Luis de la Fuente miał nadzieję, że po zdobyciu Ligi Narodów Hiszpanie wreszcie dadzą mu spokój i przestaną go kwestionować. Nic z tego. Wrześniowe zgrupowanie będzie najtrudniejszym w dotychczasowej karierze selekcjonera. Przed kluczowymi meczami eliminacji w Hiszpanii wrze. Czy dojdzie do samobiczowania selekcjonera? Na razie został zmuszony do wyjaśnień, a drużyna jest poskładana na trytytki.
I wcale nie chodzi o problemy sportowe, których zresztą nie brakuje, a o społeczną odpowiedzialność trenera. Luis de la Fuente dokonał niewytłumaczalnej, tchórzliwej wolty. W ciągu kilkudziesięciu godzin całkowicie zmienił front. W piątek, podczas „słynnej” konferencji prasowej Luisa Rubialesa, selekcjoner siedział w pierwszym rzędzie i oklaskiwał kontrowersyjne tezy swojego szefa, którego w sobotę się wyparł. – Jego zachowanie było nieakceptowalne! – grzmiał 61-latek.
Skąd taka zmiana Luisa de la Fuente ?
Tylko czy ktoś rzeczywiście mu wierzy? Patrząc po reakcjach Hiszpanów, wątpię. I dlatego piątkowa konferencja prasowa będzie najtrudniejszą w karierze de la Fuente, którego najprawdopodobniej czeka sporo samobiczowania się. Pytań o sport będzie mało. Dziennikarze skoncentrują się na związku selekcjonera z zawieszonym prezesem, a szkoleniowiec będzie musiał się odnieść do niewygodnego pytania: – Dlaczego zdecydował się pan na zmianę o 180 stopni?
Najprostsza odpowiedź? Bo w innym wypadku straciłby pracę. W Hiszpanii, każdy o zdrowych zmysłach publicznie odcina się od Rubialesa, a już szczególnie robią to osoby na eksponowanych stanowiskach, do których nie są w pełni wykwalifikowane. De la Fuente zarabia znacznie mniej, niż jego poprzednik (Luis Enrique), ale też znacznie więcej, niż powinien. To przeciętny trener, który w normalnych okolicznościach nie mógłby marzyć o tak lukratywnym stanowisku. Gdyby je stracił, wątpliwym jest, by dostał solidnie płatną pracę np. w LaLiga. Został selekcjonerem Hiszpanów nie dlatego, że miał lepsze CV od rywali (Marcelino García Toral), a dlatego, że po nieudanym mundialu i przejściach z obecnym szkoleniowcem Paris Saint-Germain Rubiales szukał człowieka, który będzie mu bardziej posłuszny.
Niepoważne tłumaczenia
– Luis chce otaczać się ludźmi, którzy się z nim zgadzają – opowiadał w „El Mundo” Juan Rubiales, wujek i były szef gabinetu zawieszonego prezesa RFEF. Rubiales gwarantował ci dobrą pracę, ale jednocześnie oczekiwał maksymalnej wierności. I tę widzieliśmy podczas konferencji prasowej. De la Fuente siedział na niej w pierwszym rzędzie i oklaskiwał swojego szefa, zarówno gdy ten pięciokrotnie podkreślał, iż nie ma zamiaru podawać się do dymisji, jak i wówczas, gdy mówił o „fałszywych feministkach będących zarazą narodu” czy gdy kończył przemówienie, będąc żegnanym owacją na stojąco przez całe audytorium.
Dziś, nie da się poważnie traktować tłumaczeń de la Fuente, że został oszukany i że spodziewał się kompletnie innego przekazu. Jeśli selekcjoner myślał, iż jego prezes poda się do dymisji, to już po kilku minutach słuchania 46-latka powinien zostać odarty ze złudzeń. Jeśli rzeczywiście był tak wstrząśnięty, jak opisywał w swoim oświadczeniu, to dlaczego nie zdecydował się choćby przestać oklaskiwać Rubialesa? Jeżeli, jak twierdzi, wiedział, że jest na niego skierowane oko kamery, to dlaczego robił wszystko, aby pokazać wierność szefowi?
