Debiut w Ekstraklasie polskiego zawodnika w wieku 27 lat? Nie, to nie jest kolejna historia człowieka, którego nikt nie potrafił dostrzec w niższych ligach. Wręcz przeciwnie, wokół Tomasz Cywki w ostatnich latach tworzono pełen oczekiwań obraz – że mógłby wrócić do Polski, a na pewno podniesie jej poziom. W końcu widać więc piłkarza, o którym przeważnie było tylko słychać. Nadszedł czas weryfikacji.
Ile pokazał dziś Cywka? Na razie tyle, że ma potencjał. Tylko tyle.
Wejście miał naprawdę niezłe, bo już na dzień dobry odważnie ruszył do przodu, dośrodkował tuż sprzed linii końcowej, i to z dużą precyzją na nogę Crivellaro. Brazylijczyk kilka chwil później właśnie dzięki Cywce strzelił pierwszego gola w sezonie, bo Polak agresywnie doskoczył do Jeża, odebrał mu piłkę i zostawił koledze. Jeśli z jakichś powodów mielibyśmy zapamiętać debiut Tomka w Ekstraklasie, to co najwyżej z tych dwóch.
Sporo było pytań o to, na jakiej w ogóle pozycji Cywka będzie występował. Kazimierz Moskal próbował go i w roli defensywnego pomocnika, i skrzydłowego. Ostatecznie stanęło na roli trudnej do zdefiniowania – środek drugiej linii z inklinacjami ofensywnymi i zejściem na bok. Widać jednak, że trener Wisły zamierza Semira Stilicia zastąpić dwoma zawodnikami: Cywką i Denisem Popoviciem. Różnica polega na tym, że Słoweniec był bardzo często przy piłce i chciał rozgrywać, a Polak tylko go uzupełniał, szukając przez większość czasu swojego miejsca na boisku.
Bo Cywki nie da się dziś ocenić jako ofensywnego pomocnika (zdecydowanie za mało kreatywności), ani skrzydłowego (za mało gry na boku). Najmocniej raziła jednak współpraca z Pawłem Brożkiem, choć to nie tylko zarzut względem Cywki. Cała druga linia ma pracować na gole jedynego napastnika, a ten nie miał dziś jedną dogodną sytuację, po podaniu Sadloka.
Ci, którzy kupili w Ustaw Ligę byłego piłkarza m.in. Wigan czy Barnsley, narzekać nie mogą – asysta zaliczona. Ale na miejscu kibiców poczekalibyśmy jeszcze z otwieraniem szampanów. Widać u Cywki odwagę, chęci, duże możliwości motoryczne i to, że grać potrafi. Tylko że on w tej Wiśle, która przynajmniej w pomocy definiuje się na nowo, najpierw musi się odnaleźć. Dziś był zdecydowanie zbyt często zagubiony, częściej niż Popović czy Crivellaro.
Fot. wisla.krakow.pl