19 lat trwała gehenna GKS Katowice – po raz pierwszy od 2005 roku ekipa z Bukowej zagra w Ekstraklasie. Jak drużynie Rafała Góraka udało się awansować i dlaczego cały proces wstawania z kolan trwał w Katowicach tak długo?
60-letnia historia GKS Katowice pełna jest sprzeczności i paradoksów.
Najlepszy okres klubu przypada na lata 80. i 90. XX wieku. Mówimy o nim jako złotym, choć GieKSie nie udało się wywalczyć wspomnianego złota.
Gdy po karnej degradacji w 2005 roku zespół wrócił na zaplecze elity, spędził w niej ponad dekadę. Z każdym kolejnym sezonem trybuny, a w szczególności Blaszok, coraz intensywniej domagały się awansu, chóralnie intonując hasło: „Ekstraklasa albo śmierć!”. Promocji nie było. Przyszedł natomiast spadek do II ligi po pamiętnym golu bramkarza Bytovii Andrzeja Witana w doliczonym czasie gry ostatniego ligowego spotkania sezonu.
W końcu, gdy w tym sezonie fani mieli dość bylejakości, na mecze przychodziło coraz mniej widzów, prezes kpił z kompetencji trenera, a po rundzie jesiennej drużyna miała taką samą stratę do miejsc barażowych, co przewagę nad strefą spadkową, udało się wywalczyć promocję do elity i to bezpośrednio z drugiej pozycji.
O krok od mistrzostwa, czyli nie do końca złote lata GKS-u Katowice
Trener wróg
Po prostu awans do Ekstraklasy przyszedł dla GieKSy w najmniej oczekiwanym momencie, co jest w pewnym stopniu logiczne, patrząc na pokrętne losy historii tego klubu. Trzeba jednak oddać, że nie udałoby się to bez trenera Rafała Góraka, choć jeszcze kilka miesięcy temu był on wrogiem trybun numer jeden.
– Patrzę w tabelę i sezon po sezonie, nie ma w niej nic, co broniłoby trenera. […] Moje – i myślę, że wielu innych kibiców – zdanie jest takie, że Rafał Górak najbardziej podpadł tym, jakim okazał się człowiekiem. Jedno to konflikt kibiców z Markiem Szczerbowskim [były prezes przyp. red.], w którym stanął bliżej Szczerbowskiego, do czego oczywiście miał prawo… Ale w grudniu czy styczniu było już wiadomo, że Szczerbowski z klubu odchodzi i gdy informacja dotarła także do trenera, zaczął on od nowa szukać kontaktu z kibicami. Dla fanów GieKSy było to bardzo sztuczne, słabe. Wiosną po słabych wynikach pojawiły się pierwsze okrzyki, że powinien pakować walizki, odejść. Skończył się sezon, Szczerbowski nadal był w klubie, nie odsunął się i Krzysztof Nowak nie miał pełni władzy, więc Górak został na kolejny rok – przedstawił nam problem ze szkoleniowcem Piotr Koszecki z portalu „GieKSa.pl”, po czym dodał:
– Przed startem rozgrywek mieliśmy spotkanie z drużyną i trenerem. Zespół się za nim wstawił, więc uznaliśmy, że skoro tak, to niech walczą o Ekstraklasę, my powstrzymamy się od krytyki, mimo że większość z nas nie będzie już miała Rafała Góraka za przyjaciela. Potem przyszła seria dziesięciu spotkań bez wygranej i krytyka już się pojawiła, to była naturalna reakcja. Ze słów prezesa Nowaka wynika, że kontrakt trenera Góraka przedłuży się po awansie do Ekstraklasy i nie znajdziesz żadnego kibica, który powie, że wolałby nie awansować, byleby odszedł z klubu. Wszyscy takiemu przedłużeniu umowy przyklasną, a że jego nazwisko nie będzie skandowane na trybunach czy nie będzie odbierane pozytywnie, to inna kwestia.
GKS Katowice ma 60 lat. „Od dwóch dekad jest stagnacja. Liczymy na odmianę”
Wzrok w gwiazdy
W zasadzie jedynym powodem, dlaczego Górak nie został zwolniony jesienią, była wysoka odprawa, jaką ma wpisaną w kontrakcie. Na początku roku prezes Krzysztof Nowak wprost powiedział fanom, że męczyli się ze szkoleniowcem cztery i pół roku, więc niech wytrzymają jeszcze pół roku, kiedy wygaśnie jego umowa. Nic takiego się jednak nie wydarzyło, bo GieKSa wywalczyła awans do Ekstraklasy, dzięki czemu 51-latek nadal będzie prowadził drużynę.
I tu należy rozgraniczyć sprawy sportowe z personalnymi animozjami, bo oprócz tego, że Górak może nie ma najlepszych relacji z fanami, to w szatni piłkarze darzą go zaufaniem i jest człowiekiem, który w bardzo dużym stopniu przyczynił się do tego, że po 19 latach GKS znowu zawita w Ekstraklasie.
