Reklama

Osuch grozi, że całe środowisko wysadzi w powietrze. Ma taśmy na Bońka?

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

09 lipca 2015, 09:13 • 11 min czytania 0 komentarzy

„Mamy już aferę taśmową w polskiej polityce, a wszystko wskazuje na to, że doczekamy się podobnej w polskim futbolu. Bogusława Leśnodorskiego (40 l.) i Macieja Wandzela (46 l.) sensacyjnymi nagraniami ze Zbigniewem Bońkiem w roli głównej straszył Radosław Osuch (47 l.). – Groził, że wysadzi całe środowisko piłkarskie w powietrze. Że to będzie gruba afera – mówi nam Leśnodorski.” Taka oto treść czeka na nas w czwartkowym Fakcie i Przeglądzie Sportowym. Osuch, kiedy w polskiej piłce plaża, znów nakręca ruch.

Osuch grozi, że całe środowisko wysadzi w powietrze. Ma taśmy na Bońka?

FAKT

Czy Osuch ma taśmy na Bońka?

Image and video hosting by TinyPic

Mamy już aferę taśmową w polskiej polityce, a wszystko wskazuje na to, że doczekamy się podobnej w polskim futbolu. Bogusława Leśnodorskiego (40 l.) i Macieja Wandzela (46 l.) sensacyjnymi nagraniami ze Zbigniewem Bońkiem w roli głównej straszył Radosław Osuch (47 l.). – Groził, że wysadzi całe środowisko piłkarskie w powietrze. Że to będzie gruba afera – mówi nam Leśnodorski. (…) W rozmowach z szefami stołecznego klubu miał zasugerować, że m.in. prezes PZPN Zbigniew Boniek (59 l.) i były już szef Ekstraklasy SA Bogusław Biszof (49 l.) byli nagrywani przez służby specjalne. – Twierdził, że obaj panowie byli podsłuchiwani za pomocą mikrofonów kierunkowych, które działają na dużych odległościach. Śmiał się, że dajemy się im wykorzystywać. Pytał, dlaczego nie dziwimy się, że zdarza się, iż na spotkaniach obaj wychodzą z budynku ESA na zewnętrz. Wtedy mieli być podsłuchiwani – szokuje Leśnodorski.

Reklama

W ramkach:
– Golański w klubie z kłopotami finansowymi
– Śląsk nie ma snajpera, postawi na Kiełba?
– Probierz czeka na kolejnego rywala w LE

Muszę przyłożyć się do nauki – mówi Bartłomiej Drągowski.

Wystarczająco odpoczął pan po sezonie?
– Niestety nie za bardzo. Miałem tylko sześć dni wolnego, dlatego prawdziwego odpoczynku nie było. Przydałoby się więcej wolnego, ale nie mam zamiaru narzekać.

Na wakacje, co prawda krótkie, mógł się pan udać zadowolony z sezonu. Ze szkolnego świadectwa też?
– Najważniejsze, że zdałem do trzeciej klasy. Przede mną matura. Na pewno do nauki przyłożę się bardziej. Zamierzam konkretnie posiedzieć nad książkami, by matura nie wypadła jakoś tragicznie.

Czyli będzie pan młodym, zapracowanym człowiekiem.
– Na to wychodzi. Nie zamierzam odpuścić ani sportu, ani nauki. Matura to poważna sprawa, ale puchary i ekstraklasa również! Życie.

Z kolei napastnik Legii Nikolić przyjechał zostać królem strzelców.

Reklama

Image and video hosting by TinyPic

Nemanja Nikolić (28 l.) liczy, że w Polsce będzie równie skuteczny co na Węgrzech, gdzie był najlepszym strzelcem ligi. – Na Węgrzech byłem królem strzelców trzy razy, w Polsce także chcę nim zostać – mówi nam nowy napastnik Legii, Nikolić. Już jutro czeka go pierwszy oficjalny mecz w nowych barwach, starcie o Superpuchar Polski z Lechem. – Jestem tym bardzo podekscytowany i czekam na tę chwilę. Na trybunach będzie 40 tys. ludzi, na pewno stworzą świetną atmosferę. Jedziemy tam po zwycięstwo – twierdzi Nikolić.

GAZETA WYBORCZA

Jeden tekst, ale ciekawy. Polski junior ledwie dyszy.

