Potrafię znieść duże upokorzenia. Głęboko je przeżywam, ale daję radę (…) Czasem płaczę, żaden wstyd – mówi dziś w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego były już dyrektor sportowy Piasta Gliwice, Zdzisław Kręcina. Zapraszamy na piątkowy przegląd najciekawszych materiałów piłkarskich.
FAKT
Lecimy po kolei. Pierwsza strona poświęcona europucharom – nie może być inaczej. Trzy ramki, a w nich zwięzłe relacje. Na przykład takie:
Wygląda na to, że Legia wróciła na właściwe tory. Wprawdzie mało kto zakładał, że coś grozi jej w spotkaniu rewanżowym z Botosani, ale musiała jeszcze pokazać swoją wyższość na boisku. Zrobiła to w miarę przekonująco, przewyższając rywala kulturą gry i umiejętnościami. Miała swój plan i go zrealizowała. Szybko strzeliła gola, dołożyła drugiego, co spowodowało u miejscowych zrezygnowanie. Legioniści bez problemów awansowali do III rundy eliminacyjnej, w której zmierzą się z albańskim Kukesi, które niespodziewani wyeliminowało czarnogórską Mladost Podgorica.
Czego nie będziemy cytować?
– Jaga zawiodła na Cyprze
– Dwie bomby od Szwedów dla Śląska
– Latal zamierza zaskoczyć w lidze Fornalika
Wisła nie lubi, gdy Cracovia ją straszy.
W ostatnich latach Wisła przegrywała z Cracovią tylko wtedy, gdy nikt się tego nie spodziewał. – W tych meczach nigdy nie ma faworyta – mówi Paweł Brożek. Im większe były apetyty Pasów, tym bardziej sroga kara ich czekała. W 2005 roku Wisła wciąż lizała rany po przykrej porażce z Panathinaikosem. W listopadzie apetyty były wielkie, ale skończyło się źle dla Pasów (…) Dziś Cracovia uchodzi za faworyta. Wisła jest najsłabsza od lat, za to Pasy przeciwnie – tak dobrze nie grały dawno (…) Mimo to w obozie Cracovii nie chcą zapeszać.
Lewy ma miliony fanów w Chinach.
Tłumy na lotniskach z koszulką Bayernu z nr 9, otrzymany kilkudziesięciostronicowy album ze zdjęciami fanów, setki autografów i ciągłe prośby o wywiady – taka rzeczywistość przywitała najlepszego polskiego piłkarza w Chinach. Lewandowski zdobył tam ogromną popularność nie tylko dzięki swojej grze, ale też dużej aktywności w chińskich mediach społecznościowych. Od dwóch lat ma swoich przedstawicieli w Chinach, którzy prowadzą jego profil na Sina Weibo – najpopularniejszym portalu społecznościowym, na którym ma już 754 tysiące fanów. Więcej niż Zlatan Ibrahimović czy Mario Goetze.
Lechia wciąż szuka wzmocnień. Na testach w Gdańsku pozostanie Serb Neven Marković, sztab szkoleniowy decyzję odnośnie jego przydatności podejmie do niedzieli. Serb grał ostatnio w Servette Genewa. Niżej w ramce mamy jeszcze lekki odpał w związku z powrotem Dariusza Kubickiego na Łazienkowską. „Profesjonalista, modniś, zawsze nienagannie ubrany, inteligentny – tak do dziś Kubicki postrzegany jest przez tych, którzy z nim pracowali. Zawsze starał się wyjść poza stereotypy. Zarówno jako piłkarz, jak i trener” – czytamy.
Na ostatniej stronie wywiad z odchodzącym z Piasta Gliwice Zdzisławem Kręciną. Miałem wylew podczas meczu – mówi.
Powinnam się do pana zwracać „panie prezesie”?
– Prezesem nigdy nie byłem i takie określenie do mnie nie pasuje. Brzmi za poważnie.
Więc jak?
– Z każdym, nawet dużo młodszym człowiekiem, jestem po imieniu. Więc po prostu Zdzichu.
