Oj, długo jeszcze nasi eksportowi sędziowie będą musieli tłumaczyć się z kontrowersyjnej decyzji podjętej w ostatnich sekundach rewanżowego meczu Realu Madryt z Bayernem Monachium. W ich obronie stanął jeden z najlepszych polskich arbitrów w historii i były prezes PZPN, Michał Listkiewicz.
Przypomnijmy, że w jednej z ostatnich akcji meczu Bayern przeprowadził rozpaczliwą akcję, w której w momencie podania na granicy spalonego znalazło się dwóch graczy Bayernu. Szymon Marciniak gwizdnął, widząc chorągiewkę podniesioną przez Tomasza Listkiewicza.
Część graczy Realu stanęła, a chwilę potem de Ligt trafił do siatki. Sytuacja wzbudziła kontrowersję, dlaczego arbiter nie pozwolił dokończyć tej akcji, a cały zespół Bayernu zaatakował polski zespół sędziowski za jej przerwanie.
W obronie Szymona Marciniaka i jego asystenta Tomasz Listkiewicza, stanął też jego ojciec, Michał Listkiewicz. Były sędzia międzynarodowy i prezes PZPN stwierdził w rozmowie z Super Expressem, że nie wierzy w słowa holenderskiego stopera Bayernu, Matthijsa de Ligta, który przyznał, że „sędzia liniowy przepraszał go po zakończeniu spotkania”. Przez decyzję sędziów w tej sytuacji nie było możliwe skorzystanie z systemu VAR.
– W to nie chce mi się wierzyć, bo sędziom nie wolno przepraszać. Syn ma na tyle doświadczenia. Przerabiałem wielokrotnie, że trenerzy i działacze mówili, że sędziowie przyznali się do błędu i przepraszali. To nie jest prawda. Sędziowie mają zakaz, oni nie są od przepraszania – stwierdził Listkiewicz senior.
A huge talking
point last night in the Champions League…
Our pictures show that Noussair Mazraoui is onside. So why did the linesman flag so early? #beINUCL #UCL #RealMadrid #RealMadridBayern pic.twitter.com/CaaN05BrVS
— beIN SPORTS (@beINSPORTS_EN) May 9, 2024
– Trudno mieć pretensje do De Ligta, bo to są emocje, ale nie wierzę, że mój syn, czy ktokolwiek inny przepraszali. Za co? Za przerwanie gry po spalonym? Gdyby chodziło o niesłuszne wyrzucenie z boiska, to jeszcze rozumiem. Przeprosiny indywidualne itd. W takiej sytuacji, gdy raczej jest spalony i gra wstrzymana, to w przeprosiny nie wierzę – dodał 70-letni Listkiewicz, który w 1990 roku był sędzią liniowym podczas finału mundialu.
Michał Listkiewicz uważa, że nie do końca zasadne jest spekulowanie o tym, że holenderski obrońca strzelił gola w tamtej sytuacji, bo gdyby Marciniak nie gwizdnął, przerywając akcję, defensywa Realu zrobiłaby dużo więcej aby nie dopuścić do utraty tego gola.
– Strzał nastąpił sporo po gwizdku. Co najmniej 5 sekund. Piłkarze Realu stanęli i obserwowali, jak De Ligt kopie piłkę. Łunin też specjalnie się nie sprężał. Zdobycie rzekomej bramki nastąpiło, gdy gra już stanęła. De Ligt był sam, a przed nim dwóch obrońców. Nie wiadomo, czy ta piłka by w ogóle do niego dotarła, a jeżeli by dotarła, to byłby doskok i reakcja obrońców – stwierdził wieloletni działacz polskiej federacji piłkarskiej.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Przeprosiny po dobrej decyzji? Absurd ery VAR [KOMENTARZ]
- Thomas Tuchel = Totalna Tragedia
- Trela: Magia europejskich wieczorów. Najmniej spodziewany sukces w dziejach BVB
- Gorzki koniec ery Mbappe. PSG nie ma leku na gen frajerstwa
- Niels Frederiksen – trener skrojony pod upodobania władz Lecha, niekoniecznie pod pragnienia kibiców
- Lech – demon prędkości. Odkrył, że jego idealny trener od półtora roku nie ma pracy
Fot. Newspix