Image and video hosting by TinyPic

Najzdolniejsi piłkarze jeżdżą po kraju, by zagrać w kolejnym turnieju i dla kolejnej reprezentacji. Nie mają czasu na trening i odpoczynek, więc nie rozwijają się na miarę potencjału. Czy PZPN w końcu to zmieni? Sebastian Walukiewicz od sierpnia do lipca zagrał 58 meczów. W sumie 15-letni stoper lub defensywny pomocnik Legii na boisku spędził blisko 4 tys. minut. Grał w klubowej drużynie swojego rocznika (2000), w rok starszej (1999), w kadrze Mazowsza, w reprezentacji Polski. W kwietniu pojechał na turniej na Słowacji, gdzie wraz z kilkoma innymi reprezentantami w 24 godziny rozegrał dwa mecze na sztucznej murawie (niektórzy poparzyli sobie stopy). Wrócił do Warszawy, dostał trzy dni wolnego od Legii. Rozpoczął treningi i zaczął grać, by po trzech tygodniach znów wyjechać na zgrupowanie, tym razem kadry Mazowsza. Po zwycięstwie w Białymstoku nad Podlasiem 7:0 poleciał z Legią do Kopenhagi na nieoficjalne klubowe mistrzostwa Europy. Podobnie eksploatowany był jego kolega z drużyny, napastnik Mateusz Szwed, który zagrał 52 spotkania. Tak jest od lat. Gdy Mirosław Szymkowiak w 1993 r. wrócił ze złotem ME do lat 16, Olimpia Poznań wysłała go na turniej finałowy mistrzostw Polski juniorów. Organizm nie wytrzymał. Utalentowany pomocnik przez całą karierę zmagał się z urazami i zakończył ją w wieku 30 lat. – Czuję się inwalidą. Mam cztery śruby w kolanach, jedną w kostce. Z barku śrubę mi wyjęto, ale za to w brzuchu mam dwie tytanowe siatki – mówił Szymkowiak. Mariusz Kukiełka, inny złoty medalista juniorskich ME, w weekend rozgrywał po dwa-trzy mecze – w seniorach, rezerwach i juniorach Siarki Tarnobrzeg. Wszędzie liczył się wynik. – Ariel Borysiuk w wieku 14-15 lat grał 70-80 spotkań w sezonie. A powinien maksymalnie 40. Jednocześnie występował w dwóch drużynach juniorskich, reprezentacji regionu i Polski. Nie trenował, tylko grał. Gdybyśmy tego nie zahamowali, prawdopodobnie nigdy nie wystąpiłby w ekstraklasie. Takie tempo są w stanie przetrzymać tylko bardzo silne jednostki. Ale my powinniśmy dbać również o słabsze, ale utalentowane. Takich piłkarzy jak Ariel jest więcej. To największy problem naszego futbolu – najbardziej wyróżniający się są najbardziej eksploatowani. Spokojnie mogą się rozwijać ci mniej zdolni, i w pewnym momencie wyprzedzają utalentowanych – mówił w 2009 r. Jacek Mazurek, ówczesny trener grup młodzieżowych Legii.

SUPER EXPRESS

Sparta daje mi więcej niż Śląsk – przyznaje Marco Paixao. Zaskoczeni to my nie jesteśmy.

Image and video hosting by TinyPic

Dlaczego nie kontynuujesz kariery w Polsce?
– Duży wpływ na opuszczenie Polski miała moja narzeczona, której nie udało się zaaklimatyzować we Wrocławiu. Przeszkadzała jej bariera językowa. W Pradze czuje się o wiele lepiej.

A to taka wielka różnica między Wrocławiem a Pragą?
– Spora. Tu niemal każdy zna angielski. I na mieście, i w klubie, co z kolei dla mnie ma duże znaczenie. Praktycznie wszyscy piłkarze Sparty i trener mówią w tym języku. Są mili, serdeczni, otwarci dla cudzoziemców. Łatwo wszedłem do zespołu. Nie mówię, że w Śląsku było pod tym względem źle, ale tych klubów nie da się porównać również pod względem osiągnięć. Sparta to uznana marka w Europie, daje mi dużo większe możliwości niż Śląsk.

Również finansowe.
– Pieniądze są ważne, ale nie są wszystkim. Gdybym patrzył tylko na finanse, to poszedłbym do Grecji, Turcji albo do innego polskiego klubu, który złożył mi gigantyczną ofertę.

Z kolei Legia żąda gwarancji bankowych od Interu.

