie będzie pamiętał o udanych kwalifikacjach, pojawią się okładki o „Dziadach” (taką dał „Sport” w 2002) czy pamiętne „Wstyd, żenada, kompromitacja hańba, frajestwo, nie wracajcie do domu” (to już „Fakt” w 2006). Dzisiejsi bohaterowie będą wytykani palcami jako kompletni nieudacznicy. Nie zarzucajcie mi, że przesadzam – to po prostu strasznie przewidywalne, bazuję na dobrze nam znanych doświadczeniach. W razie klęski na Euro 2016 napiszecie to samo, co ja powyżej: wielkie mi rzeczy, awans! Prawie każdy awansował! Nawet Albania! Nawet Irlandia Północna!
Najważniejsze z tych eliminacji jest nie wywalczenie awansu, bo to po prostu ulga, że nie daliśmy ciała. Najważniejsze jest to, że ta drużyna daje nadzieję. Oczywiście, to samo pisaliśmy o drużynie Jerzego Engela, co z czasem okazało się niedorzeczne, więc niewykluczone, że i tym razem dajemy się nabrać i widzimy to, co chcemy widzieć. Ale jednak – daje nadzieję. Pojedziemy na Euro z przekonaniem, że mamy silny zespół i pomysłowego trenera. Te eliminacje, zakończone sukcesem, pozwoliły zbudować całkiem nową kadrę (z Milikiem, Mączyńskim itd.), pozwoliły wreszcie odblokować Roberta Lewandowskiego i zrobić go piłkarzem naprawdę dla kadry całkowicie kluczowym, pozwoliły uwierzyć, że wybór Nawałki to strzał w dziesiątkę. Na miejscu – tam we Francji – okaże się, że to nie złuda, ale na dziś możemy wierzyć, że nie. Wreszcie dano nam ku temu podstawy.
Podsumowując, drodzy panowie: dopiero teraz zaczyna się zabawa. Na razie oddzielono mężczyzn od chłopców. Gratulacje – zweryfikowano was pozytywnie. Ale prawdziwe wyzwania dopiero przed wami. Przepraszam, że psuję nastrój, ale tak jak Engelowi nie pamiętano meczu z Norwegią, po którym wywalczył awans, tak wam ludzie nie będą pamiętali meczu z Irlandią.
Wciąż jest robota do wykonania. W dzisiejsze gazety jutro będą zawijać śledzie.
* * *
Często mówi się o rozdziale państwa i kościoła. A ja byłbym jeszcze za rozdziałem państwa i sportu. Wczoraj do szatni piłkarzy wszedł prezydent Andrzej Duda, który – umówmy się – nigdy za fana sportu nie uchodził. Każdy lubi się ogrzać przy sukcesie, więc Duda też.
Niestety, kiedy kilka tygodni temu PZPN poprosił tzw. Pierwszą Damę (mówiąc po ludzku – żonę prezydenta) o objęcie patronatem turnieju „Z podwórka na stadion”, to odpisała – tak w skrócie – żeby dać jej spokój. I że sama będzie sobie wybierać patronaty. „Z podwórka na stadion” to jeden z największych turniejów piłkarskich dla dzieci w Europy, fantastyczna inicjatywa, rozrastająca się z roku na rok. Pani Duda nie chciała jednak mieć z nim nic wspólnego, nie chciała, by jej nazwisko było z turniejem łączone. A skoro w poważaniu miała turniej, służący szkoleniu przyszłych reprezentantów kraju, niech teraz prezydencka para „odstosunkuje się” od reprezentantów aktualnych? To byłoby fair.
AKTUALIZACJA: Dostałem telefon z kancelarii prezydenta z informacją, że prezydent obejmie patronat nad turniejem „Z podwórka na stadion”. Nie jego żona, ale właśnie on.
KRZYSZTOF STANOWSKI