Reklama

Narkotyki, morderstwo i łapówki. Jak krew na butach splamiła karierę niedoszłego reprezentanta Chile

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

29 czerwca 2024, 08:16 • 9 min czytania 6 komentarzy

Uznano go objawieniem pierwszej rundy ligi chilijskiej i najlepszym rodzimym piłkarzem. Znalazł się dzięki temu w szerokiej kadrze La Roja na Copa America 2024. Luciano Cabral na turniej do USA jednak nie poleciał. Jednak nie z powodów sportowych, a ze względu na grzechy przeszłości. Piłkarz wziął udział w zabójstwie mężczyzny w swoim rodzinnym mieście i choć robiono wiele, by to zatuszować, to i tak odsiedział pięć lat w więzieniu. Można powiedzieć, że tylko pięć, bo o połowę skrócono mu wyrok za dobre sprawowanie, ale w życiu nie tak łatwo odciąć mu się od przeszłości.

Narkotyki, morderstwo i łapówki. Jak krew na butach splamiła karierę niedoszłego reprezentanta Chile

Sylwester 2016 roku. Joan Ariel Villegas je wspólną kolację z matką i swoją dwójką rodzeństwa. Posiłek kończył w pośpiechu, bo był już umówiony na ulicach argentyńskiego General Alvear ze znajomymi. Wspólnie mieli celebrować nastanie Nowego Roku, dlatego by się nie spóźnić, pojechał motocyklem do dzielnicy El Inmigrante. Święto zamieniło się dla niego w koszmar.

Kamień miażdżący czaszkę

Spotkał klan Cabralów, choć niepotwierdzone teorie mówią, że zastawili na niego pułapkę, o czym więcej później. Zaczepiony przez Luciano Cabrala, wdał się bójkę. Uderzył piłkarza kufrem z motoru, co go oszołomiło i pozbawiło sił na dalszą walkę. Towarzyszący zawodnikowi kuzyn – Axel Olguin, wystraszony całym zajściem, zaczął uciekać. Joan Villegas go jednak dogonił i przewrócił. Do konfrontacji jednak nie doszło. W tej samej chwili jego czaszka była miażdżona przez ciężki kamień (w innej wersji mowa o kiju). Obserwujący całe zajście z dystansu ojciec Luciano – Jose, ruszył na pomoc swoim krewnym, dobył tępy przedmiot i okładał nim głowę, a następnie całe ciało Joana. “El Mono”, czyli małpa, wpadł w zwierzęcą furię i bił bezwładne ciało martwego już chłopaka, aż odciągnięto go z miejsca zbrodni. Cała trójka, a także nieletni Brian Santana zbiegli z miejsca zdarzenia, pozostawiając Joana Ariela Villegasa na pastwę słońca i przenikliwego wiatru z And aż do nastania świtu, który ujawnił makabryczne morderstwo.

Zabili go w okrutny, nieludzki sposób. Dali mi go do zobaczenia w zamkniętej szufladzie. Nie dość, że zabrali mi go z tego świata, to zabrali również możliwość dotknięcia go i ostatecznego pożegnania – łkała matka ofiary Maria Angeles Hualpa w programie “Te Digo Lo Que Penso” w Radiu La red Mendoza.

Dwa dni później cała trójka, a także nieletni Brian Santana, który również był świadkiem morderstwa, zostali zatrzymani przez argentyńską policję. Wszyscy znaleźli się na ławie oskarżonych, pomimo że Jose Cabral od razu przyznał się do winy. W jego zeznaniach znajdowało się jednak wiele luk i nieścisłości, które pojawiły się w trakcie prowadzonego śledztwa. Dlaczego Joan Villegas był sam i jako pierwszy zaatakował klan Cabralów, pomimo ich przewagi liczebnej? Dlaczego gonił Axela Olguina? I ostatecznie to, co doprowadziło do skazania piłkarza – dlaczego na jego butach znalazły się ślady krwi ofiary?

Reklama

Próba przekupstwa

Samo skazanie Luciano Cabrala mogło stać się jednym wielkim przekrętem. Próbowano przekupić rodzinę i świadków, żeby umniejszali roli piłkarza w morderstwie. Zaangażował się nawet jego klub Athletico Paranaense, który zaproponował milion peso rekompensaty finansowej matce, aby ta pozwoliła na skróconą odsiadkę zawodnikowi.

