Cracovia Jacka Zielińskiego – przez kilka miesięcy był to projekt, który elektryzował wielu fanów Ekstraklasy, nie tylko tych zameldowanych w Krakowie bądź okolicy. To duże słowa, ale adekwatne, bo rozmach w grze Pasów też był niemały. Seria meczów bez porażki, seria zwycięstw (przekonujących) na wyjeździe i jednocześnie seria spotkań na zero z tyłu poza własnym stadionem – wszystko to działało na wyobraźnię. Niestety – albo stety – zespół Jacka Zielińskiego coraz bardziej wyhamowuje. Nie z piskiem opon, nie gwałtowanie, ale systematycznie z tygodnia na tydzień.
Seria meczów bez porażki skończyła się z Piastem Gliwice w czwartej kolejce. Seria zwycięstw na wyjeździe remisem w Zabrzu, jeszcze przed reprezentacyjną przerwą. Podopieczni Jacka Zielińskiego wciąż jednak pozostawali za kadencji tego trenera niepokonani w spotkaniach rozgrywanych poza Krakowem. Do dziś bilans ten był imponujący – osiem spotkań, dwadzieścia dwa zdobyte punkty na dwadzieścia cztery możliwe, bramki 18-1.
Jednak w piątkowy oszpeciło go trochę Zagłębie Lubin. Tydzień temu Cracovia potknęła się na beniaminku, w tej kolejce dobiła ją druga z nowych drużyn w lidze. I zrobiła to w sposób naprawdę popisowy. Wynik 4-2 jest trochę mylący – sugeruje, że goście nie byli tylko tłem.
Błąd, byli.
Już prawie zapomnieliśmy o czasach, w których Pasy najczęściej wychodziły na mecz ustawieniem Pilarz-5-2. Dziś powróciły. Rymaniak, Sretenović, Polczak, Wołąkiewicz – cała czwórka była w meczu z Zagłębiem nieobecna-nieusprawiedliwiona. W dodatku Sretenović wydatnie pomógł gospodarzom, popisując się bardzo ładnym szczupakiem, po którym piłka wylądowała w bramce Pilarza, a Wołąkiewicz mocno przez całe spotkanie pracował na tytuł “Plus Meczu” dla Krzysztofa Janusa. A że skrzydłowy Miedziowych jest w bardzo dobrej formie, pomoc wykorzystał skwapliwie.
Aż ciężko uwierzyć, że to ten sam piłkarz, który kiedyś kaleczył w Bełchatowie, Cracovii i tym dziwnym tworze – reprezentacji U-23. Dziś miał udział przy czterech bramkach, winszujemy. To on dośrodkowywał, gdy piłkę do własnej bramki skierował Sretenović. Po jego wrzutce Janoszka zgrał do Kubickiego, a ten strzelił na 2-0. On podwyższył na 3-1. A przy czwartej idealnie wykonał rzut rożny, Dąbrowski bez problemów znalazł drogę do bramki. MVP. Warto podkreślić również, że bardzo dobre zawody zaliczył 20-letni Jarosław Kubicki. Już na Legii dawał radę, dziś odegrał jedną z kluczowych ról.
Przy stanie 2-0 pomocną dłoń w kierunku Cracovii wyciągnął sędzia Marcin Borski, dyktując karnego po mocno wątpliwym faulu Dąbrowskiego na Zjawińskim. Na listę strzelców wpisał się Cetnarski i to był moment, w którym mogły wrócić demony z poprzednich kolejek – wszak drużyna Stokowca dwa razy już traciła w tym sezonie dwubramkowe prowadzenie. Jednak niepewność nawet nie zdążyła się pojawić, drzwi zostały zatrzaśnięte po upływie niecałej minuty.
Fajnie, naprawdę fajnie obserwuje się, jak tej ligi nauczyli się beniaminkowie. Termaliki (szczególnie jej) i Zagłębia już nie można wytykać palcami. Teraz ich grę ocenia się najczęściej tylko kciukiem, oczywiście uniesionym ku górze.
Fot. FotoPyK