Reklama

Rudzki: Nakręć jak Beckham. Netflix zaserwował jeden z najlepszych dokumentów sportowych ostatnich lat

Przemysław Rudzki

Autor:Przemysław Rudzki

08 października 2023, 09:11 • 6 min czytania 20 komentarzy

Kiedy stajesz się ikoną mody, popkultury, a billboardy z twoją podobizną zalewają Azję, ktoś może zapomnieć, że jesteś bardzo dobrym piłkarzem. Nie byłoby historii fryzur, głośnego związku z Posh Spice, okładek Esquire i histerii tabloidów, gdyby nie piłka nożna. Czteroodcinkowy serial „Beckham”, który kilka dni miał premierę na platformie Netflix przypomina nam, że Becks drogę do milionera, który do Miami sprowadził Leo Messiego, zaczął od morderczych treningów z ojcem, na tyłach ich domowego ogródka. Ten dokument z zaciekawieniem mogą obejrzeć wzdychający do lat 90. łowcy sentymentów, ale także ich żony i dzieci. Bo choć celem tego typu produkcji jest zawsze budowanie PR-u, to w tym konkretnym przypadku udało się zrobić znacznie więcej. Pokazać wszystkie możliwe oblicza futbolu na jego najwyższym poziomie.

Rudzki: Nakręć jak Beckham. Netflix zaserwował jeden z najlepszych dokumentów sportowych ostatnich lat

Chciałbym, żeby serial o Davidzie Beckhamie nie został sprowadzony do viralowej scenki, która krąży po internecie. Główny bohater nabija się ze swojej żony, gdy ta mówi o dorastaniu w klasie robotniczej.

Powiedz, czym tata woził cię do szkoły? – pyta David, wychylający się z drugiego pomieszczenia.

Po chwili przekomarzań Victoria odpowiada, że Rolls-Royce’em.

Dziękuję – rzuca Becks i jego głowa znika za drzwiami.

Reklama

Serial „Beckham”. Od nienawiści do odkupienia

Bo choć w istocie oglądając serial odnosimy wrażenie, że mamy do czynienia z parą znakomicie rozumiejących się ludzi, dojrzałych rodziców, którzy przeszli taką drogę, jakiej przeciętnemu śmiertelnikowi nie będzie dane przejść, uroczo uszczypliwych w stosunku do siebie, to jednak nie o tym jest tak opowieść.

A o czym w takim razie? O miłości, zdecydowanie. O chłopaku, który zakochał się w piłce nożnej, bez pamięci, a później zakochał się w dziewczynie z teledysków. I kiedy już sen się spełnił, a dziewczyna wyszła z telewizora i stała się codziennością tego chłopaka, oboje nie mieli pojęcia, jak trudno będzie to pogodzić.

Ten serial opowiada o brytyjskim społeczeństwie być może dużo więcej niż zakładał jego autor. Bez wątpienia ciekawe to zjawisko. Pragnienie posiadania idola jest wśród Anglików tak samo mocne, jak skłonności do zniszczenia go, kiedy tylko powinie mu się noga.

Emocje podsycane przez prymitywne tabloidowe nagłówki sięgają zenitu, gdy Beckham kopie Diego Simeone w meczu przeciwko Argentynie i wylatuje z boiska. Stare klatki z tamtego pamiętnego meczu mistrzostw świata ’98 uświadamiają nam dobitnie, że żadnej czerwonej kartki być nie powinno (przyznaje to również sam Simeone), a poza tym Anglia przegrywa dopiero w serii jedenastek, więc mogła Argentynę wyeliminować nawet bez Beckhama.

Skala hejtu jest olbrzymia. I nie trwa, jak zakłada otoczenie piłkarza, kilka dni, lecz kilka miesięcy. Beckham jest wyzywany na każdym stadionie w ojczyźnie. Schronienie jak zawsze daje mu Manchester United i sir Alex Ferguson. Na Old Trafford odzyskuje pewność siebie, spokój, aż wreszcie znakomitą grą rozpala trybuny, które znów przechodzą w stan miłości, skandując: „Jest tylko jeden Beckham!”.

To znamienne i charakterystyczne dla sportowej drogi Becksa. Kiedy upada, prędzej czy później wstaje. Gol strzelony Grecji z rzutu wolnego pozwala odkupić winy z Francji, a opaska kapitańska na ramieniu to symbol futbolowego zmartwychwstania.

Reklama
David Beckham

Prośba Roberto Carlosa i konflikt w USA

Gdy w Realu Madryt Fabio Capello każe mu biegać wokół boiska, tworząc coś na kształt znanego nam Klubu Kokosa, Anglik stawia się na treningach co rano i zasuwa. Jest w tym tak konsekwentny, że w końcu drużyna, z Roberto Carlosem na czele, idzie do trenera i prosi o przywrócenie go do zespołu. A że Królewscy akurat zawalają sezon, Capello potrzebuje zbawcy. Beckham wraca do składu, wszystko się zmienia. Salgado rzuca: „Teraz zostaniemy mistrzami”. Wszyscy patrzą na niego jak na wariata, ale sen się spełnia. Real wygrywa ligę.