To prawda, że w młodości byłeś chudy, jak przecinek?
– Przez cały ogólniak i studia ważyłem 69 kg, przy 176 cm wzrostu. Genetyka jednak sprawiła, że teraz mam tych kilogramów trochę więcej… Gdy skończyłem biegać za piłką, nastąpił bezruch i waga zaczęła iść do góry.
Miałeś problem z akceptacją swojego wyglądu?
– Jeśli z każdym rokiem przybywa ci kilka kilogramów, nawet tego nie odczuwasz. Tylko potem się okazuje, że waga pokazuje ponad sto. Pięć lat temu byłem na bardzo rygorystycznej diecie białkowej, ważyłem o 20 kg mniej i czułem się fantastycznie. Ale że było to bardzo nienaturalne zrzucenie wagi, szybko wróciłem do dawnej.
GAZETA WYBORCZA
Dalej gra tylko Legia, Jagiellonia i Śląsk odpadły.
W obecnym sezonie europejskich pucharów cztery polskie kluby wygrały osiem meczów, dwa zremisowały i dwa przegrały. W bramkach mają pozytywny bilans: 20-4. Ale dwa z tych klubów nie wyjdą już na europejskie boiska. Jedyne w tym sezonie porażki miały miejsce wczoraj i okazały się kluczowe – Jagiellonia przegrała 0:1 w Nikozji z Omonią, a Śląsk 0:2 w Goeteborgu z IFK. Awansowała tylko Legia po kolejnej wygranej w dwumeczu z rumuńskim Botosani. W pierwszym meczu było 1:0, a na wyjeździe 3:0. W III rundzie eliminacji Ligi Mistrzów ze szwajcarską Bazyleą zagra Lech, ma tym samym przynajmniej zapewniony start w IV rundzie eliminacji LE. W 2014, 2013 i 2011 r. w III rundzie eliminacji LE były dwa polskie zespoły, w 2012, 2010 i 2009 r. aż trzy, z tym że w dwóch z nich zdobywca Pucharu Polski dopiero wtedy wchodził do gry. To dawne czasy, teraz Legia jako wygrany w rozgrywkach PP zaczynała w II rundzie, a trzeci i czwarty klub minionego sezonu jeszcze wcześniej. I poza Legią niestety się wykruszyły. Trzeba przyznać, że w tym roku Jagiellonia i Śląsk miały na tym etapie mocniejszych rywali niż nasi pucharowicze w poprzednich latach. Ale Cypryjczycy i Szwedzi wciąż byli w ich zasięgu.
Basel ceni Lecha?
Gdy tydzień temu, po losowaniu trzeciej rundy eliminacji Ligi Mistrzów, okazało się, że na zwycięzcę dwumeczu Lech Poznań – FK Sarajewo czeka FC Basel, nastroje w poznańskim klubie były, delikatnie mówiąc, marne. Szwajcarski klub, który stworzył znakomitą szkółkę piłkarską i z drużyną opartą na wychowankach zdobył właśnie szóste z rzędu mistrzostwo kraju, był najwyżej rozstawionym rywalem w kwalifikacjach. Gdyby FC Sevilla nie wygrała Ligi Europejskiej, zespół z Bazylei grałby od razu w fazie grupowej Champions League. Ale stanął do eliminacji, w III rundzie zagra z mistrzem Polski, w dwie najbliższe środy: w Poznaniu, a potem w Szwajcarii. – Lech jest zgranym zespołem i ma swoją jakość. Jego pojedynek z FC Basel będzie bardzo zacięty, a awans mistrzów Polski do fazy grupowej jest możliwy – wypalił trener FK Sarajewo Dżenan Uśćuplić, który dwa razy przegrał z “Kolejorzem” w II rundzie, nie zdobył nawet bramki, w środowym rewanżu nie miał do tego żadnych okazji. – Lech dobrze wystartował w tym sezonie. Bez kłopotów pokonał Legię Warszawa w meczu o Superpuchar, w pojedynkach z FK Sarajewo też pokazał, że jest co najmniej w dobrej formie.
