Taki to był wieczór, że nawet ci, którzy zdawali się widzieć na boisku wszystko, nie wierzyli w to, co się dzieje. Na Twitterze były angielski napastnik Gary Lineker pisał, że to “całkowicie absurdalne”, niemiecki sprinter Julian Reus pytał, czy to się dzieje naprawdę, a koszykarz Dirk Nowitzki ćwierknięcie o wyczynie Polaka zakończył trzema pytajnikami. Za głowę łapał się też Pep Guardiola, choć z wybitnymi napastnikami grał (Romario, Ronaldo, Baggio) i nimi zarządzał (Messi, Eto’o, Henry, Villa) – to fragment z Gazety Wyborczej. Ale o Robercie Lewandowskim przeczytacie dziś w każdej gazecie.
FAKT
539 sekund do wieczności – piękny tytuł. Ale o Lewandowskim jeszcze się naczytamy w innych gazetach, tutaj są jeszcze inne teksty, które warto sprawdzić.
Wisła zmienia trenera i będzie płacić trzy pensje.
Wyrok zapadł, teraz trwają przepychanki, kiedy zostanie wykonany. Właściciel Wisły Bogusław Cupiał (59 l.) już zdecydował, że zwolni Kazimierza Moskala (48 l.). Ten może stracić pracę już w przyszłym tygodniu. (…) Machina ruszyła, a notowań Moskala nie poprawiła nawet efektowna wygrana z Podbeskidziem (6:0). Szefowie Wisły są już po słowie z trenerem z Bałkanów. Człowiek ten prawdopodobnie widział to spotkanie. Teraz zapewne zastanawia się, co w grze Wisły mógł poprawić. Cupiał jest żądny zmian, a pracę może stracić nie tylko Moskal. Mówi się, że polecą głowy także w zarządzie klubu.
Piłkarze Legii nie będą płakać, jeśli odpadną z Pucharu Polski.
Wśród rozgrywek, w których rywalizują legioniści, Puchar Polski ma najniższy priorytet. Najważniejsze jest odzyskanie mistrzostwa Polski i zbieranie punktów do rankingu UEFA. Dlatego jeśli Legii powinie się noga, rozpaczy nie będzie. (…) – W Legii się nie odpuszcza, zawsze gramy, by wygrać – deklaruje prezes Bogusław Leśnodorski (40 l.). – Musimy wygrywać, bo tylko w ten sposób zbudujemy odpowiednią mentalność – dodaje dyrektor sportowy Michał Żewłakow (39 l.). Trener Henning Berg (46 l.) dokona niewielkich korekt w składzie, odpoczną najbardziej eksploatowani zawodnicy.
RZECZPOSPOLITA
Mądry Robert – jeden tekst od Stefana Szczepłka.
Niemcy mówią tylko o tym i o kryzysie w koncernie Volkswagena. Tak się złożyło, że VfL Wolfsburg, któremu Polak wbił te pięć goli, jest fabrycznym klubem tej firmy. Nieszczęścia, jak widać, chodzą parami, nawet w Niemczech. Niecodziennie dokonuje się takiej sztuki w jednej z najlepszych lig świata, podobnie jak być może raz w życiu strzela się cztery bramki Realowi Madryt w półfinale Ligi Mistrzów. Ale prawdziwych artystów poznaje się nie po całej karierze, tylko po wybitnych dziełach. Jak pisarzy po bestsellerach, a kompozytorów po przebojach. Lewandowski ma wszelkie dane, by zostać jednym z nich. Wynika to nie tylko z jego wyjątkowego talentu w nogach, ale i faktu, że idzie on w parze z zawartością głowy. To rzadkie połączenie u piłkarzy. Wielu chłopców na całym świecie nie zrobiło przepowiadanych im karier właśnie dlatego, że szybko grali, ale wolno myśleli. Lewandowski myślał jak trzeba. Pomogła mu w tym rodzina i agent. Chłopiec tracący ojca w wieku 16 lat ma spore szanse na pójście niewłaściwą drogą. Ale Robert ma mądrą matkę, byłą sportsmenkę, rodzina się kochała i nie było mowy, by syn znalazł się w niebezpiecznym towarzystwie, bo nie mógł zrobić mamie przykrości. Rodzina była podstawą tak samo, jak u Jakuba Błaszczykowskiego, który jednego dnia stracił obydwoje rodziców. Roberta wychowywała matka, a Kubę – babcia i wujek. To nie przypadek, że obydwaj zrobili kariery, w dodatku w tym samym klubie w Dortmundzie. W domu było ciężko, więc kiedy dorośli i dostali szansę, szanowali pracę. Lewandowski nie miał najpierw szczęścia do trenerów, miał jednak do agenta.
