Reklama

Michał Listkiewicz: Nie wierzę, że mój syn przepraszał de Ligta

Paweł Wojciechowski

Autor:Paweł Wojciechowski

09 maja 2024, 12:41 • 3 min czytania 9 komentarzy

Oj, długo jeszcze nasi eksportowi sędziowie będą musieli tłumaczyć się z kontrowersyjnej decyzji podjętej w ostatnich sekundach rewanżowego meczu Realu Madryt z Bayernem Monachium. W ich obronie stanął jeden z najlepszych polskich arbitrów w historii i były prezes PZPN, Michał Listkiewicz.

Michał Listkiewicz: Nie wierzę, że mój syn przepraszał de Ligta

Przypomnijmy, że w jednej z ostatnich akcji meczu Bayern przeprowadził rozpaczliwą akcję, w której w momencie podania na granicy spalonego znalazło się dwóch graczy Bayernu. Szymon Marciniak gwizdnął, widząc chorągiewkę podniesioną przez Tomasza Listkiewicza.

Część graczy Realu stanęła, a chwilę potem de Ligt trafił do siatki. Sytuacja wzbudziła kontrowersję, dlaczego arbiter nie pozwolił dokończyć tej akcji, a cały zespół Bayernu zaatakował polski zespół sędziowski za jej przerwanie.

W obronie Szymona Marciniaka i jego asystenta Tomasz Listkiewicza, stanął też jego ojciec, Michał Listkiewicz. Były sędzia międzynarodowy i prezes PZPN stwierdził w rozmowie z Super Expressem, że nie wierzy w słowa holenderskiego stopera Bayernu, Matthijsa de Ligta, który przyznał, że “sędzia liniowy przepraszał go po zakończeniu spotkania”. Przez decyzję sędziów w tej sytuacji nie było możliwe skorzystanie z systemu VAR.

W to nie chce mi się wierzyć, bo sędziom nie wolno przepraszać. Syn ma na tyle doświadczenia. Przerabiałem wielokrotnie, że trenerzy i działacze mówili, że sędziowie przyznali się do błędu i przepraszali. To nie jest prawda. Sędziowie mają zakaz, oni nie są od przepraszania – stwierdził Listkiewicz senior.

Reklama

Trudno mieć pretensje do De Ligta, bo to są emocje, ale nie wierzę, że mój syn, czy ktokolwiek inny przepraszali. Za co? Za przerwanie gry po spalonym? Gdyby chodziło o niesłuszne wyrzucenie z boiska, to jeszcze rozumiem. Przeprosiny indywidualne itd. W takiej sytuacji, gdy raczej jest spalony i gra wstrzymana, to w przeprosiny nie wierzę – dodał 70-letni Listkiewicz, który w 1990 roku był sędzią liniowym podczas finału mundialu.

Michał Listkiewicz uważa, że nie do końca zasadne jest spekulowanie o tym, że holenderski obrońca strzelił gola w tamtej sytuacji, bo gdyby Marciniak nie gwizdnął, przerywając akcję, defensywa Realu zrobiłaby dużo więcej aby nie dopuścić do utraty tego gola.

Strzał nastąpił sporo po gwizdku. Co najmniej 5 sekund. Piłkarze Realu stanęli i obserwowali, jak De Ligt kopie piłkę. Łunin też specjalnie się nie sprężał. Zdobycie rzekomej bramki nastąpiło, gdy gra już stanęła. De Ligt był sam, a przed nim dwóch obrońców. Nie wiadomo, czy ta piłka by w ogóle do niego dotarła, a jeżeli by dotarła, to byłby doskok i reakcja obrońców – stwierdził wieloletni działacz polskiej federacji piłkarskiej.

Reklama

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Kibic FC Barcelony od kiedy Koeman strzelał gola w finale Pucharu Mistrzów, a rodzice większości ekipy Weszło jeszcze się nawet nie znali. Fan Kobe Bryanta i grubego Ronaldo. W piłce jak i w pozostałych dziedzinach kocha lata 90. (Francja'98 na zawsze w serduszku). Ma urodziny tego dnia co Winston Bogarde, a to, że o tym wspomina, potwierdza słabość do Barcelony i lat 90. Ma też urodziny tego dnia co Deontay Wilder, co nie świadczy o niczym.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Patryk Stec
3
Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Liga Mistrzów

Hiszpania

Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Patryk Stec
3
Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Komentarze

9 komentarzy

Loading...