SUPER EXPRESS
W Superaku trochę pucharów i trochę ligi. Super NiGOLić.
Wreszcie jednak za strzelanie wziął się Nemanja Nikolić. Nowy idol kibiców z Warszawy wykorzystał złe przyjęcie – a jakże! – Cordosa, wpadł w pole karne, padł jak rażony piorunem po naporem – jasne, że jego! – Cordosa i nie pozostawił sędziemu możliwości. Rzut karny. Jedenastkę na bramkę zamienił sam poszkodowany. I zabił mecz. W drugiej odsłonie obie ekipy urządziły sobie prawdziwą parodię futbolu. Legioniści nawet nie ukrywali, że czekają tylko na gwizdek końcowy, a Rumuni – choć próbowali – jeszcze raz udowodnili, że europejskie puchary to dla nich, przynajmniej na razie, za wysokie progi. Próbowali, dryblowali, strzelali, ale ich popisy najlepiej chyba spuentował Henning Berg, który wyraźnie próbował eksperymentować w ustawieniu.
Jaga spalona w piekle, Śląsk zatopiony w Szwecji – nie będziemy cytować tej krótkiej, oczywistej relacji. Wracamy do tematów związanych z Ekstraklasą. Gigant kontra liliput – to tekst przed derbami Krakowa.
Serb ma 192 cm wzrostu i waży prawie 100 kg, Polak to przy nim chucherko (175 cm/66 kg). Dziś kolos z Cracovii Sreten Sretenović (30 l., obrońca) i maluch z Wisły Krzysztof Mączyński (28 l., pomocnik) staną oko w oko w krakowskiej świętej wojnie. To już 190. potyczka o prymat w królewskim mieście. Teoretycznie Goliat nie powinien mieć problemów z pokonaniem Dawida. Ale już w biblijnej opowieści mały znalazł sposób na wielkiego. Czy tak samo będzie na boisku przy Kałuży? – Mój wzrost jest atutem, gdy walczę w powietrzu. Gdy nie będę w meczu skoncentrowany i zagram tylko na 50 procent możliwości, to nawet najniższy gracz może mi założyć siatkę (śmiech) – zauważa Sretenović. Do 16. roku życia Sretenovicia jego trenerzy korzystali z warunków fizycznych piłkarza, ustawiając go w ataku. Dopiero później został przeniesiony do defensywy.- Strzelałem dużo goli. W końcu trener zdecydował, że moje warunki fizyczne, to, że jestem wysoki i silny, przydadzą się w obronie – wyjaśnia.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Legia bez litości.
Czyli zgodnie z planem.
Wicemistrzowie Polski nie mieli problemów z kreowaniem okazji do zdobycia bramki w Botoszanach. Wykorzystali już tę pierwszą, kiedy Ondrej Duda inteligentnie zagrał do Michała Kucharczyka, a skrzydłowy tak podał do Guilherme, że Brazylijczykowi pozostało kopnąć do pustej bramki. Szybki cios miał posłać rywali deski, ale tak się nie stało. Rumuni otrząsnęli się i ruszyli do ataków. Legia miała w bramce Dušana Kuciaka, który kilka razy stanął na wysokości zadania broniąc groźne uderzenia gospodarzy. Polski zespół sprawiał dobre wrażenie w ofensywie, ale gorzej wyglądał, kiedy musiał bronić. Gospodarze mieli za dużo swobody, zbyt łatwo stwarzali zagrożenie bramce legionistów.
Jaga wróciła na ziemię.
