Reklama

Montella – trener Turków, który zraził do siebie… Włochów

Antoni Figlewicz

Autor:Antoni Figlewicz

10 czerwca 2024, 13:26 • 10 min czytania 2 komentarze

W takich chwilach mówi się, że dobrze żarło i zdechło. Albo że ktoś tu zdecydowanie przeszarżował i sam jest sobie winien. Aktualny selekcjoner reprezentacji Turcji musi sobie nieźle pluć w brodę, wspominając swoje dokonania sprzed dekady i zastanawiając się, co zrobił źle. I czy warto było szaleć tak. Vincenzo Montella najlepsze lata swojej trenerskiej kariery spędził we Florencji – przeżywał tam fantastyczne chwile i nagle… wszystko przekreślił.

Montella – trener Turków, który zraził do siebie… Włochów

Trudno powiedzieć, czemu w głowie włoskiego szkoleniowca nagle pojawiła się myśl, by wszystko, co osiągnął z Fiorentiną, przekreślić swoim kaprysem. Wiele wskazuje na to, że odpowiedzialna za jego nerwowe ruchy jest tak zwana sodówa – skoro ze średnią drużyną z Włoch był w stanie dotrzeć do półfinału Ligi Europy, trzy razy z rzędu skończyć sezon na czwartym miejscu w Serie A i dotrzeć do finału Coppa Italia, to miał prawo pomyśleć, że jest niezły. A w momencie odejścia z klubu miał tylko czterdzieści lat i całą kupę czasu, by pokazać się z jeszcze lepszej strony w bezpiecznym, dobrze już znanym środowisku. Tylko że przeszarżował.

– Zarząd ACF Fiorentina ocenił niedawne zachowanie trenera Vincenzo Montelli jako wyraźną oznakę jego chęci zerwania kontraktu podpisanego zgodnie z panującym prawem niecałe dwa lata temu. Umowa zawiera klauzulę, która według trenera nie leży już w jego interesie, ale zgodził się na nią w momencie podpisywania dokumentów. Wobec tego, z wielkim żalem musimy stwierdzić, że między stronami nie ma już zaufania niezbędnego do kontynuacji współpracy i zarząd klubu został zmuszony – dla dobra klubu – do zwolnienia Vincenzo Montelli. Oczekiwaliśmy od trenera większego szacunku i bardziej godnego zachowania, szczególnie wobec kibiców i klubu, który dał mu tak wiele.

komunikat Fiorentiny po zwolnieniu Vincenzo Montelli z czerwca 2015 roku

Montella poszedł w bój

Cóż to za klauzula tak bardzo namieszała w głowie trenera Montelli? Teraz już wiemy, że Włoch wywołał całą aferę  z powodu zapisanej w kontrakcie kwoty odstępnego powodującej, że umowę z Fiorentiną dało się rozwiązać tylko po wniesieniu sporej opłaty. Przynajmniej oficjalnie, bo przecież nie mógł wejść do gabinetu prezesa i wykrzyczeć z całych sił, że jest już większy niż klub i chce szukać bardziej ambitnych wyzwań. Szkoleniowiec zaczął więc grać na zwolnienie. Nie, nie na boisku. W gabinetach. Powyższy komunikat jest oczywiście dowodem na to, że Montella dopiął swego, ale był też przy okazji wilczym biletem na przyszłość i swego rodzaju klątwą rzuconą na młodego trenera na dorobku.

Reklama

Bo to musiała być klątwa, innej opcji nie ma. Włoch był przekonany, że przed nim wielka kariera i wkrótce podbije nie tylko ojczyznę, ale i cały świat. Miało być jednak inaczej, bo nikt po tym burzliwym rozstaniu z Fiorentiną nie był mu już w stanie zaufać i pracodawcy pozbywali się go, gdy tylko pojawiała się ku temu jakakolwiek okazja. Nikt nie chciał dżentelmeńskich umów z Montellą, który pokazał, że do dżentelmena mu daleko.

Był ambitny, ale ambicja zabiła w nim kilka innych ważnych cech. Przede wszystkim pokorę.