GAZETA WYBORCZA
Przenosimy się z Rzeczpospolitej do GW, choć tematyka rzecz jasna ta sama. Lewandowski bez granic, czyli sympatyczny tekst.
Taki to był wieczór, że nawet ci, którzy zdawali się widzieć na boisku wszystko, nie wierzyli w to, co się dzieje. Na Twitterze były angielski napastnik Gary Lineker pisał, że to “całkowicie absurdalne”, niemiecki sprinter Julian Reus pytał, czy to się dzieje naprawdę, a koszykarz Dirk Nowitzki ćwierknięcie o wyczynie Polaka zakończył trzema pytajnikami. Za głowę łapał się też Pep Guardiola, choć z wybitnymi napastnikami grał (Romario, Ronaldo, Baggio) i nimi zarządzał (Messi, Eto’o, Henry, Villa). – W życiu czegoś takiego nie widziałem – powiedział trener Bayernu. I pewnie miał rację. Trzy lata temu jego Barcelona pokonała Leverkusen 7:1 w 1/8 finału Ligi Mistrzów, a Messi strzelił pięć goli, ale okoliczności były inne. Argentyńczyk zaczął w pierwszej jedenastce, Lewandowski wbiegł na boisko dopiero po przerwie, bo kilka dni leczył kontuzjowaną kostkę. Messi strzelał godzinę (od 25. do 85. minuty), Polak wyrobił się w dziewięć minut (od 51. do 60.). Różnica między rywalami też wydawała się większa, Barcelona była niemal pewna awansu, bo w Leverkusen wygrała 3:1. Bayern natomiast miesiąc temu tylko zremisował z Wolfsburgiem w Superpucharze (w karnych przegrał), w styczniu dostał lanie 1:4, do przerwy przegrywał 0:1. Nawiasem mówiąc, Hiszpanie potrafią takie wyczyny nazywać: cztery gole to “poker”, Lewandowski popisał się “manitą”, czyli “rączką”. Lewandowski strzelił we wtorek najszybszego hat-tricka w historii Bundesligi i został pierwszym zawodnikiem ligi niemieckiej, który zdobył trzy bramki, zaczynając mecz na ławce. Od czasu, gdy firmy statystyczne prowadzą pomiary, żaden piłkarz w czołowych ligach Europy nie trafił pięć razy w tak krótkim czasie.
Raz jeszcze o Lewym, od Dariusza Wołowskiego. Gwiazda impregnowana na wodę sodową.