Jak ustalił „Super Express”, Inter Mediolan nie zrezygnował z Ondreja Dudy (21 l.). Włosi wciąż chcą Słowaka, ale nie zgadzają się na gwarancje bankowe, których domagają się od nich szefowie Legii. Piłkarz nie czeka na ustalenia działaczy. Ostro trenuje, żeby w piątek zagrać przeciwko Lechowi Poznań w meczu o Superpuchar. W miniony piątek wszystko wskazywało na to, że po blisko dwóch miesiącach negocjacji Legia i Inter wreszcie doszły do porozumienia i Ondrej Duda wyjedzie do Serie A. Ustalono, że klub z Łazienkowskiej za swojego asa otrzyma 5 mln euro i bonusy, które mogły dojść do kwoty 750 tys. euro. W niedzielę nieoczekiwanie nastąpiło jednak załamanie rozmów i Słowak w poniedziałek nie poleciał do Mediolanu na badania lekarskie, po których miał podpisać pięcioletnią umowę. Inter wciąż bardzo chce Ondreja. Po prostu Włosi, którzy wydali już tego lata na transfery ponad 60 mln euro, nie przestrzegali finansowego fair play UEFA i narazili się na kary, przez które mogą mieć kłopot z przelewem pieniędzy za Dudę. Legia chce się na taką ewentualność zabezpieczyć i dlatego zażądała od Włochów gwarancji bankowych. Na to z kolei nie zgadzają się ludzie z Interu. Stąd kryzys w negocjacjach – ujawnia jedna z osób znających kulisy transferowych perypetii reprezentanta Słowacji. Jeżeli do końca tygodnia kluby nie dojdą do porozumienia, sprawa upadnie. Wtedy Duda jeszcze przynajmniej przez pół roku zostanie w Warszawie.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Na okładce Radwańska.

Image and video hosting by TinyPic

Piłka od strony 12. Drągowski głodny gry w pucharach.

Ubiegły sezon to niekończące się pochwały pod pańskim adresem, obecny również rozpoczął pan również od mocnego uderzenia. Świetnie bronił pan w pierwszym meczu eliminacji Ligi Europy z litewską Kruoją.
– Jestem od tego, żeby kolegom pomagać, łapać wszystko, co leci w bramkę. Chcę się z tego wywiązywać w stu procentach. Jeśli chodzi o poprzedni sezon, to miałem dużo szczęścia, po prostu było przy mnie. A czy będzie również w nadchodzącym? Chciałbym potwierdzić, że ubiegły sezon to nie był jednorazowy wyskok Drągowskiego.

Są piłkarze, którzy mają talent lub umiejętności, ale nie mają szczęścia.
– A ono jest potrzebne w każdej dziedzinie życia. A już w życiu bramkarza najbardziej (śmiech).

Image and video hosting by TinyPic

Nie ma mowy o igraniu z losem – Jaga przed rewanżem.

Jagiellonia powolutku może szykować się do drugiej rundy eliminacji Ligi Europy. Chwilę po tym, gdy białostoczanie rozpoczną rewanż z litewską Kruoją Pokroje, na Cyprze dobiegać będzie starcie Omonii Nikozja z gruzińskim Dynamem Batumi. To właśnie lepszy z tej pary będzie zapewne rywalem Jagi. To „zapewne” jest chyba zbyt asekuracyjne, bo białostoczanie muszą awansować! W przeciwnym razie byłoby to obrażenie się na los, który uśmiechnął się do piłkarzy trenera Michała Probierza. Jagiellończykom trafił się przeciętny zespół z kiepskiej ligi litewskiej. Gospodarze dzisiejszego meczu podkreślają, że są faworytami i choć z Litwy przywieźli najmniejszą z zaliczek, zdają sobie sprawę, że odpadnięcie polskiej ekipy byłoby totalnym wstydem. Rywal jest jaki jest, na dodatek trwają wakacje, lecz i tak na Stadion Miejski przyjdzie dzisiaj wieczorem ponad 12 tysięcy kibiców. W tym tygodniu jagiellończycy to bardzo zabiegani ludzie. W poniedziałek mieli spotkanie z prezydentem miasta, we wtorek pokazali koszulki na nowy sezon, w sobotę z wielkim rozmachem przedstawią się kibicom na prezentacji. Gwoździem programu tego tygodnia będzie jednak rzecz jasna dzisiejszy mecz. – Na Litwie znowu dał znać o sobie „Probierz time”, czyli gol zdobyty w emocjonującej końcówce – mówił na spotkaniu prezydent Tadeusz Truskolaski. Jagiellonia w poprzednim sezonie przyzwyczaiła kibiców do szalonego finiszu meczu. Dzisiaj raczej nie ma co się tego spodziewać. Jaga ma zdecydowanie wygrać, a nie igrać z fortuną.

Kto w ataku Śląska? Odpowiedzią na problemy Kiełb.

