Michał Probierz dopiero co podpowiadał swoim piłkarzom, że po dobrych występach za pół roku mogą być milionerami. Ale do tego nie dość, że potrzeba występów co najmniej bardzo dobrych, to przed Jagą droga długa i kręta. Dziś białostoczanie mieli problem, by ugryźć czwartą drużynę z Cypru.
Piłkarze Jagiellonii mówili przed meczem, że marzą o wyniku 2:0, że to byłaby zaliczka dla nich idealna. Rzecz jednak w tym, że o ile w obronie gospodarze stali mocno i twardo, o tyle w ofensywie kolejne argumenty Omonia wybijała im z ręki. Albo wybijali sobie sami.
Środkiem pola, by szukać piłek prostopadłych do napastnika, rzadko kto próbował ruszyć – Wasiljew (zmienił Romanczuka) i Gajos przeważnie rozgrywali na skrzydła. A tam Frankowski, który przystępował do meczu z kapitalnymi statystykami w Europie (29 minut, trzy gole), z czasem coraz bardziej opadał z sił, z kolei Dżalamidze wyglądał naprawdę nieźle. O Gruzinie wypadałoby napisać trochę więcej: on już poprzedni sezon rozegrał na wysokim poziomie, w końcu nauczył się pracy w defensywie, radzi też sobie 1 na 1 i umie dokładnie dorzucić. Tylko, że dziś Tuszyński, który na te piłki ze skrzydeł czekał, nie potrafił uwolnić się spod opieki obrońców.
Kiedy już po setnym stałym fragmencie gry dla Jagi, jakimś cudem piłka trafiła pod nogi Tuszyńskiego – ten nie dość, że zmarnował wyśmienitą okazję, to kontuzjował sam siebie. Bo Jagiellonia stwarzała zamieszanie pod bramką Omonii, ale słowo „zamieszanie” w zupełności wystarcza. Dżalamidze dośrodkował znów odrobinę za mocno, Tuszyński znów się delikatnie minął z piłką, bramkarz znów w dziwny sposób odbił futbolówkę…
Ciągle było coś, ciągle brakowało konkretów. Omonia w obronie wyglądała bardzo rozsądnie i choć pozwalała rywalowi na więcej, niż on jej – wciąż było to niewiele. Jaga miała przewagę, utrzymywała się przy piłce, kontrolowała mecz, nie dała popracować Drągowskiemu, ale… No właśnie, brakowało jej tej kropki nad „i”. Dlatego tej ostatniej sytuacji, już w trakcie „Probierz time”, wybitnie szkoda.
Sam Probierz przed meczem w Białymstoku witał Omonię w piekle. I teraz Cypryjczycy wracają z niego bez jakichkolwiek obrażeń. Z drugiej strony, wystarczy, że Jaga strzeli coś w rewanżu. Dziś była na dobrej drodze…