Najlepszy sprinter w piłkarskich butach, a zarazem jeden z najgorszych zawodników I-ligowego Zagłębia wraca do ekstraklasy. Dla Miłosza Przybeckiego przenosiny do Szczecina to najprawdopodobniej ostatni dzwonek, by znów zyskać miano piłkarza.
Nikt się nie spodziewał, że po takim sezonie 24-latek wróci do ekstraklasy. Zanosiło się na występy w słabszym zespole I ligi, a tu nie dość, że wrócił do najwyższej klasy, to jeszcze zagra w zespole z pierwszej ósemki minionego sezonu. Oczywiście, zagra pod warunkiem, że w sparingach i podczas treningów będzie wyglądał o niebo lepiej niż w ciągu ostatnich dwóch lat w Lubinie.
A jakie to były lata? Koszmarne i głęboko zastanawiamy się, czy Przybecki naprawdę umie grać w piłkę. Fakt, jest szybki i na chwilę obecną to jego jedyny atut. W minionym sezonie zagrał w I lidze 24 razy, notując tylko cztery asysty. W Lubinie wszyscy mieli go dość, nawet dobry znajomy, czyli Piotr Stokowiec dał do zrozumienia, że czas Miłosza w Zagłębiu już się skończył.
Co teraz? Czesław Michniewicz mocno jednak wierzy, że uda mu się przywrócić Przybeckiego do formy sprzed dwóch lat. W dodatku kluby wyciągające piłkarzy z Zagłębia coraz częściej sugerują się tym, że po prostu w Lubinie nie zawsze idzie się zaadoptować. Najlepszy przykład? Kamil Wilczek, który w klubie z Dolnego Śląska prędzej przypominał parodystę niż piłkarza.
W każdym razie Przybecki to gość o nieprawdopodobnym potencjale sportowym. Teraz nadchodzi ostatnia chwila, by sprawdzić, czy on cokolwiek reprezentuje ze sobą w kwestiach piłkarskich. Jeśli nie sprawdzi się w Szczecinie, no to będziemy mieli już po materiale na piłkarza. Do tej pory zagrał w ekstraklasie tylko jedną dobrą rundę. Dłużej już się na niej wozić nie będzie.