Rubiales wierzył, że będzie to kolejna afera, którą uda się mu zamieść pod dywan i najwyraźniej w to uwierzył też sam de la Fuente. Możemy zastanawiać się nad tym, czy to przypadek, iż oświadczenie szkoleniowca pojawiło się dopiero po tym, jak FIFA zdecydowała się zawiesić jego szefa. Ja w takie zbiegi okoliczności nie wierzę. Hiszpanie też mają z tym problem, bo spora część z nich domagała się dymisji selekcjonera, który – chwilowo? – zdobył zaufanie zarządu komisarycznego, tłumacząc się, iż został oszukany przez Rubialesa i że sam jest wściekły tym, jak rozwinęła się sytuacja.
Zgrupowanie w atmosferze kwasu
W radiu Cadena SER działacze hiszpańskiej federacji tłumaczyli, że „de la Fuente nie powinien ponosić odpowiedzialności za zachowanie Rubialesa” i że „to dobry trener, dobry człowiek i wierny pracownik RFEF, który zasługuje na szansę”. Pytanie, ile tych szans będzie. We wrześniu, Hiszpanów czekają dwa mecze eliminacji mistrzostw Europy: z Gruzją i Cyprem, których wyniki będą mieć duże znaczenie – po porażce ze Szkocją (0:2) La Roja nie może pozwolić sobie na kolejną wpadkę.
Rozpoczynające się w poniedziałek zgrupowanie będzie toczyć się w napiętej atmosferze. W rozmowach z dziennikarzami zawodnicy przyznają, że nie będą czuć się komfortowo. Każdy z nich będzie musiał zmierzyć się nie tylko z pytaniami o Rubialesa, ale też o zachowania selekcjonera i kolegów, w tym o ocenę decyzji Borjy Iglesiasa, który zdecydował się zawiesić reprezentacyjną karierę do czasu wprowadzenia zmian w RFEF. Hiszpańska federacja chce, aby zgrupowanie przebiegało w normalny sposób, więc będą i wywiady, i otwarte treningi, i konferencje prasowe, co da reprezentantom pierwszą szansę do skomentowania afery związanej z Jenni Hermoso i wymuszonym przez 46-latka pocałunkiem. Do tej pory kapitanowie kadry w tym temacie milczeli, co też nie spodobało się opinii publicznej.
Drużyna poskładana na trytytki
Kryzys z Rubialesem odciągnął uwagę fanów od kwestii piłkarskich, ale tam kolorowo nie jest. W reprezentacji będzie sporo zmian. Z drużyną narodową pożegnał się Jordi Alba. Egzotyczne kierunki obrali Aymeric Laporte (Arabia Saudyjska), Sergio Canales (Meksyk) i Rodrigo Moreno (Katar). Wielu zawodników, na czele z Davidem Rayą, Nacho Fernándezem, Fabiánem Ruizem czy Ansu Fatim, praktycznie nie gra, a do tego kontuzję leczy Pedri…
Na liście zabraknąć ma będącego w gazie Isco (MVP trzech pierwszych meczów Realu Betis), ale będą inne rewelacje startu sezonu w LaLiga. Utożsamiający się z rekinem Ferran Torres może liczyć na powołanie, podobnie jak Lamine Yamal, który bez wątpienia stanie się najmłodszym debiutantem w historii. Hiszpanie wygrali wojnę o szesnastolatka z Marokańczykami, którym zależało tak bardzo, że z piłkarzem kontaktowali się najbliżsi współpracownicy króla Muhammada VI.
Dobrych wieści dla selekcjonera jest niewiele. Kepa Arrizabalaga wrócił do regularnej gry. W znakomitej formie są Dani Olmo czy José Luís Gayá, a przebłyski geniuszu ma Nico Williams. Hiszpanie spodziewają się jednak co najmniej siedmiu zmian w zespole względem niedawnych finałów Ligi Narodów, a to już rewolucja, przez co de la Fuente kolejny raz zamiast budować fundament zespołu będzie musiał skupić się na poskładaniu drużyny na trytytki.
JAKUB KRĘCIDŁO, Canal+ Sport
WIĘCEJ O HISZPAŃSKIEJ PIŁCE:
- Rubiales chciał być gwiazdą, a doszczętnie się skompromitował. Na placu boju został prawie sam
- Veiga miał podbić Europę, a wyjeżdża do Arabii. Hiszpańscy biedacy z przerażeniem wyczekują 20 września
Fot. Newspix