Są takie mecze, po których piłkarz powinien pójść wzorem Grzesia Skwary, względnie Budzińskiego, i zaprezentować autozjebkę. Tylko to pozostaje, żeby wyjść z twarzą. Taki mecz zapisał na swoim koncie Maciej Iwański, który miał być playmakerem, a został głównym hamulcowym i w pierwszej połowie rozkładał ofensywę Ruchu na macie. Fornalik zdjął go w przerwie, młodziutki Lipski wyglądał o klasę lepiej od weterana i Ruch zaczął sobie stwarzać jakieś sytuacje – generalnie piłkarsko “Pączek” został dzisiaj pognębiony totalnie. Jak widać, Maciek ma w sobie jednak jakiś autodestrukcyjny rys, bo postanowił pognębić się jeszcze wypowiedziami.
– Przegraliśmy mecz 0:2, choć równie dobrze mogliśmy wygrać go w takim samym stosunku bramkowym – Pączku, wy nawet nie oddaliście dwóch celnych strzałów! Do przerwy, póki grałeś, nie zaliczyliście w ogóle żadnego uderzenia, ale i potem było niewiele lepiej – z gry zero, celnie tylko Lipski z wolnego. Na jakieś potencjalne 2:0 to ani przez chwilę nie wyglądało. No, chyba że obejrzelibyśmy ten mecz w różowych okularach Henninga “przegraliśmy 0:3, a powinniśmy wygrać 7:0” Berga.
Jeżeli to próba powrotu do Legii poprzez zwrócenie Norwegowi uwagi, że macie podobną mentalność – sprytne, Maćku, powodzenia.
Fot. FotoPyK