Jak donosiły w tamtym czasie okołoklubowe źródła, trener Montella zgodził się na wszystkie zapisy umowy z ekipą z Florencji, potem wszystko spisane na papierze parafował, a na koniec w rozmowie z prezydentem klubu i zarazem jego właścicielem Andreą Della Valle umówił się, że nie będzie działał na niekorzyść klubu i nie ma zamiaru kombinować przy kontrakcie w trakcie jego trwania. Miał obiecać, że dopóki Fiorentina będzie chciała z nim współpracować, dopóty on będzie prowadził zespół. I nagle coś takiego:

Musimy się upewnić, czy zarówno z mojej strony, jak i ze strony klubu, widać ten sam entuzjazm. Nie uważam, że jestem większy niż klub, to tylko dyskusja na temat ambicji i możliwości Fiorentiny – przekonywał we włoskich mediach Montella. A w kuluarach mówiło się, że myśli zupełnie, zupełnie inaczej.

Z jednym Montella miał rację – Fiorentina nie była gotowa do kolejnego kroku i chyba nawet nie za bardzo mogła go zrobić. Możliwe też, że we Włoszech nie było już miejsca na rozwój klubu i lepsze wyniki bez wsparcia jakiegoś kasiastego inwestora, który zrobiłby z Violi hegemona. To był i chyba dalej jest sufit, którego we Florencji nie przebiją.

Tym bardziej zrozumiała wydawała się frustracja Montelli. Młody trener chciał przeć dalej, potrzebował zmian, silniejszej drużyny, większych wyzwań, nowych bodźców. Zagrał więc va banque i, jak się później okazało, przegrał. Na bezrobociu czekał na swoją wielką szansę w wielkim klubie przez pięć miesięcy. I po tych pięciu miesiącach dołączył do Sampdorii.

Reklama

Nie jestem porażką!

Zjazd był konkretny, a zderzenie z rzeczywistością bardzo bolesne. W Genui od listopada do czerwca Montella wygrał całe sześć spotkań, Sampdoria finiszowała w lidze piętnasta, a włoski trener mógł jedynie z zazdrością przyglądać się wynikom swojego wcześniejszego klubu.  Wydawało się, że zakręt, na którym znalazł się były napastnik Romy, jest zbyt ostry i wkrótce będziemy świadkami spektakularnego upadku. Z przedsionka nieba wprost do piekła w rok.

Wtedy deskę ratunkową rzucił Montelli Milan, który sam też potrzebował ratunku i kombinował z trenerami jak koń pod górę. Pogrążeni w kryzysie Rossoneri liczyli na cud i zdecydowali się na trochę ryzykowny ruch, ale to było całkowicie w ich stylu. Nerwowy pomysł nerwowego Milanu.

Montella dostał w Mediolanie to, czego nie chcieli mu zapewnić włodarze Fiorentiny. Górę pieniędzy na transfery i zapewnienie, że może je wszystkie wydać. O to mu przecież chodziło, liczył na rozwój w bardziej ambitnym środowisku, chciał nowych wyzwań, walki z najlepszymi.

W pierwszym podejściu zakończył rozgrywki ledwie trzy punkty przed Violą.

Jestem szalenie zmotywowany, by poprawić ten wynik w przyszłym roku. Naszym celem jest zakwalifikowanie się do Ligi Mistrzów. Kto wykonuje ten zawód, ten wie, że nie może uchylać się od odpowiedzialności. Więc tak, jestem zadowolony ze stworzonego zespołu, czuję dużą odpowiedzialność – mówił Coriere dello Sport Montella.

Łatwo mu było być dobrej myśli, bo lekką ręką wydał całe dwieście milionów euro na wzmocnienia i w kolejny ligowy sezon wszedł ze składem napakowanym jak kabanos. Już we wrześniu zaczął się jednak obawiać o swoją posadę i doprowadził do zwolnienia trenera przygotowania fizycznego Emanuelle Marry, zapewniając, że to żaden kozioł ofiarny i po prostu drużyna potrzebowała jakiegoś impulsu. A miesiąc później zwolnili Montellę, bo miał bić się o mistrzostwo i awans do Ligi Mistrzów, a tracił już osiemnaście punktów do pierwszego Napoli. Drużyna pewnie potrzebowała kolejnego impulsu…

Nie jestem porażką! W trudnym okresie zdobyłem z Milanem trofeum, czy to jest ta katastrofa? – dopytywał kilka lat później w wywiadzie dla La Gazzetta dello Sport.

