Niemcy mieli tym meczem przypieczętować awans na Euro 2016, a nam zapewnić spokój przed niedzielnym spotkaniem z Irlandią. Prowadzili grę, atakowali, ale byli kompletnie bezzębni. Umiesz liczyć, licz na siebie – mogą sobie powiedzieć Polacy i Irlandczycy, którzy wykonali w Dublinie kawał dobrej roboty.
Irlandzkie media na gorąco nazwały to spotkanie najlepszym meczem kadry od dekady. Podopieczni Martina O’Neilla zagrali konsekwentnie, pewni siebie, byli dobrze zorganizowani i wyczekiwali szansy bramkowej. Ta nadarzyła się w 69. minucie, gdy Darren Randolph, rezerwowy bramkarz wykopał piłkę przed siebie i wypuścił Shane’a Longa sam na sam. To, co zrobili wtedy środkowi obrońcy Niemiec, to piłkarski kryminał. Zresztą sam Mats Hummels bił się w pierś po spotkaniu.
Czym odpowiedzieli Niemcy? Tym, czym przez całe spotkanie. Biciem w mur. Sytuację miał Thomas Muller – uderzył ponad bramką, w ostatnich sekundach główką uderzał Mats Hummels – prosto w bramkarza. A w pierwszej połowie też było kilka okazji, choćby Ilkaya Gundogana, ale czy któraś wyjątkowo podniosła ciśnienie Irlandczykom? Tego nikt nie powie. Ten mecz dla Niemców był nawet gorszy niż spotkanie z Polakami przed rokiem – tam mistrzowie świata rzeczywiście stworzyli kilka niezłych szans, tutaj ich nie było. Jeśli ktoś wierzył, że Niemcy wracają do najwyższej formy i Joachim Loew ma już skład na Euro, to grubo się pomylił. To całkiem spory plac budowy.
Teraz przed Irlandczykami mecz o wszystko – muszą z nami wygrać. Ale do Warszawy jadą pełni entuzjazmu, który dały im trybuny na Aviva Stadium. W Dublinie atmosfera piłkarskiego święta od samego początku do… w sumie jeszcze nawet może trwać. – Nowy stadion tego nie widział i pewnie podobnie ze starym. Obiekt jest jeszcze pełny i nikt nie chce wychodzić – nawet Niemcy zostają na miejscach – czytamy na irlandzkich portalach.
Niedziela, nawet dla neutralnych fanów piłki, zapowiada się naprawdę znakomicie.
