Dosłownie. Katalończycy stracili dziś nie tylko punkty, ale i zęby Fermina Lopeza. Pomocnikowi Barcelony życzymy, żeby trafił do stomatologa znacznie bardziej skutecznego niż Robert Lewandowski pod bramką Leganes.
Zacznijmy od faktów:
- Do Barcelony przyjechał dziś jeden z najsłabszych zespołów LaLiga;
- Zespół, który kompletnie nie radzi sobie ze stałymi fragmentami gry;
- Wreszcie zespół bez pauzującego za kartki Valentina Rosiera, czyli jednego z najważniejszych zawodników.
I właśnie ten zespół objął prowadzenie już w czwartej minucie, dzięki bramce zdobytej po rzucie rożnym. Do siatki trafił kapitan Leganes Sergio Gonzalez, przy którym stoperzy Barcy kompletnie zawalili krycie.
CO ZA POCZĄTEK LEGANES?! 🤯 Barcelona przegrywa po golu Sergio Gonzaleza! 💥
📺 Mecz trwa w CANAL+ SPORT i CANAL+ online: https://t.co/ik350vS646 pic.twitter.com/a2PecXOKMw
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) December 15, 2024
Nic dziwnego, że po każdej powtórce bramki na 0:1, realizator pokazywał powracającego do zdrowia (póki co na ławkę) Ronald Araujo.
Goście mogli strzelić gola już kilka chwil wcześniej, ale Inaki Pena znakomicie interweniował po uderzeniu Munira El Haddadiego. Oznacza to, że po 240 sekundach piłkarze z przedmieść Madrytu mieli na koncie dwa celne strzały – więcej niż w niejednym pełnym spotkaniu.
Festiwal nieskuteczności
Od czwartej minuty podopieczni Borji Jimeneza nie byli już zainteresowani atakowaniem. Z pasją skupiali się za to na polowaniu na nogi piłkarzy Barcelony. Goście faulowali, gospodarze leżeli, czas uciekał. A gdzieś pomiędzy tym wszystkim Robert Lewandowski marnował kolejne stuprocentowe sytuacje.
„Lewy” powinien wyrównać już kilka minut po trafieniu Sergio Gonzaleza, ale z trzech metrów trafił w Marko Dmitrovicia. Sytuacja powtórzyła się kilkukrotnie. W sumie trudno stwierdzić, czy to serbski bramkarz spisywał się genialnie, czy raczej polski napastnik fatalnie pudłował. Skłanialibyśmy się ku drugiej opcji. Choć na przykład za interwencję przy bombie posłanej w okno przez Raphinhę, Dmitrović zasłużył na najwyższe noty.
Hansi Flick zapewne wychodził z siebie, ale nie widzieliśmy tego, ponieważ na ławce zastępował go Marcus Sorg. Pierwszy szkoleniowiec Blaugrany pauzował za czerwoną kartkę, którą obejrzał w spotkaniu z Betisem.
Futbol absurdalny
Do pierwszej połowy arbiter doliczył pięć minut, choć gdyby doliczył 25, nikt by się nie zdziwił. Podejrzewamy jednak, że nawet trzy dodatkowe godziny nie sprawiłyby, że „Lewy” trafiłby dziś do siatki.
Podobnego zdania był sztab Barcelony. Polak został zaproszony na ławkę już w 66. minucie, a Ferran Torres miał zademonstrować, jak wykańcza się akcje. Ale i on nie był w stanie, jak się wkrótce okazało.
W tym czasie goście po prostu czekali. Na kilka minut przed końcem spotkania zdumiony Tomasz Ćwiąkała stwierdził, że to niebywałe, aby ktoś aż tak bardzo nie potrafił grać w piłkę i prowadził z Barceloną. Komentator Canal+ miał absolutną rację. Leganes grało futbol absurdalny. Jednak Katalończycy sami sobie są winni. Wisienką na torcie była sytuacja, w której Fermin Lopez połamał zęby. Był to jedyny moment, w którym gospodarzom nie zabrakło skuteczności w czymkolwiek.
Finalnie obejrzeliśmy mecz, w którym Barcelona miała 80% posiadania piłki, statystykę goli spodziewanych na poziomie 2,67, a przegrała 0:1. Przed pierwszym gwizdkiem chyba nawet w Madrycie nie wierzyli, że Barcelona jest w stanie stracić jakiekolwiek punkty z Leganes. A jednak. No cóż, (la)liga będzie ciekawsza!
FC Barcelona – CD Leganes 0:1 (0:1)
- 0:1 – Sergio Gonzalez 4’
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Vinagre, Douglas, Hellebrand i inni. Najlepsze letnie transfery w Ekstraklasie [RANKING]
- Prezydent Puław idzie siedzieć przez hałas na orliku | PATOLIGA #10
- Kłopoty Kacpra Urbańskiego. Dlaczego gra tak mało w Bolonii?
- Zimowe przygotowania Ekstraklasy. Raków pod okiem właściciela, Radomiak w Polsce?
- Trela: Życie na krawędzi. Trener, czyli najmniejszy problem Radomiaka
Fot. Newspix