– Od pierwszej chwili nasz wspólny znajomy Mauricio Moreno, alias “Piekarz”, zaproponował, że mi pomoże, ponieważ wszyscy znamy środowisko, w którym działają ci ludzie. Zaoferował pieniądze i naciskał na świadków, aby obniżyli środek zapobiegawczy. Powiedział, że chcą mi dać „rekompensatę finansową”. Nie posłuchałam ich, ale dalej bardzo nalegali, więc postanowiłam pobrać na telefon program, aby nagrać rozmowę i to udowodnić – opowiedziała Hualpa w “Medoza Post”, po czym dodała:

Powiedzieli mi, że ojciec i kuzyni wezmą odpowiedzialność, a ja mam przyjąć tylko wersję właściwą dla Luciano. Rozmawiali ze mną tylko o nim, inni się nie liczyli. Chcieli go potraktować jako świadka drugorzędnego, który miał spędzić tylko trzy lub cztery lata w więzieniu. Kupili już sędziów, prawników i prokuratorów. Prawnik Luciano powiedział mi nawet, że jest przyjacielem Ernesto Sanza, który miał umożliwić dotarcie do Prokuratora Generalnego i że już się nawet zgodził, dlatego powinnam przyjąć pieniądze, bo wszystko zostało ustalone i zostanę z niczym. Ale nigdy się nie zgodziłam.

Klan Cabralów robił wszystko, by uratować Luciano przed długą odsiadką i przyjął podobną strategię jak w życiu. Siły. Tak przecież próbował przejąć władzę nad miastem i od tego zaczął się konflikt z Joanem Villegasem.

Reklama

Miasto w kokainie

Rodzina ofiary miała swój zespół uliczny. Nie tylko umilała lokalsom czas, grając latynoską muzykę, ale również zaangażowała się w pomoc potrzebującym. Pracowali w najbiedniejszych dzielnicach General Alvear. To samo miejsce upatrzył sobie klan Cabralów jako idealne do dystrybucji narkotyków. Jeden z oskarżonych kuzynów Luciano sprowadził do miasta paco, czyli kokainę do palenia – substancję podobną do cracku. Handlował również samą kokainą. Wydarzyło się to na pół roku przed morderstwem. Joan Villegas próbował sygnalizować, że biedne dzielnice stały się targiem dla narkotyków. Z tego powodu zaczął otrzymywać groźby: telefoniczne i osobiste, co wyszło na jaw w trakcie prowadzonego śledztwa.

Wszyscy się tu znamy i nie jest to pierwszy raz, kiedy ta rodzina jest zamieszana w zabójstwo. Przywieźli wszystkie narkotyki Alvearowi – skwitowała Hualpa.

To dzięki handlowi kokainą Cabralowie mieli pieniądze, żeby dać łapówki sędziom, prawnikom i prokuratorom, szantażować matkę ofiary do zmiany zeznań. Kasa była też punktem obrony Jose Cabrala. Ojciec piłkarza tłumaczył, że ofiara groziła Luciano, że zniszczy jego karierę i żądała forsy w zamian za danie mu spokoju. Zawodnik miał zatem motyw, by pozbyć się Joana, ale do winy się nie przyznał.

Grał z Riquelem i Mac Allisterem, wylądował w więzieniu

Szantaż, łapówka ani inne formy perswazji się nie powiodły i Luciano Cabral usłyszał wyrok skazujący. Sąd uznał go współwinnym śmierci Joana Villegasa i skierował na 9,5-letnią odsiadkę w areszcie. Jego ojca zamknięto na 16 lat, a kuzyna Olguina na osiem. Wtedy marzenia o zostaniu światowej sławy piłkarzem stanęły pod ogromnym znakiem zapytania. A trzeba przyznać, że miał papiery na grę.

Za kratki trafił, mając 23 lata. Wcześniej występował w młodzieżowych reprezentacjach Argentyny i Chile. Na co dzień rywalizował z Alexisem Mac Allisterem, Lobo Ledesmą czy Estebanem Rolonem. Nie bez przyczyny pozyskało go występujące w brazylijskiej Serie A Athletico Paranaense, choć interesowało się nim również River Plate. Juan Roman Riquelme, który karierę kończył w tym samym klubie – Argentinos Juniors i jest spokrewniony z klanem Cabralów, wprost powiedział, że ze wszystkich młodych zawodników, Luciano ma przed sobą najjaśniejszą przyszłość.

Jak się okazało, talent miał zmarnować w więzieniu.

