Reklama

Wisła przegrywa z Saragossą i „w Europie nie ma czego szukać”. Na pewno?

redakcja

Autor:redakcja

14 września 2015, 10:01 • 2 min czytania 0 komentarzy

Mówi się, że nadzieja umiera ostatnia, ale po przegranej 1:4 w pierwszym meczu, trudno wierzyć w awans. Serce może podpowiadać, że „może jakimś cudem się uda”, ale rozum bezlitośnie te myśli kasuje. Rozstrzał między umiejętnościami obu drużyn był ogromny. Wydawało się, że jedyne, co mogli pokazać wiślacy, to ambicja i determinacja. Nie wystarczyło. Piętnaście lat temu Biała Gwiazda przegrała pierwszy mecz z Realem Saragossa. 

Wisła przegrywa z Saragossą i „w Europie nie ma czego szukać”. Na pewno?

Zaczęło się wspaniale, bo od pięknej bramki Radka Kałużnego, ale później była już tylko chłosta ze strony Hiszpanów. Jeśli ktoś miał wątpliwości po pierwszej połowie, zakończonej remisem 1:1, to druga jakiekolwiek rozterki rozwiała i to w sposób brutalny. Jose Ignacio, Yordi, Yordi… I pozamiatane. Prasa nie miała wątpliwości i pisała to, co i my pisalibyśmy po takim meczu: żeby nikt nawet się nie łudził. To był klasyczny eurowpierdol, a Artur Sarnat uwijał się jak w ukropie.

Trener Orest Lenczyk trochę zaszalał i Macieja Żurawskiego ustawił na prawej pomocy, co Hiszpanie wykorzystywali z największą przyjemnością, wykorzystując jego oczywiste braki w grze defensywnej. Prasa pisała, że gracze Realu Saragossa na tle wiślaków wyglądali niemal jak „nadludzie”. Organizacja gry, celność podań… Nie mówiąc już o szybkości, dryblingach, czy pojedynkach jeden na jednego. Właściwie wszystkie bramki, które wpuścił Sarnat, padły po błędach obrony, a bramkarz Wisły był jednym z najsłabszych na boisku.

Co po tym meczu pisały przybite, wiślackie media? Że Hiszpanie pokazali miejsce w szeregu nie tylko Wiśle, ale i całej polskiej piłce. Że czwarta drużyna ligi hiszpańskiej zamiotła Wisłą podłogę. Że wciąż jesteśmy beznadziejnym piłkarsko narodem, zaściankiem Europy. Wnioski podobne do tych dzisiejszych, ale tam mieli jeszcze rewanż, o którym najwyraźniej zapomnieli.

Reklama

Nam, jako kibicom „Białej Gwiazdy” pozostaje już tylko mieć nadzieję na osiągnięcie honorowego rezultatu z Saragossą w Krakowie, jak również emocjonowanie się krajowymi rozgrywkami. Póki co, w Europie nie mamy czego szukać… – pisali.

No i trochę się pomylili. Troszeczkę.

Najnowsze

MMA

Wojownik z Okinawy. Czy Tatsuro Taira będzie pierwszym japońskim mistrzem UFC?

Błażej Gołębiewski
1
Wojownik z Okinawy. Czy Tatsuro Taira będzie pierwszym japońskim mistrzem UFC?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...