Przede wszystkim pozostaje szkoleniowcem, który pracował z tym zespołem łącznie przez siedem lat – najdłużej od karnej degradacji w 2005 roku. Poprowadził drużynę z Katowic w 257 meczach. Kolejny w tym zestawieniu trener – Jerzy Brzęczek – ma ich o 201 mniej. Górak wywalczył dwa awanse: trzy lata temu z II do I ligi, a teraz do Ekstraklasy. I chyba był jedną z nielicznych osób, które realnie wierzyły w to, że może się to udać.
Gdy pytaliśmy go dwa lata temu, czy w 2024 roku uda się zagrać GieKSie na nowym stadionie w Ekstraklasie, odpowiedział nam: – Odpowiem cytatem, który niedawno powiedział mi mój przyjaciel. Pochodzi on z Oscara Wilde’a: „Wszyscy leżymy w rynsztoku, ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy”. To piękne słowa. Po prostu trzeba patrzeć w gwiazdy.
Górak: „Wszyscy leżymy w rynsztoku, ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy”
Charakterni chłopcy
Pomimo tego, że GKS Katowice to piłkarska marka w Polsce, jednak już z dość wyblakłym emblematem. Nie ma bowiem takich możliwości finansowych, jak za czasów prezesury Mariana Dziurowicza. Kasą musi dzielić się z innymi sekcjami. W zespole nie występują żadne wielkie futbolowe jednostki. GieKSa do elity nie powróciła również z mocną akademią czy wychowankami. Mało tego, ma jedną z najstarszych kadr w I lidze, a w spotkaniu z Arką Gdynia szkoleniowiec posłał w bój zespół ze średnią wieku 28,7 lat. A mimo to udało się awansować, co w dużym stopniu jest zasługą Góraka.
– Na pewno to ogromne wzruszenie. Niesamowita historia, taka bajkowa. Po tak trudnych momentach teraz to się wydarzyło. Jestem bardzo szczęśliwy. Zespół jest wspaniały. To zawsze była moja największa siła. Prawdziwi, charakterni chłopcy, może bez wielkich CV, ale wspaniali. Naprawdę zrobili kawał roboty – ocenił 51-letni szkoleniowiec w rozmowie z Polsatem Sport.
Pomimo tego, że szkielet drużyny stanowią doświadczeni, przeszło 30-letni piłkarze, to Górak potrafił wykrzesać z nich coś ekstra. Zawodnicy jak Adrian Błąd czy Arkadiusz Jędrych lata temu uwierzyli w projekt powrotu do Ekstraklasy i nie zwątpili w niego pomimo gry w II lidze.
Nieoczywiści bohaterowie
– Kibice marzyli o Ekstraklasie, a musieli pogodzić się ze spadkiem. Byli niezwykle rozgoryczeni. Rozumiem ich, bo trudno zaakceptować taką sytuację. Teraz są naszym dwunastym zawodnikiem, wspierają nas. Drużyna mocno się zmieniła. Kluczowy okazał się trener Rafał Górak. Pokazał, że ma pomysł. Tworzymy teraz młody i ambitny zespół. Jest kilku doświadczonych graczy, tak jak ja i znani z Ekstraklasy Arkadiusz Woźniak i Radek Dejmek. Nie spodziewałem się, że w pierwszym sezonie po tych zmianach będziemy mieli szanse, by bezpośrednio awansować do pierwszej ligi. A co do odejścia, to śląski klimat mi służy. Tuż przed spadkiem przedłużyłem kontrakt. Wierzę, że przeżyję jeszcze sporo pięknych chwil z GieKSą – mówił cztery lata temu Błąd na łamach TVP Sport.
To Błąd – w klubie od 2017 roku – strzelił decydującego o awansie gola. Łącznie w całym sezonie przyczynił się do zdobycia 13 bramek. Arkadiusz Jędrych (do GieKSy przyszedł w 2019 roku) zanotował 12 trafień. Trzy gole i cztery asysty dołożył Grzegorz Rogala, który również dołączył do katowickiej ekipy w 2019 roku. Ważne role odgrywają również Bartosz Jaroszek (2020), Oskar Repka (2021) i Dawid Kudła (2021).
Sauna z Magierą, obietnice Śląska i „polski Sterling”. Poznajcie Sebastiana Bergiera
Zawodnicy, którzy uwierzyli w projekt Góraka, stali się silnymi punktami zespołu w drodze po awans. W większości to nieoczywiste nazwiska. W końcu, kto by uwierzył, że Jędrych po tym, co wyczyniał w obronie Zagłębia Sosnowiec, będzie szóstym najlepszym strzelcem I ligi. Traktowany po macoszemu w Śląsku Wrocław Sebastian Bergier zdobył natomiast 13 bramek. Co najwyżej przeciętny w Bruk-Becie Termalice Nieciecza Marcin Wasielewski okazał się solidnym prawym wahadłowym z dużym ciągiem na bramkę. Zakończył ligę z golem, sześcioma asystami i dwoma wywalczonymi rzutami karnymi, za co trafił do naszej jedenastki sezonu. A o wierze w odniesienie sukcesu Błąda już wspominaliśmy.
