Pod względem sportowym to bez wątpienia najlepiej obsadzona polska gala MMA w tym roku, a być może nawet jedna z lepszych w historii KSW. W końcu na XTB KSW 89 zobaczymy aż dwie walki o mistrzowskie pasy, a jednym z głównych bohaterów widowiska będzie Salahdine Parnasse. Fenomenalny Francuz planuje podbić już trzecią kategorię wagową polskiej federacji i do tytułów wagi piórkowej oraz lekkiej, dołożyć ten kategorii półśredniej. Na jego drodze stanie Adrian Bartosiński, a kibice i eksperci zadają sobie pytanie, czy Polak nie jest – dosłownie i w przenośni – za dużym wyzwaniem dla Parnasse’a. Poza tym być może ostatnią szarżę na mistrzowski tytuł przypuści Michał Materla, który postara się zrzucić z tronu dywizji średniej Pawła Pawlaka. Nie zabraknie też innych ciekawych starć, których wyniki mogą sporo namieszać w rankingach poszczególnych kategorii wagowych.
–
Spis treści
SALAHDINE PARNASSE W WALCE O TRZECI PAS
Jest bez wątpienia najlepszym wojownikiem Konfrontacji Sztuk Walki bez podziału na kategorie wagowe. Zresztą obecnie włada w dwóch – piórkowej oraz lekkiej. Przed nim tylko dwóch zawodników zdołało dokonać podobnego wyczynu. Byli to Mateusz Gamrot (w tych samych dywizjach) oraz Roberto Soldić (w półśredniej i średniej).
Jednak zostać czempionem równocześnie trzech kategorii wagowych? Tego w KSW nie dokonał jeszcze nikt. Salahdine Parnasse, bo o nim mowa, ma zamiar być pierwszym takim fighterem. A umiejętności by ziścić ten cel, bynajmniej mu nie brakuje. Można wręcz stwierdzić, że jak na warunki KSW Francuz jest zawodnikiem kompletnym. Gościem, który nie ma słabych punktów.
Mowa tu o człowieku, który posiada świetny rekord 18-1. Z czego aż siedmiokrotnie kończył rywali przez poddanie w parterze. Doprawdy spróbowanie się z Parnassem w zapasach czasem przypomina zaplątanie się w sieci pająka. Trudno się z tego wyrwać, a każdy kolejny ruch tylko pogarsza sytuację potencjalnej ofiary.
OBSTAW WYNIKI XTB KSW 89 NA FUKSIARZ.PL!
Niech nie zmyli was fakt, że Salahdine zaledwie trzy pojedynki zakończył przez nokaut. W stójce także jest cholernie niewygodnym rywalem. Przede wszystkim jest leworęczny, a wielu zawodników nie radzi sobie z walką z przeciwnikiem stojącym w odwrotnej pozycji. Dobrze radzi sobie także przy siatce, a i jego kopnięcia wywierają na przeciwnikach spore wrażenie. Zapytajcie o to Roberta Ruchałę, który będąc w parterze został poczęstowany tak szybkim i celnym kopniakiem na wątrobę, że Polak mógł tylko zwinąć się w kłębek z bólu.
Parnasse dominuje prawie w każdej walce. Nawet jeżeli nie kończy ich przed czasem, to pewnie triumfuje na kartach sędziowskich. Tak było w pojedynkach z Arturem Sowińskim, Marcinem Wrzoskiem, Ivanem Buchingerem i Danielem Torresem. Temu ostatniemu Francuz zrewanżował się za jedyną porażkę w rekordzie. Tym samym udowodnił wszystkim, że nokaut, który zafundował mu reprezentant Austrii, był po prostu szczęśliwym trafem.
Tym sposobem dochodzimy do przerażającego dla rywali Francuza wniosku. Jedynym zawodnikiem, który do tej pory stoczył z Parnassem wyrównaną walkę pod egidą KSW, był Łukasz Rajewski. Ale to miało miejsce aż sześć lat temu. Salahdine miał wówczas 20 lat i debiutował na gali polskiej federacji. Pojedynek zakończył się werdyktem sędziowskim dwa do remisu na jego korzyść. Trudno zatem jakkolwiek odnosić się do tej walki. Raczej pokazuje ona, jak bardzo przez te lata rozwinął się Parnasse i dlaczego może być uważany za najlepszego zawodnika KSW bez podziału na kategorie wagowe.
