Mateusz Kochalski w wielkiej formie jest i basta, należy mu wręczyć tytuł najlepszego bramkarza sezonu, każde inne rozwiązanie powinno skutkować wysłaniem głosujących na badanie wzroku. Dziś – po raz kolejny w tym sezonie – zagrał koncert.
Aczkolwiek bądźmy precyzyjni: dziś od godziny 19, nie 18. Pierwsza połowa była bowiem absolutnym festiwalem nudziarstwa, nie działo się właściwie nic, nie został oddany żaden celny strzał. Zatęskniliśmy za czasami multiligi, bo jeśli piłkarze mieliby tak męczyć bułę od piątku do niedzieli, prawdopodobnie nikt by tego psychicznie nie wytrzymał.
Marciniak nie doliczył nawet sekundy do tego padliniarstwa, a w przerwie mieliśmy tyle samo emocji, mimo że piłkarze cały ten czas spędzili w szatni.
Emocje po przerwie
Natomiast druga połowa? Inna historia. Pogoń wzięła się do roboty, jakby trener przypomniał jej, że ta wciąż ma matematyczne szanse na puchary. Owszem, bardzo marne, nikczemne wręcz, ale jednak – nie takie rzeczy futbol widział. Szczególnie w Ekstraklasie, więc warto powalczyć, natomiast właśnie… Tu przechodzimy do wspomnianego Kochalskiego.
Wydawało się, że interwencje meczu znamy, kiedy bramkarz Stali wyjął dwie setki na przestrzeni jednej chwili. Najpierw poradził sobie, kiedy sam na sam wyszedł Przyborek, a potem jeszcze wstał i odbił dobitkę Wahlqvista. Świetne parady, nawet jeśli piłkarze Pogoni nieco pomagali, nie celując specjalnie inteligentnie, niemniej to wcale nie był szczyt show Kochalskiego, bo w 79. minucie zrobił coś jeszcze większego.
Zech dostał piłkę na dziesiątym metrze, uderzył naprawdę nieźle, mocno, dał tam, skąd przyszło podanie, bramkarz musiał zrobić zwrot na nogach, wystawić rękę, wszystko w ułamek sekundy – no, trudno sprawa. A Kochalski to zrobił, odbił uderzenie i nie dał sobie wydrzeć dziewiątego czystego konta.
Słowa uznania, bo to naprawdę była najwyższa szkoła jazdy. Ale Kochalski w tym sezonie jeździ jak stary i nikt nie ma prawa go wyprzedzić na finiszu walki o tytuł bramkarza sezony. Miał niezłych rywali, ale on jest więcej niż „niezły”, „dobry” i „bardzo dobry”.
Kochalski – bramkarz sezonu!
Stal powinna mu podziękować. Za cały sezon i za dzisiejszy mecz – jej plan był prosty, po prostu nie przegrać i przy okazji się specjalnie nie zmęczyć. Jedno i drugie się udało, bramkarz bronił jak z nut, Stal w ataku specjalnie nie zaistniała i skończyło się na 0:0.
Pogoń teraz potrzebuje cudu, żeby skończyć sezon na trzecim miejscu, ale dajcie spokój – nawet Ekstraklasa ma swoje ograniczenia w tym temacie.
Portowcy na Europę po prostu nie zasługują i tyle, cześć.
CZYTAJ WIĘCEJ:
- Co planuje Zieliński? Jaki pomysł ma Feio? Oto kulisy Legii Warszawa
- Kasparow: Jestem terrorystą, bo walczę ze zbrodniarzem Putinem
- Jakiego trenera szuka Lech Poznań?
Fot. Newspix