Faktycznie. Jak na razie jedynym trofeum wzniesionym przez Vincenzo Montellę pozostaje Superpuchar Włoch, w którym Milan zagrał z Juventusem. Stara Dama sezon wcześniej wygrała i ligę, i Coppa Italia, więc przydzielili jej do rywalizacji Rossonerich – finalistów Pucharu Włoch.

Podopieczni Samolocika (jak nazywany był Montella jeszcze za czasów swojej piłkarskiej kariery) wygrali w karnych i dali swojemu trenerowi powód do dumy na całe lata.

Klątwa florencka

Po Milanie Montellę szybko przygarnęła Sevilla, z którą odpadał w półfinale Ligi Europy prowadząc jeszcze Fiorentinę. W Hiszpanii też, przynajmniej zdaniem samego trenera, było całkiem nieźle:

Ćwierćfinał Ligi Mistrzów, finał Pucharu Króla. To wszystko jest niczym? – znów dopytywał dziennikarzy Montella. No i w gruncie rzeczy miał trochę racji, bo w Sevilli nie dali mu czasu rozwinąć skrzydeł i zwolnili go zaledwie po czterech miesiącach od zatrudnienia. Nawet nie dali dokończyć sezonu facetowi, który na Old Trafford zabrał ćwierćfinał Ligi Mistrzów Manchesterowi United a potem jak równy z równym walczył o czołową czwórkę z Bayernem Monachium.

Montellę, śmiało możemy postawić taką tezę, cały czas prześladowały kulisy odejścia z Fiorentiny. Jeden błąd, jedno potknięcie, cień wątpliwości i cyk – chłopa nie ma. W każdej kolejnej pracy od rozstania z Violą pozbywano się go na pstrykniecie palcem, wiedząc, że on sam nie będzie przywiązany do klubu, więc i klub nie jest mu nic winien.

Sevilla FC zwolniła Vincenzo Montellę po kiepskich wynikach drużyny od ostatniego zwycięstwa na Old Trafford 13 marca.

komunikat Sevilli po zwolnieniu Vincenzo Montelli z kwietnia 2018 roku.

Z klątwą florencką, która uprzykrzała mu życie już od kilku lat, postanowił rozprawić się we Florencji. To motyw znany z Władcy Pierścieni – tam gdzie wykuwało się zło, tam też należy je ostatecznie powstrzymać. Dziś Montella nieśmiało może przyznawać, że powrót do Fiorentiny był pod tym względem dobrym pomysłem.

Drzwi do klubu nie otworzyło mu odejście Della Valle, który w czerwcu za 150 milionów euro sprzedał Violę miliarderowi Rocco Commisso. To historia, w której właściciel Fiorentiny posypał głowę popiołem i sam zgłosił się do Montelli.

Dzwonili do mnie i Della Valle, i dyrektor sportowy Pantaleo Corvino i próbowali mnie przekonać, żebym znów przyszedł do Florencji. Przyznaję, że poprzednie lata nieco mnie nauczyły i wszystko, co się w tym czasie wydarzyło, także wszystkie złe doświadczenia, sprawiło, że chciałem spróbować tam raz jeszcze – mówił mediom Montella.

Kanciarz. Szalona historia wielkości Rocco Commisso [KLIKNIJ I CZYTAJ]

Wkrótce jednak doszło do zmiany właściciela, a ekscentryczny bogacz Commisso nie za długo trzymał byłego piłkarza Romy na stołku. Pasmo porażek, mniej niż punkt na mecz i zwolnienie tuż przed Bożym Narodzeniem. Druga przygoda z Fiorentiną była naprawdę krótka, ale pojednanie z Della Valle oczyściło Montellę z klątwy florenckiej i pozwoliło mu się otworzyć na całkiem nowy rynek.

Montella odżył w Turcji

Po półtorarocznej przerwie od pracy, Włoch przyjął ofertę tureckiego klubu Adana Demirspor. Jego nieeleganckie zagrywki z przeszłości nad Bosforem muszą być uznawane za jakieś nic nie znaczące drobiazgi. W Turcji dzieją się przecież rzeczy o wiele bardziej kontrowersyjne, przez co Montella jawi się jako naprawdę spokojny gość. A przez prawie trzy lata zasymilował się z lokalsami i wiele wskazuje na to, że czuje się tam po prostu dobrze.

Wyniki z Adaną też się zgadzały, choć cały kraj przeszedł przez naprawdę trudny okres, gdy Turcję nawiedziło tragiczne trzęsienie ziemi.

Akurat, jakimś cudem, nie było nas w Adanie, bo jechaliśmy na mecz i spaliśmy w hotelu w Stambule. Moi gracze zostali obudzeni przez członków rodzin, którzy dzwonili do nich prosto z ulicy. Epicentrum trzęsienia ziemi było oddalone o dwieście kilometrów od miasta, ale wstrząsy miały charakter ciągły, a domy się trzęsły. Wiele z nich ostatecznie runęło – wspominał ten dzień Montella w rozmowie z Corriere della Sera. – Żony i dzieci piłkarzy opuściły domy, płakały. Słyszałem ich krzyki z telefonów komórkowych. Trudno było zachować spokój. Wieść o trzęsieniu ziemi obiegła cały świat, moje dzieci z Włoch dzwoniły do mnie co godzinę i chciały, żebym wrócił do domu.

Takie wspólne doświadczenie pomogło się zżyć Montelli z Turcją nieco bardziej i dlatego nie miał zamiaru odmówić, gdy po odejściu z Adany zaproponowano mu stanowisko selekcjonera reprezentacji tego kraju. Choć tu już presja wywierana na trenera jest naprawdę wielka.

Nie odpowiem na to pytanie, to prowokacja – grzmiał niedawno Włoch w wywiadzie telewizyjnym po dotkliwej porażce z Austrią. Turcy przegrali aż 1:6 i dziennikarze sugerowali Montelli podanie się do dymisji. – W zamian ja też o coś zapytam. Rezygnujesz z pracy, gdy zadajesz nieodpowiednie pytanie? – odpowiadał dziennikarzowi selekcjoner.

Sam przyznał, że ta porażka mogła mu tylko pomóc w wybraniu zawodników, których nie powinien zabierać ze sobą na mistrzostwa Europy do Niemiec. Może nawet pomogła, bo w pierwszym z czerwcowych sparingów Turcy zremisowali bezbramkowo z Włochami i zebrali naprawdę niezłe recenzje. W drugim, i ostatnim przed Euro 2024, zagrają z Polską.

Vincenzo Montella wkrótce wyruszy na najważniejszy turniej w swojej karierze i spróbuje pokazać, że te wszystkie doświadczenia zebrane w ojczyźnie mogą zaprocentować. Turcja oczywiście nie jest faworytem do wygrania całych mistrzostw Europy, ale jeśli wyjdzie z grupy z Gruzją, Portugalią i Czechami, to Włoch pewnie będzie kontynuować swoją przygodę z kadrą. I wreszcie może nie będzie mógł powiedzieć, że ktoś mu dał za mało czasu.

CZYTAJ WIĘCEJ O TURCJI:

Fot. Newspix

Wolałby pewnie opowiadać komuś głupi sen Davida Beckhama o, dajmy na to, porcelanowych krasnalach, niż relacjonować wyjątkowo nudny remis w meczu o pietruszkę. Ostatecznie i tak lubi i zrobi oba, ale sport to przede wszystkim ciekawe historie. Futbol traktuje jak towar rozrywkowy - jeśli nie budzi emocji, to znaczy, że ktoś tu oszukuje i jego, i siebie. Poza piłką kolarstwo, snooker, tenis ziemny i wszystko, w co w życiu zagrał. Może i nie ma żadnych sportowych sukcesów, ale kiedyś na dniu sąsiada wygrał tekturowego konia. W wolnym czasie głośno fałszuje na ulicy, ale już dawno przestał się tego wstydzić.

Rozwiń

Najnowsze

Inne kraje

Komentarze

2 komentarze

Loading...