NIEPOKONANY
Jednak mimo wszystko to nie Francuz będzie faworytem walki wieczoru podczas sobotniej gali. Decydując się na starcie w kategorii półśredniej, wkracza on bowiem na terytorium Adriana Bartosińskiego. Dlaczego zatem, pomimo tak licznych atutów podwójnego mistrza, bukmacherzy i eksperci typują wygraną popularnego Bartosa? Odpowiedź jest bardzo prosta. Ponieważ kategorii wagowych w sportach walki nie wymyślono dla żartu. W boksie boleśnie przekonał się o tym Saul Alvarez. Dominator wagi superśredniej w ubiegłym roku planował podbić kategorię półciężką, której mistrzem WBA był Dimitrij Biwoł. Jednak Rosjanin nie pozostawił byłemu już królowi p4p żadnych złudzeń co do zrealizowania tego planu. Wyraźnie pokonał Meksykanina, wykorzystując swoją przewagę fizyczną.
Każdy zawodnik, nawet najwybitniejszy, może nie podołać, jeżeli przyjdzie mu walczyć w wadze znacznie przekraczającej jego naturalne warunki. Zwłaszcza wtedy, kiedy naprzeciwko ma bardzo dobrego rywala. W KSW takim bez wątpienia jest Bartosiński.
Gdybyśmy mieli pobawić się w przewidywania dotyczące przebiegu tej walki, to możemy założyć, że podwójny mistrz będzie chciał sprowadzić jej przebieg do parteru. Jednak wątpimy w to, by Bartosiński oddał rywalowi inicjatywę. Wszystko dlatego, że Adrian posiada jeszcze jeden atut, który łączy się z jego przewagą fizyczną. Jest nim olbrzymia siła ciosu. Dość powiedzieć, że spośród 13 zawodowych pojedynków (wszystkie wygrał) aż 11 kończył przez nokaut.
Parnasse jeszcze nie mierzył się z tak mocno bijącym zawodnikiem. Wprawdzie przewaga szybkości będzie po jego stronie, ale cóż ona może znaczyć w momencie, gdy Bartosiński zamknie go przy siatce i trzeba będzie pójść na wymianę ciosów? Oczywiście Parnasse zwiększył swoją wagę, gdyż limit półśredniej to 77,1 kg – o 6,8 kg większy, niż dywizji lekkiej. A realnie obaj wniosą do oktagonu nawet więcej. Jednak jak organizm Francuza zareaguje na dodatkowe kilogramy? Może okazać się, że Salahdine tylko na początku będzie dysponował przewagą szybkości, bowiem każda kolejna minuta zacznie odbierać mu tlen.
– Pas już mi się znudził. Może kiedy teraz go obronię, to załapię tę zajawkę na nowo – żartował Bartosiński w materiale dla kanału KSW: – Jak wygram, to zamiast tego pasa, położę sobie na półce głowę Parnasse’a.
Cóż, pewności siebie Polakowi nie można odmówić. A także poczucia humoru. Tak oto opisywał pierwsze spotkanie face-to-face z Parnassem, zorganizowane w ramach promocji ich pojedynku.
– Pierwszy raz się nie uśmiechał. Ktoś mi powiedział, że on praktycznie zawsze się uśmiechał, ale patrzyłem na niego i ze mną tak nie zrobił. Zastanawiam się, czy jest na mnie zły, czy chodzi o coś innego? Może o to, że mówię na niego Palladyn? Ale to nie jest obraźliwe. No i [Parnasse] zablokował mnie na Instagramie. Nie spodobało mu się jak mu przypomniałem nokaut z Torresem. Później na Twitterze i Instagramie dorwali mnie fani Salahdine’a. Nie mogę się od nich odkopać. Codziennie do mnie piszą, że Salahdine mnie znokautuje… a ja im odpisuję!
