Mamy nadzieję, że w Anorthosis Famagusta po pierwsze – mają czym płacić, a po drugie – wiedzą, w co się pakują, zatrudniając właśnie w roli dyrektora sportowego maga wśród dyrektorów, człowieka z książką telefoniczną wypchaną bardziej niż ta Piotrka Świerczewskiego – Stana Valckxa. Chociaż znając Cypryjczyków… Pewnie są goli i weseli.
Przed kilkoma dniami Anorthosis poinformował, że ma trzech kandydatów na tę strategiczną funkcję. Samych Holendrów – Louisa Coolena (zdaje się, że pracował w Rosji), Roya Wesselinga (byłego skauta Ajaksu) oraz Stana Valckxa. Wybrano tego ostatniego, co oznacza, że tym razem na Cyprze powtórzy się manewr z Wisły Kraków. Holender wykona kilka telefonów, w czym – wypada mu oddać – był niezwykle sprawny, wyda, co ma do wydania i po miesiącu wypakuje w Larnace pełny wagon nowych zawodników.
Dlaczego o tym wspominamy? W ramach ciekawostki. A tak naprawdę, by pokazać, że życie jednak zweryfikowało duet Maaskant – Valckx, który w końcowym okresie tzw. „wielkiej Wisły” miał budować jej potęgę w Europie. I jest to weryfikacja dość jednoznacznie negatywna.
Maaskant właśnie spadł z Eredivisie z zespołem NAC Breda. Przejął go na początku stycznia, ale wiele nie odmienił. Głównie przegrywał i remisował, by w play-off o utrzymanie ulec w dogrywce Rodzie Kerkrade. Od rozstania z Wisłą nigdzie nie zagrzał miejsca na dłużej – ani w Dinamie Mińsk, ani w Groningen, ani w Columbus Crew, gdzie pełnił rolę asystenta trenera.
Ale z Valckxem, tak zupełnie serio, było jeszcze gorzej. Facet pracował w Chinach. Nagle przyjechał do Polski, później długo nie robił niczego w zawodzie, doradzał słabej drużynie VVV Venlo, by wreszcie znaleźć pracę w piątej drużynie minionego sezonu ligi cypryjskiej.
Albo cały świat (poza Cypryjczykami) się myli, albo zbawcy Wisły okazali się hochsztaplerami.