Lewandowski znów strzela z Francją karnego na dwa razy, my znów na koniec mistrzostw pokazujemy, że potrafimy grać w piłkę i znów jesteśmy trochę smutni, bo pozostawieni z pytaniem: a nie dało się tak wcześniej?
Oczywiście to tez inna historia niż mundial w Katarze, bo tam z jednej strony widzieliśmy wcześniej futbol ordynarny, ale – z drugiej – wyszliśmy z grupy, natomiast tutaj też można się nad polską postawą zastanawiać.
Bo o ile z Holandią chcieliśmy mieć – i mieliśmy – piłkę przy nodze, o tyle z Austrią po raz kolejny postawiliśmy na kartę „przepchnijmy ten mecz”, kiedy mecze się raczej wygrywa, aniżeli przepycha.
I po co, i po co.
Proste statystyki pokazują, że w piłkę najzwyczajniej w świecie opłaca się grać. Francuzi strzelili nam jednego gola, Holendrzy dwa, a Austriacy – kiedy futbolu unikaliśmy – trzy. To właśnie z wicemistrzami świata zdobywamy też nasz jeden, jedyny punkt. Gdybyśmy się okopali na własnym polu karnym, żadnego oczka by nie było, bo Świderski nie miałby jak znaleźć się w szesnastce Francuzów i wywalczyć tam karnego.
To jest pewnie też chciejstwo rozważać „co by było gdyby”, ale takie spotkania jak z Francją dają nadzieje. Pewnie, że swoje musiał zrobić Skorupski, natomiast w takim spotkaniu bramkarz po prostu musi pomóc. Niemniej ostatecznie nie było to bombardowanie bez ustanku i wielkie chwile Boruca (a małe reprezentacji) się nie przypominały.
Cisnęli nas. Natomiast znajmy umiar. Jedynego gola strzelili z rzutu karnego.
I nie mówmy też, że Francji się nie chciało, bo dlaczego miałoby się nie chcieć. Bez zwycięstwa wpada do drabinki z Niemcami, Hiszpanią, Portugalią. Potrafimy pomyśleć o lepszym towarzystwie, nawet dla nich, którzy bać się nie muszą nikogo, zatem na pewno chcieli sięgnąć po trzy punkty. Co więcej: w zdecydowanym stylu, bo też w jakich nastrojach wychodzą z grupy?
Pierwszy gol – samobój, drugi z karnego, ledwie jedna wygrana, Mbappe w masce… Nadal są faworytami, ale się skurczyli, a nie urośli.
Dlatego chcieli dziś nas roznieść, ale nie dali rady. Też dlatego, że zdecydowaliśmy się na jedyną opcję, która może nam pomóc ukryć tę słabiutką obronę. To znaczy – mieć piłkę. Gdy my ją mamy, oni nas nie zaatakują i nie uaktywnią wszystkich wad Bednarka, Dawidowicza i Kiwiora.
Wiadomo, chciałoby się więcej dokładności (szczególnie od Modera), ale na niektóre akcje po prostu patrzyło się przyjemnie. Na Urbańskiego, który nie pęka. Na Zielińskiego, który ma wizję. Na Frankowskiego i Zalewskiego, którzy chcą napędzać kolejne ataki.
Korzystajmy z tego. Bo – podkreślmy – granie w piłkę w piłce przynosi efekty. Nie jest to dziwne, a dla nas czasem wciąż jak czarna magia. Na razie mowa o ledwie jednym punkcie, ale jeśli pójdziemy tą drogą, damy sobie szansę na więcej.
Wybór innej ścieżki prowadzi donikąd.
Polska – Francja 1:1
Lewandowski 79′ – Mbappe 56′
Zmiany:
Legenda
Fot. FotoPyk