Gdy Jagiellonia rozgrywała pierwszy mecz z Omonią Nikozja goście chwalili, że dwunasty zawodnik czyli białostocka publiczność zrobiła wielkie wrażenie. Wczoraj w Nikozji, kiedy serbski sędzia Danilo Grujić rozpoczął spotkanie wiadomo było, że oprócz fanatycznych kibiców gospodarzy dodatkowe wsparcie Cypryjskiemu rywalowi „Jagi” daje pogoda, taki trzynasty gracz. Co prawda temperatura w trakcie dnia lekko zelżała (z 38 do 35 stopni), ale we znaki dawała się wzmagająca wilgotność. – Niesłychanie ważne będą pierwsze minuty, pierwszych dziesięć minut. Uważam, że po tym czasie stres przez naszych graczy zostanie całkowicie opanowany – mówił przed spotkaniem Grzegorz Kurdziel, asystent trenera Michała Probierza.
Śląsk zebrał dwa szybkie ciosy od Szwedów, rozlosowano drabinkę Pucharu Polski – to już wiemy. Kazimierz Greń czeka na wyrok.
Przed południem obrady rozpoczyna Najwyższa Komisja Odwoławcza PZPN. Rozpatrzy sprawę Kazimierza Grenia w sprawie marcowej afery biletowej. Na początku czerwca Komisja Dyscyplinarna PZPN ukarała Grenia aż dziesięcioletnią dyskwalifikacją ze związkowych struktur za nielegalny handel biletami przed meczem Irlandia – Polska w Dublinie. Grenia złapała irlandzka policja, noc spędził w areszcie, potem w sądzie przyznał się do winy i został zwolniony z powodu zbyt niskiej szkodliwości czynów.
Możecie poczytać kawałek o Szczęsnym w Rzymie i ambicjach Wiecznego Miasta. My już kierujemy się w stronę ligowego weekendu. Tam gdzie kończy się logika, zaczynają… Derby Krakowa.
Przed derbami Krakowa to Cracovia wydaje się być w roli faworyta. To pierwsza taka sytuacja od 2005 roku. o wtedy, gdy Wisła wciąż lizała rany po katastrofie z Panathinaikosem w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów, to wtedy Cracovia po raz pierwszy zaczęła prężyć muskuły i na stadion Białej Gwiazdy jechała po wygraną. Gdyby wygrała, przeskoczyłaby rywali w ligowej tabeli. Skończyło się źle dla Pasów. – Jeszcze nigdy nie widziałem, by nasz rywal rzucił się na nas z taką pianą na ustach, jak wtedy wiślacy – wspominał potem bramkarz Cracovii Marcin Cabaj. Wisła wygrała 3:0 gładko zdmuchując nadzieję rywali na przejęcie prymatu w mieście.
Przy okazji mamy niedługi tekst o Rafaelu Crivellaro. Postrach bramkarzy z Porto Alegre. Brzmi poważnie. Chyba za poważnie.
Lubi zerknąć jak ustawiony jest bramkarz. Kiedy tylko zauważy, że ma szansę, próbuje ją wykorzystać. Kiedyś w rezerwach Vitorii strzelił Benfice gola z połowy boiska. Innym razem, korzystając z błędu bramkarza, zmienił losy finału Pucharu Portugalii. Pierwszą ofiarą Brazylijczyka na polskich boiskach został Sebastian Przyrowski. – Trochę mi pomógł przy golu w debiucie. Chętnie zaskakuję bramkarzy, muszą na mnie uważać – uśmiecha się Rafael Crivellaro (…) W Portugalii nie wyszło mu tak, jak sobie życzył. W Vitorii błąkał się między pierwszą a drugą drużyną. Przez trzy i pół roku rozegrał w tamtejszej Ekstraklasie około 40 spotkań, strzelił trzy gole.
Co szczególnie rzuca nam się w oczy w dzisiejszym numerze? Może tekst o Kohei Kato. Przystanek na drodze do Hiszpanii.