– Fenomen Roberta polega na powadze i pracowitości – opowiadają koledzy Lewandowskiego z czasów wspólnej gry w Zniczu Pruszków. Tam gwiazdor Bayernu, który we wtorek wbił pięć goli w meczu z Wolfsburgiem w Bundeslidze, od 2006 roku ratował karierę po tym, jak zrezygnowała z niego stołeczna Legia. Poza wspaniałymi golami, na przykład czterema wbitymi Realowi Madryt w półfinale Ligi Mistrzów w kwietniu 2013 roku, za Lewandowskim stoi wizerunek sportowca wzorowego. Nieprawdopodobne, że dotyczy to piłkarza, a więc przedstawiciela dyscypliny szczególnie podatnej na zaprzepaszczanie szans i trwonienie talentu. Historia polskiej piłki to w ostatnich 20 latach lista młodych ludzi, którzy wyjeżdżali do zagranicznych klubów i się gubili. Dwukrotny mistrz olimpijski w pchnięciu kulą Tomasz Majewski postawił kiedyś tezę, że polskich piłkarzy demoralizuje przedwczesny rozgłos i wielkie pieniądze. Lewandowski jest na to impregnowany. Sława nie zepchnęła go z kursu, nie skusił go status celebryty, 27-letni piłkarz jest skupiony na futbolu. Ani jednej afery, ani jednego skandalu, nic, co mogłoby wskazywać, że powodzenie i majątek uderzyły mu do głowy. – Po śmierci ojca dziesięć lat temu Robert stał się przedwcześnie dojrzały. Jakby chciał zostać głową rodziny, wsparciem dla matki i siostry – mówi Artur Januszewski, który grał z Lewandowskim w Pruszkowie.
SUPER EXPRESS
Lewandowski, Lewandowski, Lewandowski… Wszędzie on. Superak dziś poświęca mu właściwie trzy strony.
Że zachwycony jest nim cały świat – wiemy. Że żona upiekła ciasto na piątkę – w porządku. Spójrzmy więc na materiał o polskich bombardierach.
W klubach (najpierw Borussia, teraz Bayern) Lewandowski osiągnął już strzelecki Everest. Teraz wychowankowi Varsovii trzeba życzyć meczu życia w kadrze, snajperskiego popisu w starciu z trudnym rywalem. Takie spotkania rozegrali jego wielcy poprzednicy. Poza wspomnianym Wilimowskim, jeszcze Cieślik, Deyna czy Boniek. Mamy nadzieję, że już wkrótce Robert pójdzie w ich ślady. Najbliższa świetna okazja trafi się 8 października – w wyjazdowym meczu ze Szkocją.
Wymienia się: 10 goli w lidze i 4 w finałach mistrzostw świata z Brazylią Wilimowskiego, dwa trafienia z ZSRR Cieślika, hat-trick Bońka na mundialu, dwa gole Deyne z Węgrami w finale igrzysk olimpijskich 1972 oraz trzy trafienia Urbana na Santiago Bernabeu.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Czy ktokolwiek mógł oczekiwać innej okładki?
Lewy dopiero teraz dotarł do Bayernu – komentuje dziennikarz Maciej Szmigielski. To już ostatni tekst o Robercie, który cytujemy.
Manuel Neuer zapewnił kiedyś Bayernowi wygraną nad Realem Madryt i awans do finału Ligi Mistrzów, broniąc między innymi rzuty karne Ronaldo i Kaki. Arjen Robben strzelił zwycięskiego gola w finale Champions League z Borussią Dortmund. Niemiecki bramkarz, a także Philipp Lahm, Jerome Boateng czy Thomas Müller doprowadzili zespół z Monachium do potrójnej korony w 2013 roku i do mistrzostwa świata reprezentacji Niemiec rok temu. Nic więc dziwnego, że uważani byli za najważniejszych piłkarzy Bayernu i za ulubieńców kibiców. Żeby w Bayernie być naprawdę docenionym i być wyróżniającym się piłkarzem wśród gwiazd światowej piłki, trzeba zrobić coś wyjątkowego. I Robert Lewandowski tego dokonał. 539 sekund wystarczyło Polakowi, żeby awansować w hierarchii zespołu Pepa Guardioli na sam szczyt, gdzie jest miejsce tylko dla największych. Żeby zostać docenionym przez wyjątkowo wymagającą i rozpieszczoną sukcesami publikę na Allianz Arena, trzeba zrobić coś niebywałego. I Lewandowski to zrobił.
Może i nam urosną skrzydła? – pyta Igor Lewczuk.
Po pięciu golach z Wolfsburgiem, każdy jest kolegą Roberta Lewandowskiego.
– Ja też. Byłem nim wcześniej niż Sebastian Mila, który się chwalił na Twitterze. Z Robertem grałem w Zniczu, na zgrupowanie przyjechaliśmy później od innych i mieszkaliśmy w jednym pokoju. Jego srebrnym fiatem bravo jeździliśmy na treningi – Robert kierował. Kiedy Znicz prowadził Janusz Wójcik, mówił: „Lewy, nie musisz nosić bramek”. Domagaliśmy się, żeby pomagał, ale Wójcik nas rugał: „Zaczniecie strzelać tyle goli, co on, też nie będziecie nosić. Młody ma odpoczywać”. Bywało wesoło. Wtedy, nikt nie przypuszczał, że Robert zajdzie tak wysoko. Ale kiedy przyjechałem na zgrupowanie kadry przed meczem z Niemcami, przywitał się na „misia” i wiedział, co się ze mną dzieje. Klasa. „Zastawkę”, blokowanie piłki i szerokie plecy, miał już wtedy. Piłka siedziała mu na nodze – przy mnie został królem strzelców II ligi. Było widać, że zajdzie daleko, ale nawet on nie przypuszczał, że tak się to wszystko potoczy.
(…)
Zna pan liczby?
– Obiły się o uszy.
Z panem w składzie: 11 meczów, 4 wygrane, 4 porażki, 3 remisy, bramki 17–16. Bez pana: 7 meczów, 7 zwycięstw, bramki 19–1.
– Wszystko przez Lewczuka, rozwiązać z nim kontrakt! Sam tego nie pociągnę. Z faktami nie dyskutuję, ale wydostaję się na powierzchnię – w dwóch ostatnich meczach straciliśmy tylko dwa gole. Czasem obrońca ma dziesięć pewnych interwencji, ale popełnia jeden błąd i o dobrym występie wszyscy zapominają. Napastnik nie wykorzysta trzech okazji, strzeli zwycięskiego gola i jest bohaterem. To normalne, ale nie będę zmieniał pozycji na boisku. Nie po to tyle czasu spędziłem w siłowni, wzmocniłem bicepsy, żeby się teraz ruszać z obrony. Mogę się uśmiechnąć, choć statystyki wesołe nie są.
Tymczasem Lechii brakuje żądeł.
Mają jednak problemy z obsadą pozycji napastnika – niezdolni do gry, z powodu urazów mięśniowych, są doświadczony Grzegorz Kuświk i mogący występować także w ataku nominalny ofensywny pomocnik Piotr Wiśniewski. Obaj pozostali w Gdańsku. Do dyspozycji trenera Thomasa von Heesena będą co prawda Adam Buksa i Lukaš Haraslin, ale forma obu młodych piłkarzy jest dużą niewiadomą. – Buksa dopiero przechodził anginę i nie zagrał w ostatnim ligowym spotkaniu w Gliwicach z Piastem. Trenował z nami zaledwie od poniedziałku – mówi von Heesen. – Haraslin? Nie jest gotowy fizycznie na walkę przez 90 minut. Po pół godzinie meczu z Piastem wyglądał tak, jakby zaraz miał umrzeć, co jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe. Musimy sobie jednak jakoś poradzić i znaleźć optymalne rozwiązanie. Czyli zawodnika, który spełni swoją rolę w ataku i da się we znaki obrońcom Legii – dodaje trener.
Poza tym:
– Legia nie ma zamiaru odpuścić pucharu (tytuł w Fakcie wcale nie sugeruje tego samego)
– Piłkarze Jagiellonii są zmęczeni
– Murawski z Piasta lubi twardą rękę
– Pech nadal prześladuje Efira
– Cupiał nie chce Moskala
Patenty, jak być niepokonanym, czyli Pogoń jest jedynym zespołem w lidze, który jeszcze nie przegrał.
1. Szczelna defensywa
2. Budowanie poczucia jedności
3. Odblokowanie Zwolińskiego
4. Cierpliwość działaczy