W Śląsku nominalnego napastnika w tej chwili nie ma i trwają poszukiwania, kto go chwilowo zastąpi. Zdaniem sztabu szkoleniowego, najlepiej nadaje się były skrzydłowy Korony. Bo jest dość silny, szybki i umie dłużej utrzymać się przy piłce. – W moich stronach występ w ataku nazywa się graniem na ogryzku. Nie ma problemu: jeśli trener zadecyduje, mogę być ogryzkiem. Występowałem już na tej pozycji i nawet strzelałem gole – mówi „PS” Kiełb. Jeśli nie niego, to trener Tadeusz Pawłowski może wystawić z przodu środkowego pomocnika Petera Grajciara, który ostatni raz napastnikiem był prawie dziesięć lat temu w słowackim klubie FC Nitra. Są jeszcze opcje ze skrzydłowym Flavio Paixao – ostatnie gole jako napastnik strzelał w październiku ubiegłego roku – lub z mierzącym 174 cm wzrostu Mateuszem Machajem. – W Celje wymieniałem się na tej pozycji z Kiełbem i nie wyglądało to źle. Nie takie zespoły jak my radzą sobie bez napastnika i odnoszą sukcesy. W czwartek zagrajmy tak jak w pierwszej połowie w Słowenii, a nie będzie problemów z awansem do następnej rundy. Kiedy chwyciliśmy za gardło, to rywale nie byli w stanie nawet strzelić na naszą bramkę – podkreśla Peter Grajciar. Tymczasem niewykluczone, że niedługo Śląsk zgłosi do rozgrywek znanego we Wrocławiu napastnika z Rumunii i wcale nie musi to być Kamil Biliński. Mowa o piłkarzu, który – wydawało się – jest już przy Oporowskiej skończony, a tymczasem może wrócić do łask. Chodzi o Andrei Ciolacu. Rumun pokłócił się z trenerem pod koniec zeszłego sezonu, nie był na zgrupowaniu w Trzebnicy, ale nie został wygnany do rezerw. Normalnie ćwiczy z pierwszym zespołem.

Image and video hosting by TinyPic

Co poza tym?
– Wisła domyka kadrę
– W Zabrzu wciąż nie ma napastnika
– Kadar zastąpi kontuzjowanego Arajuuriego
– Zamrożone pieniądze Golańskiego

Chcę być królem strzelców – mówi Nikolić.

A jaki jest pana cel na ten sezon? Legia nie miała króla strzelców od sześciu lat. Przełamie pan tę złą serię?
– Na Węgrzech byłem trzy razy królem strzelców i ciężko na to zapracowałem. W Polsce także chcę nim zostać. Głównym zadaniem napastników jest strzelanie goli. Jeśli nie będę królem, ale Legia wywalczy mistrzostwo, to nic się nie stanie. Moim celem jest strzelać w każdym meczu, co oczywiście jest niemożliwe, ale będę się starał. nie mam określonej liczby goli, z którą chciałbym skończyć sezon.

Pójdzie pan w ślady Artjomsa Rudnevsa? On także był czołowym strzelcem ligi węgierskiej, a potem został królem strzelców naszej ligi.
– Stoczyliśmy wielki pojedynek o koronę dla najlepszego strzelca (w sezonie 2009/10 – red.). Ostatecznie to ja zostałem królem strzelców z 18 golami, a on wicekrólem z 16 trafieniami. Potem on trafił do Lecha, ale ja nie zamierzam patrzeć na Łotysza. Chcę pisać własną historię. Jeśli nie uda się zostać królem strzelców w tym sezonie, spróbuję w następnym. Dla mnie najważniejsze, by trener i kibice byli zadowoleni. Ale moja praca polega na strzelaniu goli, więc muszę to robić.

Image and video hosting by TinyPic

Osuch straszył „taśmami Bońka”?

Bogusław Leśnodorski wspomina kilka spotkań z Osuchem z tego roku m.in. w Jachrance na zjeździe akcjonariuszy ESA oraz w hotelu „Intercontinental” w Warszawie. – Chcieliśmy wyjaśnić jego motywy, dlaczego straszy i rzekomo nas inwigiluje. Trudno było coś z tego zrozumieć. W oparach absurdu mówił o układzie sędziów, działaczy i „byłych esbeków”, którzy nie pozwolili mu wyjść z 1. ligi, a teraz go niszczą poprzez sędziów i Pana Przesmyckiego (szef Kolegium Sędziów – przyp. red.). Wymieniał, o ile pamiętam, nazwiska pana Listkiewicza czy Engela – mówi nam prezes Legii. (…) Prezes Legii twierdzi, że Osuch dawał do zrozumienia, iż zna treść tych nagrać i nie zawaha się ich użyć. Kontynuuje: – Groził, że wysadzi całe środowisko w powietrze. Że to będzie gruba afera, jeśli wyjdą nagrane knucia, o których wspominał. Jasno sugerował, iż przez związki rodzinne i przyjacielskie ma szerokie koneksje w służbach. Przy okazji podkreślał, iż minister spraw wewnętrznych (Teresa Piotrowska – przyp. red.) i Komendant Główny Policji (Krzysztof Gajewski – przyp. red.) są mocno związani z Bydgoszczą. My te słowa odbieraliśmy jako jakieś szaleństwo.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...