Pewne rzeczy o tej porze roku są niezmienne – kierowcy narzekają na warunki drogowe, a ligowcy lecą do Turcji i nie rozpieszcza ich pogoda (a latają tam w przeciwnej sprawie).
Dziś Lech grał sparing w takich okolicznościach przyrody:
🌧️🌧️🌧️ #LPOLAS pic.twitter.com/xjwjCV75HE
— Lech Poznań BR 🇧🇷🇵🇱 (@KolejorzBrasil) January 18, 2024
Można się zastanawiać, co z tego starcia wyciągnął (oczywiście poza urazem kolana Artura Sobiecha). Jeśli chodziło o sprawdzenie się w trudnych warunkach pogodowych, to chyba nie trzeba było wybierać się aż do innego kraju – wystarczy rzut oka za okno, by wiedzieć, że aura w Polsce testuje nas aż nadto. Zatem mecz na bocznym boisku w bagnie był tak samo dostępny w Poznaniu, jak jest dostępny w Belek.
I tak, przed tym spotkaniem pogoda w Turcji była zdecydowanie lepsza, ale też właśnie w tym rzecz – warunki na tych obozach to czysta loteria. Może być fajnie, ale może być zdecydowanie niefajnie i dziś się wylosowało, że nie jest fajnie. Niczego sensownego nie udało się przećwiczyć, bo jak przy takiej pogodzie, zresztą starcie miało potrwać dłużej, ale w związku z opadami postanowiono je skrócić – ze 120 minut do dziewięćdziesięciu.
Podobne obrazki widzimy bardzo często. Rok temu pisaliśmy:
“Polskie kluby przyleciały do Turcji, żeby przygotować się do rundy wiosennej Ekstraklasy w warunkach lepszych niż krajowe. Pierwsze dni roku aż zachwycały słoneczną pogodą, ale teraz obserwujemy kompletną odwrotność tej sytuacji. W okolicach Antalyi wieje i pada tak mocno, że w piłkę grać się w zasadzie nie da.”
“Wietrzna pogoda była największym utrapieniem każdego, kto wybrał się do Belek. Na trybunach można było nieźle zmarznąć, bo cień i wiatr skutecznie neutralizowały słoneczne, bezchmurne niebo. Na boisku trzeba było się z kolei nastawiać na to, że niektóre próby długich podań będą wyglądały tak, jakby zawodnicy zagrywali bumerang, bo piłka do nich wróci. Śnieg tak uciążliwy nie był, bo o ile wiatr dokazywał przez całe zgrupowanie, tak zima zawitała do Turcji na koniec zgrupowania. Ale swoje zrobiła: trzeba było przesuwać treningi i niektóre sparingi, ciężej było także wydostać się z kraju zgodnie z planem podróży. Odwoływane i opóźniane loty sprawiły, że na lotniskach utkwiło sporo osób z Polski. To samo dotyczyło podróży na obóz: parę godzin później niż zakładano w Antalyi wylądował Piast Gliwice, natomiast Lech Poznań miał bardzo nerwowy przylot, zaliczając nawet poderwanie samolotu, gdy ten był już niemal na pasie lotniska.”
Zdecydowanie nie jest więc tak, że raz spadł deszcz i ktoś się chce przyczepić, tylko faktycznie Turcja o tej porze roku bywa więcej niż kapryśna. Jak trafi się dobrze, to okej, ale jak trafi się gorzej, to nie okej, a przecież to nie gra w ruletkę, tylko wybór obozu na zimowe przygotowanie.
Kluby o tym wiedzą, ale z uporem maniaka latają tam co roku. Dlaczego? Ponieważ jest relatywnie tanio. Jak zapytacie u źródła, to będą mówić, że dobre bazy, hotele o wysokim standardzie, mnogość sparingpartnerów (nie tylko polskie drużyny chcą oszczędzić), ale wiadomo, że na końcu ważna jest też cena.
Jednak coś za coś. Zapłacisz mniej, ale licz się z tym, że możesz wyjść na boisko i spotka cię oberwanie chmury albo wiatr będzie wyczyniał z piłką to, co tylko się da.
Co natomiast dziwi? To, że taka Stal nie wybrała Turcji, tylko po prostu Hiszpanię. Konkretnie L’Albir, gdzie pogoda jest i będzie taka:
Ucierpi na tym pod względem jakości sparingpartnerów – choćby mecze z CF Intercity czy IFK Varnamo – ale chyba lepiej grać z tą drużyną maszynistów w dobrych warunkach niż z LASK w takich jak powyżej. No i jeśli akurat Stal stać na to, żeby pojechać na obóz gdzieś indziej niż do Turcji, to stać właściwie wszystkich.
Cóż, dziwi to co roku, ale jeśli polskie zespoły tak sobie umiłowały Turcję, niech latają. Aczkolwiek patrzymy na sparing Puszczy w Skierniewicach i beniaminek chyba jakoś bardzo nie żałuje, że został w kraju:
CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE: