Niemcy płaczą rzewnymi łzami po śmierci Franza Beckenbauera. Nigdy wcześniej i nigdy później nie znaleźli takiego piłkarza, trenera i działacza. Fantastyczny na boisku, wyrazisty na ławce, kontrowersyjny w życiu codziennym. Po prostu Cesarz – ostatni niemiecki cesarz.
Gdy kilka lat temu w Niemczech zrobiono badania na temat Franza Beckenbauera, aż 99,8 proc. respondentów odpowiedziało, że bardzo dobrze zna historię jego życia, sukcesy, dokonania, a także liczne wybryki. Ten legendarny piłkarz na lata odmienił postrzeganie futbolu. To dla jego specyficznego stylu gry należało wymyślić nową nazwę pozycji, bo nie dało się go zmieścić w dotychczasowych ramach. Nie był ani środkowym obrońcą, ani forstoperem, czyli wymiataczem, ani defensywnym pomocnikiem. Łączył wszystkie te funkcje, dlatego nową pozycję nazwano libero, czyli z włoskiego wolny, bo taki był Beckenbauer do ostatnich swoich dni, które spędził bez Internetu w domku nad jeziorem nieopodal Salzburga.
– Jego przerzuty wewnętrzną częścią stopy były niczym oda. Beckenbauer, który jako 18-latek zaczynał w Bayernie na pozycji lewoskrzydłowego, był teraz rozgrywającym z ostatniej linii, wolnym i niezależnie myślącym zawodnikiem. Wybiegał z obrony i pędził po całym boisku. Nazywali go libero – możemy przeczytać w książce Ronalda Renga „Bundesliga. Niezwykła opowieść o niemieckim futbolu”.
Na boisku nie sposób było mu odebrać piłkę. Potrafił ją holować dziesiątkami metrów, bo bał się ją podać do kolegów, by jej nie stracili. Poprowadził Bayern Monachium do czterech mistrzostw Niemiec i trzech Pucharów Europy, a gdy po zesłaniu za machinacje finansowe do USA powrócił do ojczyzny, zatriumfował w Bundeslidze jeszcze raz, ale w barwach Hamburgera SV, grając Die Roten na nosie za to, że nie chcieli go z powrotem u siebie. Ogromne sukcesy odnosił również z reprezentacją Die Mannschaft, zostając najpierw mistrzem Europy, a następnie świata. I nawet jeśli gole jak oszalały strzelał Gerd Mueller, a politycznie zaangażowany Paul Breitner mijał rywali jak tyczki na lewym skrzydle, to na końcu i tak mówiło się tylko o Cesarzu.
Wszystkie te trofea, z wyjątkiem mistrzostwa z HSV, osiągnął w ciągu siedmiu lat. Błyskawicznie, bo i tak żył Beckenbauer. Zarówno na boisko, jak i poza nim. Już jako nastolatek spłodził syna i nie ożenił się z jego matką, co wywołało ogromny skandal. Później regularnie pojawiał się na okładkach tabloidów, co Niemcy śledzili z wypiekami na twarzy. Zarobione miliony, pierwsze kontrakty, ekskluzywne samochody, separacja z żoną Brigitte, romans z fotografką prasową, zawieszenia przez związek, imitowanie oddawania moczu na trybuny. Cesarz kochał splendor, a Niemcy kochali Cesarza. I puścili mu nawet w niepamięć to, że zdefraudował mnóstwo pieniędzy i w popłochu uciekał z kraju. Wszystko dlatego, że trenerem również był wybitnym.
Poprowadził Niemców do dwóch finałów mistrzostw świata, choć otwarcie krytykował swoich reprezentantów i uważał ich za beztalencia. I co z tego, że hotele reprezentacji Die Mannschaft stawały się domami rozpusty podczas zgrupowań, a do pokoi piłkarzy dziesiątkami spływały prostytutki. Cel uświęcał środki, a na samym końcu zawsze wygrywa Beckenbauer. I tak było i tym razem, bo choć w 1986 roku Niemcy ulegli w finale Argentyńczykom, to cztery lata później nie mieli sobie równych na włoskim mundialu. Dzięki czemu stał się jednym z nielicznych, którzy triumfowali w mistrzostwach świata zarówno jako piłkarz, jak i trener. Jednak jeśli przyznawanoby tytuły najlepszym działaczom, Cesarz zdobyłby pewnie i tę nagrodę.
Gdy Niemcy ubiegali się w 2006 roku o organizację mistrzostw świata, znowu nieocenioną rolę odegrał Cesarz. Użył wszystkich legalnych i nielegalnych środków perswazji, by jego ojczyzna ugościła najlepsze drużyny globu. Tak się stało. Jego rodacy byli zachwyceni turniejem i tym, że Beckenbauer, choć leciwy, wciąż ma swą moc. Co z tego, że później za nadużywanie władzy został zawieszony. Żaden pomnik nie uniknie rys. Pomnik Franza był pełen skaz, ale nadal bił od niego blask.
Choć historia wprost mówi nam, że Cesarstwo Niemieckie upadło wraz z proklamowaniem Republiki Weimarskiej w 1918 roku i liczyło sobie trzech cesarzy, to dla wielu Niemców prawdziwe cesarstwo upadło 7 stycznia 2024 roku wraz z odejściem ostatniego żyjącego Cesarza – Franza Beckenbauera. Drugi taki w kraju nad Renem się już nie pojawi.
WIĘCEJ O FRANZU BECKENBAUERZE:
- Andrzej Strejlau o Beckenbauerze: Geniusz, który wyprzedził swoją epokę
- Nie żyje Franz Beckenbauer
- „Można tylko oddać hołd temu, co zrobił Franz Beckenbauer”
Fot. Newspix