Lechia i GieKSa z domieszką baraży. Pierwszoligowi najlepsi z najlepszych
Przywrócony blask
W awansie GieKSy znamienne jest również to, że przyszedł w momencie, kiedy hasło „Ekstraklasa albo śmierć!” nie wybrzmiewało już na trybunach tak głośno. W zasadzie wśród fanów katowickiej ekipy zapanował pewnego rodzaju marazm i pogodzenie się z pierwszoligowym losem. W końcu, gdy GKS zamurował się na zapleczu na 12 sezonów, stadion przy Bukowej wręcz kipiał od agresji pod koniec tego okresu. Fani domagali się awansu, o który zespół dwukrotnie się ocierał. Degradacja do II ligi była niczym potwarz dla kibiców i jednocześnie była przyczynkiem do tego, żeby obniżyć poprzeczkę oczekiwań względem swojego klubu, co doprowadziło do tego, że na trybunach było coraz mniej osób, a większą publikę przyciągały jedynie starcia z zasłużonymi drużynami, jak Wisła Kraków bądź derbowymi rywalami jak Zagłębie Sosnowiec.
Odwilżą w relacjach z kibicami miał być nowy stadion, który niebawem zostanie otwarty. Obiekt na Załęskiej Hałdzie będzie mógł pomieścić 15 tys. widzów, natomiast średnia liczba fanów w tym sezonie wynosiła blisko pięć razy mniej. Awans do Ekstraklasy w połączeniu ze stadionem ma być nową nadzieją na lepsze jutro dla GieKSy, w co wierzy również prezes Krzysztof Nowak.
– Jesteśmy stabilnym klubem, możemy pierwszą rundę sezonu rozegrać jeszcze przy Bukowej, a drugą na nowym stadionie. Przecież to się składa w fantastyczny scenariusz. Katowice są szczęśliwe. Spełniło się marzenie kibiców, na które przyszło czekać długich 19 lat. W pierwszej kolejności składam gratulacje na ręce trenera Rafała Góraka, jego sztabu oraz piłkarzy, którzy ciężką pracą i ambitną postawą zapracowali na awans. Tego sukcesu nie byłoby bez zaangażowania władz miasta Katowice w odbudowę GKS. Kieruję także podziękowania w stronę wszystkich, którzy walczyli o to, by po spadku w 2005 r. przywrócić klubowi dawny blask – powiedział po awansie Nowak, który poruszył jeszcze jeden ważny wątek w kontekście powrotu GieKSy do elity.
Odbudowa, niedoszła fuzja i upragniony powrót
Katowiczanie zostali zdegradowani w sezonie 2004/05 za udział w aferze korupcyjnej. Dzięki Śląskiemu Związkowi Piłki Nożnej klub odbudowywał się od IV ligi, a nie B-klasy. Pozwoliło to na szybszy powrót na szczebel centralny, ale również stało się to problemem dla wielu klubów, których stadiony nie były przygotowane do przyjęcia kibiców gości. W wyniku tego ekipy oddawały mecze walkowerem w obawie przed najazdem fanów GieKSy. To jednak oni stoją za tym, że GKS przetrwał ten kryzysowy moment i nie zniknął z piłkarskiej mapy Polski.
Nie można również zapominać o tym, że dzięki kibicom i ich protestom nie doszło do jednego z najgłupszych pomysłów w dziejach polskiej piłki. Ireneusz Król chciał dokonać fuzji GieKSy z Polonią Warszawa w 2012 roku. Właściciel klubu zapowiedział stworzenie „gieksadiscopolo”, chcąc połączyć nie tylko drużyny, ale również pozbyć się krewkich fanów ze stadionu. Plan nie wypalił m.in. dlatego, że fanatycy katowickiego zespołu zorganizowali pikietę pod domem Króla. Wywiesili transparent i „Wielka piłka na cześć Irka” i skandowali hasła: „Ekstraklasa dla grubasa”, „KP kupiłeś, czy z żoną też tak zrobiłeś?”, „Nie ma kasy, ciągle kłamie, Irek Król!”, „Awans przy stole, ja taki awans pie…”, „Nie ma kasy, są kiełbasy, ej!”.
12 lat po tych wydarzeniach GieKSa w końcu wystąpi w Ekstraklasie. Zrobi to w pełni legalnie, choć okoliczności awansu i tak są kontrowersyjne. Pomimo otwartego konfliktu na linii kibice – trener, w co zamieszany jest również prezes, zespół po raz pierwszy od 19 lat obronił się sportowo na boisku. Był najskuteczniejszy w całym sezonie. Średnio zdobywał dwie bramki na spotkanie. Rozegrał fantastyczną rundę wiosenną, co wystarczyło, by odrobić straty z jesieni i przyklepać awans, na który katowiczanie zasłużyli jak mało kto.
WIĘCEJ O I LIDZE:
- Nijaki zespół, nijaki wynik. Wszystkie błędy Wisły Kraków
- Wielka radość w Gdyni! Tylko że… to nie Arka świętowała awans [REPORTAŻ]
- Właściciel Polonii po utrzymaniu: Ogólnie do dupy sezon
Fot. Newspix