W LA Galaxy Beckham ma konflikt z Landonem Donovanem. Kiedy pomocnik reprezentacji Anglii widzi w co się wpakował w Ameryce, jest zdumiony. Goście nie potrafią kopnąć prosto piłki. Milan okazuje się wybawieniem. Wypożyczenie do Serie A podoba się Beckhamowi do tego stopnia, że chce tam zostać. Donovan miażdży go w wywiadzie, ale za chwilę muszą grać razem, bo Becks wraca do USA.
Trener sadza obu panów w gabinecie i mówi do Davida: – Dla Landona LA Galaxy jest tym, czym dla ciebie był Manchester United.
Zrozumiałem wtedy o co chodzi – twierdzi Beckham. Razem prowadzą drużynę do sukcesów.

Dużo jest tutaj emocji, właściwie cały czas mkniemy rollecoasterem, który próbuje sprawić, że zaszklą nam się oczy. W klatkach z życia Beckhama widzimy jak zmienia się świat futbolu, a piłkarze ze sportowców stają się maszynkami marketingowymi do zarabiania fortun.

O tej drodze Beckham opowiada już jako dojrzały facet, ze swojej posiadłości, na której zajmuje się chorobliwym sprzątaniem po domownikach, swoimi pszczołami, a także całodniowym gotowaniem dla rodziny w weekend.

Teoretycznie to nie miało się prawa udać. Wielka gwiazda piłki i sławna piosenkarka pop – związek, w który chyba nigdy nie uwierzył Alex Ferguson, który Szkota uwierał, wprowadzał go w dysonans, bo przecież żona w jego świecie czekała na męża w domu z obiadem. Ale jednak się udało. Nawet jeśli Fergie po latach stwierdził, że Beckham mógł z tego wszystkiego wycisnąć dużo więcej. To bez znaczenia, bo mówimy wciąż o wielkiej karierze.

Serial oddaje klimat lat 90.

Oglądając serial miałem wrażenie, że znów siedzę w czerwonym autobusie typu double decker i spoglądając z góry na mokre ulice Londynu czytam tekst o tym, jak Ferguson kopnął but, który trafił Beckhama w łuk brwiowy. Te wszystkie migawki – jego rzuty wolne i rożne, katowane do perfekcji od dzieciaka (przydało się na Camp Nou w finale z Bayernem!). Obszerne koszulki Manchesteru United. Fryzury, które następnego dnia chciała mieć cała Anglia. Muzyka z tamtych lat – choćby Oasis, oczywiście będące po drugiej stronie barykady, ale jakże świetnie oddające klimat.

Siłą serialu jest… wszystko. Archiwalne ujęcia. Wyraziste postaci, opowieść snują Neville, Keane, Ferdinand, Scholes, Capello, Figo, Ferguson i wielu innych. Sama historia wreszcie, bo nie byłoby takiego serialu, gdyby nie było takiej sławy. Ikoną nie da się zostać na siłę. Nie stworzy tego, w co niektórzy naiwnie wierzą, żaden PR-owy team. To śmieszne. Ikoną się po prostu jest. Dlatego nigdy nie będzie żadnych „polskich Beckhamów”, nie wygłupiajmy się, proszę. Bo Beckhamowie, ci prawdziwi, to spontaniczny wystrzał popularności na poziomie zbliżonym do rodziny królewskiej. Beckhamowie to paparazzi, którzy są gotowi zrobić wszystko, by mieć to jedno ujęcie. Beckhamowie to tłumy w Madrycie, osaczające samochód i szaleństwo w Tokio, tysiące okładek tabloidów, szalonych plotek, pomówień i słownych gier. Beckhamowie to jednak przede wszystkim dwie wielkie, ogólnoświatowe kariery połączone w jedną – stąd taka siła.

Dziennik The Sun przeprowadził kiedyś eksperyment. Otóż rozpoznawalność Beckhama sięgnęła szczytu i tabloid postanowił sprawdzić, czy istnieje na świecie ktoś, kto nie zna Davida. Rozesłał po całym globie, a przynajmniej tak twierdzono, swoich dziennikarzy, by ci znaleźli takiego człowieka. Po długich poszukiwaniach wreszcie się udało. Gazeta na okładce umiejscowiła pasterza z Czadu, który przyznawał, że nie ma pojęcia kim jest David Beckham. Niewykluczone jednak, że ów pasterz tak naprawdę nie istniał.

PRZEMEK RUDZKI (CANAL+, KANAŁ SPORTOWY)

WIĘCEJ TEKSTÓW AUTORA:

Fot. Newspix

Dziennikarz Canal+

Rozwiń

Najnowsze

Felietony i blogi

Komentarze

20 komentarzy

Loading...