26-latek z Podbeskidzia jest przedstawicielem japońskiego pokolenia, które wychowywało się w czasach gorączkowych przygotowań do organizowanego przez Japonię wspólnie z Koreą Południową mundialu w 2002 roku. – Choć baseball jest w Japonii trochę bardziej popularny od futbolu, przez całe moje dzieciństwo wszyscy mówili tylko o graniu w piłkę i budowaniu stadionów. Nie miałem wyboru i od początku marzyłem o grze w Europie i w mojej reprezentacji. Największe marzenie się jednak nie spełni, bo kibicuję Athletic Bilbao. Podoba mi się filozofia tego klubu. Nie kupują, tylko wychowują swoich, a i tak nigdy nie spadli z ligi i zwykle grają dobrze. Gdy już się dowiedziałem, jako dziecko, że nie będę mógł tam nigdy zagrać, zdecydowałem się, że moim celem i tak będą występy w Hiszpanii.
Plizga mówi: trzeba się modlić o utrzymanie Niecieczy.
Pani prezes klubu zachęcała piłkarzy do chodzenia do kościoła. Pan zaczął?
– Jeszcze nie. Ale może wypadałoby się pomodlić o utrzymanie w ekstraklasie. Nie będzie to łatwe. Pokazał to już pierwszy mecz z Piastem Gliwice. Nie oddaliśmy strzału na bramkę. Musimy się poprawić.
Na dzień dobry w Białymstoku skradziono panu rejestracje w samochodzie. W Niecieczy nic takiego pana nie spotkało?
– Nie. Rejestracje są na swoim miejscu. A poza tym mieszkam w Tarnowie. Na treningi dojeżdżam mniej więcej dwadzieścia minut czyli tyle, ile z Białegostoku do ośrodka w Pogorzałkach.
Pan chyba dobrze czuje się w niedużych miastach? Grał pan w Lubinie, teraz w Niecieczy. Lubi pan spokój.
– Z zoną Edytą zawsze prowadziliśmy spokojne życie. Pokusy do niczego nie były mi potrzebne, nigdy ich nie szukałem. A w małych miejscowościach można idealnie skoncentrować się na robocie. Nic człowieka nie rozprasza. A jak komuś na przykład Białystok był za mały i jeśli miał nieodpartą chęć, zacięcie i dużo zdrowia, mógł wybrać się do Warszawy. To nieco ponad dwie godziny jazdy.
Cernych na celowniku Włochów?
Poniedziałkowy mecz z Górnikiem Zabrze będzie obserwował przedstawiciel Atalanty Bergamo, klubu z Serie A, i według naszych informacji swoją uwagę skupi głównie na napastniku z Łęcznej. – Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, czy i kiedy ktoś mnie zamierza obserwować – mówi Černych. – Umówiłem się z moim menedżerem i z klubem, aby nie informowali mnie jeśli pojawia się zapytanie z innych klubów. Mnie interesują tylko konkretne oferty, a nie spekulacje – dodaje Litwin (…) Niedawno trener Górnika Jurij Szatałow, zapytany o przyszłość 24-letniego piłkarza stwierdził, że jeśli pojawi się oferta około 500 tysięcy euro, wtedy klub może podjąć negocjacje.
Kończymy jeszcze jednym fragmentem wywiadu ze Zdzisławem Kręciną. „Czasem płaczę, to żaden wstyd” – taki nosi tytuł.
W PZPN przetrwałeś siedmiu prezesów, czterech kuratorów, a wysadził cię Kulikowski…
– Jak mówiłem, wierzę w przeznaczenie. Dzięki temu znalazłem się w Piaście, w nowym otoczeniu. Dziś nawet mam poczucie, że szkoda, iż nie trafiłem do klubu z ekstraklasy wcześniej. Oczywiście, że okoliczności były przykre, ale co zrobić. Żal mi teraz Blattera. Taka sama sytuacja. Facet jest niewinny, a obrywa za całe środowisko. Jestem przekonany, że gdyby wystartował, byłby zdecydowanym zwycięzcą. Tak jak było do tej pory. Teraz wybiorą kogoś innego, nastąpią ruchy pozorowane. Sielanka potrwa jednak tylko do kolejnych wyborów gospodarza mistrzostw świata.
Masz grubą skórę?
– Nie, ale potrafię znieść duże upokorzenia. Głęboko je przeżywam, ale daję radę (…) Czasem płaczę, żaden wstyd.