Wyświetl ten post na Instagramie
OŚMIORNICA ZGARNIE DUBLET, A MOŻE MATERLA PONOWNIE ZASKOCZY?
Starcie Bartosińskiego z Parnassem nie będzie jedynym pojedynkiem o mistrzowski tytuł. Pas, tyle że w wadze średniej, będzie leżał także na szali drugiej walki wieczoru. Choć według przewidywań bukmacherów na papierze jest to najbardziej jednostronne starcie ze wszystkich, które zobaczymy w Arenie Gliwice.
Wielkim faworytem jest Paweł Pawlak, posiadacz mistrzowskiego pasa KSW w wadze średniej. 34-letni czempion to bardzo doświadczony zawodnik. Na swoim koncie ma 27 walk (22 wygrane), a w przeszłości zaliczył nawet epizod w UFC. Mało tego, Pawlak nie znalazł jeszcze pogromcy w federacji KSW. Ba, Plastinho ostatni raz przegrał w 2018 roku! Jest zatem całkiem prawdopodobne, że w sobotę łódzka Ośmiornica będzie miała podwójne powody do radości. Tak się bowiem składa, że w Octopusie trenują zarówno Pawlak, jak i Bartosiński.
Pawlakowi plany obrony pasa będzie chciał pokrzyżować Michał Materla. Nikomu nie trzeba przedstawiać tego weterana klatki. Ale czy legenda KSW posiada jakieś atuty w walce z mistrzem? Jest starszy, przez co dysponuje gorszą kondycją. Wraz z wiekiem i kolejnymi ciężkimi walkami spadła także jego odporność na ciosy. Jakiś czas temu w ogóle zastanawiano się nad tym, czy Materla niedługo zakończy karierę. W maju ubiegłego roku ciężko znokautował go Mariusz Pudzianowski. Następnie Michał zaliczył udany powrót z Kendallem Grovem, jednak występ w rodzinnym Szczecinie można było traktować jako formę pożegnania z własną publicznością.
– Nie daję dojść do głosu tej myśli, że trzeba zakończyć karierę. To jest cały czas udowadnianie samemu sobie, że jeszcze mogę – mówił z kolei przed XTB KSW Colosseum 2 , gdzie jego rywalem był Radosław Paczuski. Warszawianin był wyraźnym faworytem tego starcia i po minucie walki zdołał naruszyć rywala. Po kolejnej celnej serii postanowił bardziej zaryzykować – otworzył się i szukał próby znokautowania Materli. Jednak nie docenił starego wygi, który odpowiedział prawym sierpowym, posyłając Paczuskiego na deski, gdzie skończył walkę.
– Mówią do mnie, że jestem za stary, żebym dalej walczył. Ja im mówię, że jestem zbyt ambitny, żebym przestał – głosił po walce uradowany Materla. Dziś ponownie jest stawiany w roli underdoga, a jego rywal jest najtrudniejszym z możliwych w wadze średniej. Ale kto wie, może Cipao teraz też pozytywnie zaskoczy kibiców i po długich ośmiu latach ponownie zostanie mistrzem KSW?
MATERLA!!!! XTB #KSWColosseum2
The legend rewinds the clock!! WHOA!!! pic.twitter.com/iM2rA8wCHS
— KSW (@KSW_MMA) June 3, 2023
JEDNA Z NAJLEPSZYCH GAL W HISTORII POLSKIEGO MMA?
Szalenie ciekawi jesteśmy tego, jaką widownię zgromadzi XTB KSW 89. Z jednej strony, gala nie przyciąga niedzielnych widzów MMA najbardziej znanymi nazwiskami, jak Pudzianowski czy Chalidow. Z drugiej, analizując całą kartę walk w Gliwicach, trudno nie dojść do wniosku, że federacja zorganizowała jedno z najlepiej obsadzonych wydarzeń w tym roku. W końcu co-main eventem także jest pojedynek o mistrzowski pas. A poza walkami o tytuły, w aż czterech starciach wystąpią zawodnicy, którzy plasują się w czołowej piątce rankingów KSW w swoich kategoriach wagowych.
