Twierdza w Mielcu. Tak, wiemy – brzmi to niemal tak niedorzecznie jak nazywanie Filipa Starzyńskiego “chorzowskim Figo” albo Dzalamidze “gruzińskim Messim”, ale w gorącej wodzie kąpani dziennikarze zdążyli już nadać tymczasowemu stadionowi Termaliki ten tytuł. Wystarczyły trzy dość przekonująco wygrane mecze i gotowe. Niestety, piłkarze Pogoni Szczecin chyba nie do końca wyczuli absurd tej sytuacji.
Naprawdę ciężko inaczej wytłumaczyć pierwszą połowę w wykonaniu podopiecznych Czesława Michniewicza, tylko bojaźliwość przychodzi nam do głowy. No a dygać przed Termaliką to trochę jakby obawiać się oklepu, przechodząc w okolicach szkoły podstawowej. Umówmy się, niełatwo natrafić tam na zakapiora. Naprawdę ciężko to pojąć.
52 – to liczba pierwszej połowy. Jak podał Żelisław Żyżyński, komentator tego spotkania, właśnie tyle celnych podań zaliczyli w tej części gry Portowcy. Nieco ponad jedno na minutę, to naprawdę był występ specjalnej troski. A prawdziwy rekord świata pobił najprawdopodobniej Patryk Małecki. Podobno jakoś wytrwał na boisku do przerwy, ale naprawdę – nie odnotowaliśmy jego obecności. Według statystyk w czasie 45 minut zaliczył 7 (słownie: siedem) zagrań!
To generalnie był mecz, w którym sporo się nadziwiliśmy.
Po pierwsze: że wyglądało to tak słabo, po poprzedniej kolejce mieliśmy podstawy, by sądzić, że te drużyny zafundują nam ciekawe widowisko.
Po drugie: że Termalica nie wykorzystała nieobecności Pogoni i nie wyszła na przynajmniej jednobramkowe prowadzenie w pierwszej połowie.
Po trzecie: że Portowcy, gdy już zameldowali się na boisku po przerwie, nie przesądzili losów tego spotkania na swoją korzyść.
Zdecydowanie mieli taką możliwość, ale ani Akahoshi, ani Matras, ani nawet Zwoliński, nie potrafili poprawnie wykonać swoich obowiązków. A skoro niewykorzystane lubią się podobno mścić, to Juhar z Sołdeckim wykorzystali nieporadność Lewandowskiego i Kudła nie miał nic do powiedzenia.
Czyli “twierdza” dalej stoi, a Pogoń wciąż nie przegrała meczu w tym sezonie. Jednak gdyby choć jedna z drużyn zaprezentowała dziś swoją normalną dyspozycję, nie mogłoby być już mowy o tym statusie quo.
Fot. FotoPyK