Gdyby to się nie wydarzyło, myślę, że rywalizowałbym na wysokim poziomie, tak jak miałem 20 lat. Być może grałbym w Brazylii albo gdzieś indziej, ale na pewno na najwyższym poziomie – powiedział piłkarz w udzielonym w 2022 roku wywiadu z więzienia dla “La Tercera”, po czym dodał: – Zdecydowałem się mówić, bo niewiele mi zostało. Jest to więc szansa, aby mój głos został usłyszany i abym mógł stopniowo zacząć żyć tym, czym żyłem wcześniej.

Więzienie na wolności

Wywiad był kolejnym etapem oczyszczania jego imienia, by mógł powrócić jak najszybciej do piłki. Sąd skrócił mu odsiadkę o cztery i pół roku. Pięć lat, które powinien spędzić za kratami, w zasadzie niewiele różniły się od życia, jakie prowadził każdy wolny obywatel. Zupełnie przypadkiem jako jedyny osadzony z tak długim wyrokiem i w wieku do 30 lat, otrzymał zgodę na regularne wychodzenie poza mury więzienia. Zupełnie przypadkowo pracował społecznie w małym klubie – Sportivo El Porvenir w San Rafael w Mendozie, gdzie starał się zachęcać dzieci na ulicy do gry w piłkę i jednocześnie podtrzymywał swoją formę. W dni powszednie wychodził z aresztu o 7 rano i wracał o 21:30, a weekendy spędzał z rodziną i to na tyle intensywnie, że spłodził nawet syna w trakcie odsiadki.

Czy po tym czasie widać u niego skruchę?

Każda rodzina ma swoją wersję. Rodzina ofiary ma jedną, a moja, która cierpiała z innych powodów, ma inną. Oczywiście to, co się wydarzyło, było czymś złym, ponieważ człowiek stracił życie, a jest to najcenniejsza rzecz, jaka istnieje na tym świecie. Dziś nie da się tego naprawić niczym, a jedynie zastanowić się nad tym, co się stało… Pozostaje to poprawić i starać się, aby to się nie powtórzyło – powiedział Cabral, który wprost później stwierdził, że boi się wyjść na wolność z powodu odwetu ze strony rodziny ofiary. Z tego też powodu postanowił opuścić Argentynę.

Objawienie i kara

Udał się do Chile, skąd pochodzi jego dziadek. Od razu znalazł angaż w grającym w tamtejszej ekstraklasie klubie Coquimbo Unido i pomimo pięcioletniej odsiadki już w pierwszej kolejce pojawił się w składzie tego zespołu. W całym sezonie 2023 (w Chile gra się systemem wiosna-jesień) opuścił tylko jeden ligowy mecz. Natomiast w pozostałych 29 strzelił cztery gole i zanotował tyle samo asyst. W tym roku radzi sobie jeszcze lepiej. Po rundzie wiosennej eksperci “El Deportivo” uznali go objawieniem rozgrywek Primera Division i najlepszym chilijskim piłkarzem. Zainteresowanie nim wykazały bogate klubu brazylijskiej Serie A i ligi MX.

Z tego powodu otrzymał powołanie od selekcjonera Ricardo Garecy do szerokiego składu reprezentacji Chile na Copa America. Z zespołem na turniej jednak nie pojechał. Nie otrzymał zgody na wyjazd do USA ze względu na swoją kryminalną przeszłość. Tym razem nie udało się wywalczyć dla niego wizy żadnym legalnym ani nielegalnym sposobem i musiał pozostać w domu. I jak na razie można to traktować jako osłabienie kadry La Roca. Chile po dwóch kolejkach znajduje się z punktem na trzecim miejscu i w ostatnim spotkaniu grupowym o wyjście zmierzy się z Kanadą.

Fakt, że Luciano nie dostał zgody na wjazd do USA, jest też dla niego złym omenem na przyszłość. Mundial, o który wciąż Chile walczy w eliminacjach, odbędzie się w Ameryce Północnej i nawet mimo awansu, może na niego nie pojechać. Pieniądze klanu Cabral z narkotyków nie sięgają wcale dalej niż poza granice Argentyny. Dlatego Nowy Rok 2017 roku wciąż będzie odbijał się piłkarzowi czkawką. Nie spełni bowiem dziecięcego marzenia. Pytanie, ilu ludzi nie spełniło ich przez niego i jego rodzinę…

WIĘCEJ O COPA AMERICA:

Fot. TNT Sports Chile

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Inne kraje

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

6 komentarzy

Loading...