Na XTB KSW 89 zawalczy Andrzej Grzebyk. Double Champ, bo taki przydomek przybrał po zdobyciu pasów dwóch kategorii w organizacji FEN, zasilił szeregi KSW w 2020 roku. W największej polskiej federacji MMA radzi sobie ze zmiennym szczęściem. Odniósł w niej trzy porażki. Pierwszą z Mariusem Žaromskisem przez kontuzję, kiedy noga Polaka nie wytrzymała po jednym z wyprowadzonych przez niego niskich kopnięć. Pokonywali go także Tomasz Romanowski oraz… Adrian Bartosiński. Czyli topowi zawodnicy federacji. Innymi słowy, Grzebyk raz przegrał nieco pechowo, a dwa razy z niezłymi kozakami.
Andrzej Grzebyk. Fot. Newspix
Tym razem polski McGregor – jak również jest nazywany – sprawdzi Madarsa Fleminasa. Dla Łotysza, który do tej pory występował w Cage Warriors, będzie to debiut w KSW. I od razu został rzucony na głęboką wodę, bowiem Andrzej zajmuje pierwsze miejsce w rankingu wagi półśredniej, ustępując tylko wspomnianemu Bartosińskiemu. Czyli czempionowi.
W Gliwicach zobaczymy także Szymona Bajora i Viktora Pestę. Polak i Czech okupują odpowiednio 4. i 5. miejsce w dywizji ciężkiej, której niekwestionowanym królem jest Phil De Fries. Anglik zresztą pokonał ostatnio Bajora. Podobnie zresztą jak Ricardo Prasela i Darko Stosica – czyli zawodników znajdujących się nad Szymonem w rankingu. Polak jest faworytem tego starcia, ale włodarze federacji być może po cichu trzymają kciuki za Czecha, by rzucić na pożarcie dać De Friesowi rywala innego od tych, z którymi już przekonująco zwyciężał.
W klatce pokażą się także Raul Tatarauli oraz Marcin Held. Gruzin to stosunkowo świeży nabytek KSW, który w styczniu tego roku debiutował w Polsce. I był to debiut nieudany, gdyż przegrał przez poddanie z Romanem Szymańskim. Jednak następnie zwyciężył z Donovanem Desmae, a federacja widzi jego spory potencjał i ma zamiar dalej na niego stawiać.
Z kolei kariera Helda jest dość nietypowa jak na polskiego zawodnika. 31-latek w ogóle nie walczył pod sztandarem KSW. Karierę zaczynał w MMA Challengers, gdzie wygrywał między innymi z Arturem Sowińskim czy Borysem Mańkowskim, a także w kilku innych federacjach. W 2011 pojawił się natomiast w Bellatorze, by po paru latach przejść do UFC. Polak bił się też w rosyjskim ACA czy PFL – tą samą organizacją, z którą dziś związany jest Francis Ngannou. Innymi słowy, Marcin tłukł się po całym świecie dla poważnych organizacji. Jego pojawienie się w KSW jest sporym wydarzeniem. Ze względu na ogromną renomę którą wyrobił sobie przez lata, Held będzie faworytem starcia z Tataraulim.
Ostatni niemistrzowski pojedynek w karcie to walka Tomasza Romanowskiego z Damianem Janikowskim. 34-letni Janikowski to dość osobliwy przypadek. Wywodzi się z zapasów, w których w 2012 roku w Londynie zdobył brązowy medal igrzysk olimpijskich. Sugerowałoby to, że parter jest jego mocną stroną. I jest to prawda, aczkolwiek z dziewięciu wygranych walk, przez poddanie zakończył tylko jedną. Damian bowiem lubi wdać się w wymianę ciosów. I cóż, efekt jest taki, że pięć razy to on wygrywał przez nokaut, ale trzykrotnie sam zaliczał deski. Pomimo niemałego przecież doświadczenia Janikowskiego w MMA, zawodnik klasy Romanowskiego powinien wykorzystać luki defensywne rywala. W końcu popularny Tommy potrafi wyprowadzać bardzo celne kombinacje, a obrona przed uderzeniami nie należy do najmocniejszych cech Damiana.
SZYMON SZCZEPANIK
Fot. YouTube/KSW
Czytaj więcej o MMA: