Reklama

Dr Napierała: Polacy ocipieli na punkcie idealizowania swojej historii

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

31 sierpnia 2023, 10:37 • 17 min czytania 345 komentarzy

Jak nam pasuje, to mówimy, że jesteśmy poddani jakiemuś neokolonializmowi ze strony Zachodu, a jak pasuje w drugą stronę, to uważamy się za wielkie imperium. Mówimy na przykład o dostawie naszych Krabów na Ukrainę. A jakie tam one, kurwa, nasze? Podwozie koreańskie, armata niemiecka, coś tam brytyjskie. Gdzie jest ten polski Krab? Potworna megalomania. Porównujemy się z Amerykanami, a przydałoby się produkować chociaż własny samochód, co? Goli i weseli – mówi doktor Piotr Napierała, autor między innymi książki „Historia Polski bez mitów”. Zapraszamy!

Dr Napierała: Polacy ocipieli na punkcie idealizowania swojej historii

Lubi pan Polskę?

Nawet bardziej niż lubię, ale chciałbym, żeby Polska była mądra i nie zrażała do siebie innych narodów. Wszystko co robię, robię po to, by Polska była mądrzejsza, fajniejsza, bardziej przewidywalna dla sojuszników. Niestety ona obecnie taka nie jest i z tego powodu jest mi wstyd.

Coraz częściej trudno chyba młodym pokoleniom Polskę bardziej niż lubić.

Zawsze jest tak, że jesteśmy otoczeni wspólnymi opowieściami, językiem i łatwiej jest nam ze sobą się dogadać, nawet jeżeli nie możemy się ze sobą dogadać. Ojczyzna to zawsze ojczyzna. Niemniej „kochać” to trochę szantaż, żeby wyrzec się sympatii do innych narodów, nawet jeżeli te narody nas nie krzywdzą, a jeszcze nam w czymś pomagają. Dziwi mnie na przykład to, jak odnosimy się do obecnych Niemców. Zamiast się cieszyć, że nie są hitlerowcami i pomogli nam ustabilizować gospodarkę, to wytykamy im, że żałowali NordStreama za długo. Tak było, ale w końcu się jednak poprawili. Dalej – zamiast się cieszyć, że Francuzi wsparli nas przy wstępie do struktur europejskich, chociaż mieli wątpliwości, też mamy ciągłe pretensje. Nie widzimy też, że Brytyjczycy zgodzili się na nasze wejście do NATO, mimo że uważali to za błąd, a dziś wspierają nas militarnie. Jak ktoś robi nam coś dobrego, to tego nie doceniamy. I pewnie niedługo nikt nam nie będzie chciał pomagać.

Reklama

Az tak?

Już tak było w przeszłości z sarmacką Polską. Byliśmy zapatrzeni w siebie, uważaliśmy, że gułag dla chłopów – jak to nazwał Tomasz Piątek – był wspaniały, a reszta Europy dostrzegała w jakim średniowieczu tkwiliśmy. No i przy rozbiorach nikt nie kiwnął palcem, bo po co było pomagać komuś takiemu.

Jesteśmy zakompleksionym narodem?

Potwornie! I to ze strony niższości oraz wyższości. Jak nam pasuje, to mówimy, że jesteśmy poddani jakiemuś neokolonializmowi ze strony Zachodu, a jak pasuje w drugą stronę, to uważamy się za wielkie imperium. Mówimy na przykład o dostawie naszych Krabów na Ukrainę. A jakie tam one, kurwa, nasze? Podwozie koreańskie, armata niemiecka, coś tam brytyjskie. Gdzie jest ten polski Krab? Potworna megalomania. Porównujemy się z Amerykanami, a przydałoby się produkować chociaż własny samochód, co? Goli i weseli.

Z czego to się bierze?

Uważam, że z sarmatyzmu. Sarmaci zniszczyli polskie mieszczaństwo, chłopstwo, zaczęli patrzeć na legendy, opowieści, a nie na realny stan rzeczy. To, jak mówimy o Powstaniu Warszawskim, to tak, jakby sarmata o nim mówił. „Tu, waćpan, żeśmy wspaniale obronili przyczółek!”. A że przy okazji zajęliśmy kamienicę wbrew woli mieszkańców i wszyscy tam zginęli… To nie ma znaczenia. Liczy się wielkie bohaterstwo, struganie pawiana. Nie liczy się zwykłe życie. Dlatego jest taki kontrast między nami a Czechami – oni też są Słowianami, ale swoją szlachtę stracili w XVII wieku – Austriacy ją wyrżnęli – i też mają inne wartości. Dobre, godne życie, komfort, bezpieczeństwo. Te rzeczy są ważne, a nie heroizm z szabelką. U nas jest przerost zachwytów nad legendami.

Reklama

To jeszcze w okresie międzywojennym mieliśmy się za potęgę, a skończyło się, jak się skończyło.

To prawda, tyle że wtedy mieliśmy sojuszników. Prawdziwym była Francja, która wygładzała nam sprawy w Londynie, bo Anglicy uważali Piłsudskiego za takiego Mussoliniego, że to jest faszysta i z nim się nie gada. O tym też się w Polsce nie mówi. Zychowicz wykręcił to tak, że niby Brytyjczycy mieli względem nas złe zamiary, a nie, oni się po prostu brzydzili Piłsudskim i gośćmi z sanacji. Francuzi mówili: są, jacy są, ale trzeba Niemcom dokopać. No i Anglicy na to: no dooobra.

Niemniej potęgą nie byliśmy.

Tak, mieliśmy słabsze siły niż nam się wydawało. No, ale przynajmniej byliśmy w sojuszu. Churchill z Rooseveltem o nas jakkolwiek rozmawiali. Nasza sytuacja była wciąż trudna, ale wydaje mi się, że mieliśmy wtedy więcej sympatii międzynarodowej niż teraz! Co do pytania – w tamtym czasie było dużo parad wojskowych, świętowania, tego typu rzeczy i mogło się wydawać, że jesteśmy imperium. A nie, to nie była radość z bycia imperium, tylko jak się okazało, radość, że jesteśmy w ogóle na mapie świata.

Dużo jest takich mitów o naszej historii?

O Jezu, od cholery! Nagrałem jakiś czas temu film o traktacie ryskim, jak Polska zdradziła ukraińskich sojuszników w 1921 roku, zawierając układ z Sowietami, który nie uwzględniał interesów Ukrainy, jak i aspiracji narodotwórczych Białorusinów. My w ogóle nie widzimy, że dokonujemy ruchów jak słoń w składzie porcelany, widzimy tylko naszą krzywdę. Zawsze odwracamy kota ogonem. Natomiast trzeba przyznać, że taka propaganda jest trudniejsza do obalenia niż taka prosta jak chińska czy rosyjska – bo oni uważają, ze cokolwiek kiedykolwiek zrobili, to było dobre, a jak ktoś się ich czepia, to jest głupi. A my raz w jedną, raz w drugą – czasem jesteśmy krzywdzeni, czasem jesteśmy kozakami, a to przeważnie nigdy nie jest prawda w stu procentach.

Jaki jest pana ulubiony mit o polskiej historii?

Nie lubię mitów, wolę prawdę. Mnie mity wkurwiają nawet w filmach fabularnych. Uważam, że nawet one powinny opierać się na prawdzie. Niech pan zobaczy nasz film o Bitwie Warszawskiej! Mamy tam księdza Skorupkę, czyli klechowe podejście do historii. Piłsudskiego, który cały czas jest smutny, nie wie, co robić i pyta tylko, co robi nuncjusz papieski. Czy wyjechał, czy nie wyjechał. A kogo to obchodzi, jakby to była jakaś ważna sprawa. Mamy Nataszę Urbańską, aktoreczkę z kabaretu, która strzela do bolszewików. Można powiedzieć, że Natasza Urbańska i ksiądz Skorupka odparli bolszewików. Tyle się dowiemy z tego filmu.

Bardziej ubieram to pytanie w cudzysłów, to znaczy – o czym najbardziej myślimy w naszej historii, że jest prawdą, a wcale nie jest?

O, czyli taki nie, że ulubiony, tylko najbardziej znienawidzony. Oj, duża konkurencja. Władysław Łokietek jest uważany za odnowiciela państwa, a tak naprawdę przez swoją zawziętość i mordy książąt – bo Przemysława II najpewniej kazał zamordować on, a nie branderburczycy, jak się w PRL-u wciskało – wcale nim nie był. Kandydatura Łokietka na króla była mnie przebojowa niż czeskich Wacławów, bo oni po prostu byli normalni, a on nie. I dopiero Kazimierz Wielki, wychowany na dworze węgiersko-francuskim, był władcą przez duże W. Zupełnie inna postać niż Łokietek, mimo że był jego synem – nie był zawziętym kurduplem, który mordował każdego, kto się śmiał z jego wzrostu, tylko rzeczywiście rządził krajem. Kazimierz Wielki był faktycznie wielki, mimo że można mu zarzucać bycie za miękkim wobec szlachty, ale to każdy władca był.

A bliżej naszych czasów?

Bitwa Warszawska, bo się mówi, że Zachód nas zdradził, a Anglicy nie byli nawet naszymi sojusznikami, więc jak mieli nas zdradzić? Oni byli neutralni, obsadzali plebiscyt śląski, razem z Włochami, też neutralnymi, żeby Niemcy i Polacy się nie zabijali o Śląsk. Francuzi z kolei byli naszymi sojusznikami, szkolili naszych żołnierzy, więc pomogli, a my kłamiemy, że nie pomogli. Ha, nie mielibyśmy Enigmy, gdyby nie Francuzi, bo oni nas w 1919-1920 uczyli szyfrantki. Ponadto to oni wykryli, że Niemcy nad nią pracują i nie byłoby Enigmy – znowu – gdyby nie namówili Brytyjczyków do współpracy wywiadowczo-szyfranckiej z nami.

Pan jeszcze w swoich materiałach wspomina o Dywizjonie 303.

Tak, bo myśmy wszystkie asy zapakowali – czego nikt nie robił – w jeden dywizjon. I na przykład Dywizjon 302 był już do dupy. Niemnie zapomina się o ty, że RAF było silniejsze gdzieś z osiem razy od Kriegsmarine i jeżeli nawet Luftwaffe by wszystko zestrzeliło, to by nic to nie zmieniło, bo flota by osłoniła Anglię zamiast lotnictwa. Wiadomo, że Churchill musiał zagrzewać do boju, mówił: – Nigdy w dziedzinie ludzkich konfliktów tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak nielicznym, tyle że my niepotrzebnie wzięliśmy to do siebie. Masa interpretacyjnych błędów. Robimy takie fikołki, bo PRL nas do tego przekonał, że o Zachodzie można powiedzieć wszystko i to nie ma znaczenia.

A nie ma?

Ja bym chciał bardzo, żeby Zachód reagował na nasze kłamstwa! A jedyna ambasada, która reaguje, to szwedzka. Jak o Szwecji kłamał Kaczyński, to od razu był telefon i Kaczyński musiał przepraszać, o czym się oczywiście nie mówi. Szwedzi są niewielkim narodem, przewrażliwionym na swoim punkcie – jak każdy niewielki naród – więc reagują. Ale Anglicy i Francuzi stwierdzają: niech sobie gadają. Oczywiście to błąd, natomiast większym błędem jest kłamanie o tych państwach.

No dobra, ale z czego możemy być dumni, żeby nie pójść w kierunku „wszystko źle”?

Z Kościuszki. Jana Kochanowskiego i Mikołaja Reja. Z naszego renesansu – chociaż szkoda, że nie mieliśmy żadnego architekta, tylko spuszczaliśmy się na Włochów. Możemy być też dumni z tych niewielu reformatorów, których mieliśmy, jak na przykład Morsztyn. Poza tym – z polskiej tolerancji, ale tylko w niewielkim stopniu, bo król nie mógł ukarać szlachciców za wyznawanie innej religii, ponadto polski handel w zachodniej części kraju był opanowany przez luterańskich Niemców, więc to byłby samobójczy krok ekonomiczny. To nie jest tak, że Stefan Batory czy Zygmunt III Waza nie mieliby ochoty się pobawić w inkwizycję, bo mieliby, byli ultra katolikami. Przekuwamy naszą słabość w tolerancję.

Czyli znowu coś nie tak.

No tak, tak, więc dobra, wcześniej kombinowaliśmy z Litwinami, że oni poganie, ale nie są tacy źli, trochę ich broniliśmy w XV wieku. To jest fajna karta. XVI wiek to zaś ściema. Ale okej! Możemy być dumni z tego, że udało się skleić kraj po zaborach, z pracy organicznej pod zaborami, z Powstania Listopadowego. Ale za Styczniowe to już musimy się schować ze wstydu, bo było bezsensowne. Ja zresztą nie lubię dyskusji w Polsce, czy jesteś za, czy przeciw powstaniom, bo one się przecież różnią. Powstanie Warszawskie było błędem, Styczniowe też, ale Listopadowe? W Rosji panowała cholera, u nas stała armia, generałowie walczący pod Napoleonem; warto było spróbować według mnie. A te wszystkie Ziemkiewicze wrzucają to do jednego wora.

Pan się czuje osobą kontrowersyjną?

Nie. W Polsce kontrowersyjny jest każdy człowiek, który wyciąga logiczne wnioski z historii. W Polsce historie ma być jak u Sienkiewicza – zawsze największa, jedyna, słuszna, prawa, zbawienna. A Polska to kraj straconych szans. Jak ja piszę o historii, albo Adam Leszczyński, Kamil Janicki, to prezentujemy zdrowy rozsądek. W Wielkiej Brytanii najbardziej znany jest historyk Noel Ferguson, w Szwecji zaś Herman Lindqvist. Obaj piszą prawdę o swoich krajach. A u nas najsławniejszy jest Rafał Ziemkiewicz.

Niech się pan zlituje.

On nawet nie jest historykiem i co oczywiste, pieprzy bzdury. To jest realny problem. U nas się nie pisze mądrze o historii. Historia Bez Cenzury, Historia Na Weekend – to są kłamliwe głupoty. Sensacyjne pierdoły połączone z megalomanią. Polacy się przyzwyczaili, że historia służy do poprawiania nastrojów, a historia powinna służyć do wyciągania wniosków. Ja jestem kontrowersyjny tylko w tym sensie, że Polska jest ocipiała pod względem przytoczonym przeze mnie wyżej. Polacy pod względem historii nie zachowują się racjonalnie.

Kontrowersyjność też wyraża się w formie, bo lubi pan powiedzieć barwnie, przeklinać, to nie jest naturalne dla doktorów, historyków. Nie mówię, że robi pan źle, mówię, że nie jest to codzienność.

To się bierze z kilku rzeczy. Po pierwsze jak byłem grzeczny to nikt nie zwracał na mnie uwagi. Stwierdziłem, że jak mam lekką nerwicę i łatwo mnie zagotować, to nie będę się pieprzył w tańcu. To jest wykorzystywane przeciwko mnie, ale jakbym mówił inaczej, nie byłoby to odbierane jako szczere, naturalne. Wiele osób to chwali, że fajnie, dość bzdur. Jak jestem wkurwiony, to mówię, że jestem wkurwiony i tyle. W Polsce jest taka maniera, że dobre wychowanie jest ważniejsze niż mówienie prawdy. To wyjątkowo szkodliwa rzecz. Zawsze zajmowałem się historią krajów zachodnich i relacjami Polski z tymi krajami. Są kraje, które mają tak jak my, czyli na przykład Niemcy, którzy są grzeczni i to mi się nie podoba. Ale są też narody jak Włosi czy Hiszpanie, zwłaszcza Hiszpanie, ale też Holendrzy, którzy mają no nonsense metaliteit, odróżniający ich od choćby Belgów. Ci gadają napuszone mowy, a Holendrzy walą prosto z mostu. Powiedzą: wyglądasz grubo, schudnij. Ludzie mówią, że Holendrzy to chamy, a oni są przynajmniej szczerzy. No i Holendrzy oraz Hiszpanie strasznie przeklinają i to dla nich normalny element mówienia, gdy są zirytowani. A jednocześnie o swojej historii – przyglądam się temu, pisze obecnie o historii Hiszpanii bez mitów – nie kłamią, nie piszą bzdur jak my. Nie korzystają z historii, by polepszyć sobie nastrój.

Czego chciałby pan u nas.

Chciałbym, żeby historia w Polsce przestała być psychologiczną terapią dla naszej sponiewieranej duszyczki, tylko żeby stała się nauką. Na przykład u nas uważa się, że Francuzi gloryfikują rewolucję francuską, a przecież ulice spłynęły krwią. To tylko po części prawda, bo owszem, w szkołach omija się najgorsze kawałki tej historii, ale już na uniwersytetach mówi się o błędach, głupocie. Nie ma zjawiska megalomańskich pierdół. A u nas co? Uważa się, że naszym sojusznikiem są Amerykanie. Błędnie – sojusznikiem można być tylko z kimś, kto jest podobny do ciebie w skali wielkości, możliwości, siły.

Czyli wasalstwo, tak?

Trochę im wierzgamy, są ci wszyscy Bartosiakowie, którzy przekonują, żebyśmy dawali własne koncepcje. Może niech Bułgaria też taką da? Mniej więcej ta sama skala.

No tak, pana zdaniem Bartosiak to siewca strachu, cytuję.

Tak! On żyje z ludzkiego strachu. Jest cwańszy od innych żyjących z wojny, bo się zorientował, że nie da się wyżyć na wojnie, gdzie się obecnie nic nie dzieje, gdyż front skostniał. Bartosiak przerzucił się więc na to, że Polska jest państwem z dykty, panuje feudalizm i tak dalej. Mści się prawdopodobnie za to, że nie przyjęli w rządzie jego koncepcji. Generalnie w Polsce jest wiele takich środowisk, które twierdzą, że Polska ma tę wielkość i zasoby, żeby robić własną politykę, bo niby Ukraina taką robi, a my nie. To bzdura! Ukraina jest takim samym przedłużeniem Amerykanów jak my. Niemniej nie chodzi o wasalstwo, po prostu my nie mamy siły, by robić własną politykę w tym rejonie świata. Nasza polityka imperialna to może być wobec Litwy albo Łotwy. To jest ta skala. Wszędzie indziej musimy się pod coś podczepić. A to jest w Polsce przedstawianie jako robienie laski Amerykanom, kiedy to normalna sytuacja. Państwo średnie ogląda się na kogoś silniejszego i korzysta z jego zasobów. Wiadomo, że jesteśmy junior partnerem i nie ma co zgrywać równorzędnego kolegi Stanów Zjednoczonych.

Kolegi Bartosiaka, Piotra Zychowicza, też pan nie lubi. Mówi pan: to kłamca historyczny.

Zychowicz przede wszystkim sączy dość niebezpieczną ideę. W Polsce jest uważany za germanofila, a ja panu powiem, że ja jestem germanofilem. On jest trzeciorzeszofilem. Nie interesuje się Niemcami po 1946 roku, nic o nich nie pisze, natomiast przekonuje nas, że Adolf – który oszukał choćby Czechosłowację, Włochów, kogo on nie oszukał, rany boskie – nie oszukałby nas i trzeba było iść z nim w sojusz. Jak człowiek, który mówi, że jest historykiem, może powiedzieć, że trzeba było cokolwiek zrobić z Adolfem? Czy mu się sufit na łeb zawalił? Jak można ufać człowiekowi, który nie dotrzymał żadnych zobowiązań? Przecież to był agresywny nacjonalista, przekonany, że jest pępkiem świata. Zychowicz tymczasem ciągnie do takich wniosków: wyobraźmy sobie, że 10 dodatkowych dywizji, których zabrakło Hitlerowi pod Moskwą, dostarczylibyśmy my i byśmy coś za to dostali. Żydzi by się u nas uchowali! Nie wiem, czemu tak uważa, pewnie byśmy ich i tak wydawali. Ale jak on w ogóle dojechał do tej Moskwy?

No jak?

Zanim jest Moskwa, to jeszcze jest Jugosławia, a wcześniej kampania zachodnia. Rozumiem, że my się wykpimy z ataku z Hitlerem na Francję – okej, mogłaby być klauzula, że nie bierzemy w tym udziału. Tyle że Adolf rusza na Zachód i warto pamiętać, że pierwotny plan ataku na Francję dostał się w ręce Belgów i trzeba było wymyślić szybko inny, gdzie druga kolumna idzie przez Ardeny. Wchodzimy więc do wehikułu czasu, nie ma spadającego samolotu w Belgii i wówczas gdy są walki tam, to Hitlerowi idzie słabo. W tym alternatywnym timeline Hitler dostaje w dupę, nie ma żadnej Jugosławii, żadnej Rosji. Nic nie ma. Więc albo Zychowicz jest idiotą, albo chce pobudzać wyobraźnię. To nie jest żaden germanofil, tylko rzeszofil. Germanofil pisałby o fundacji Adenauera, o liście biskupów polskich do niemieckich, o Gunterze Grassie.

Ale on nie był pierwszy – świętej pamięci Paweł Wieczorkiewicz też mówił o sojuszu z Hitlerem.

Jednak on pod koniec życia przyznał, że alianci przyszli nam z pomocą, a Zychowicz to ominął, bo to byłoby mniej megalomańskie, zakłamane i mniej by sobie zarobił. Wieczorkiewicz był bardzo dziwnym historykiem, ale przynajmniej zachował jakiś związek z rzeczywistością. Czytałem tylko jedną jego książkę, więc nie chce iść w to tak daleko, ale niepokojące rzeczy się u niego też pojawiały, to oczywiste. Zresztą w Polsce jest dużo ludzi, którzy nie lubią demokracji, Zachodu, liberalizmu. Jest ich sporo w środowiskach naukowych, to relikt po PRL-u. Dla nich to jeden pies, czy współpracujemy z Amerykanami, którzy owszem, czasem pobiją jakiegoś Afroamerykanina i potem jest wielka afera z Georgem Floydem, czy mowa o Chińczykach albo Rosjanach, którzy regularnie zabijają Czeczenów, Tybetańczyków, Ujgurów.

Nie wiem, kto ma rację, pan czy Bartosiak z Zychowiczem, bo jestem za głupi, by to osądzić, ale czy sądzi pan, że kiedyś karta się odwróci i to pan będzie docierał do większej liczby osób?

Nie mam aż takich aspiracji, mimo że wiele osób pisało, że chciałem zająć miejsce Bartosiaka. Poza tym nie mógłbym działać tak jak on, to znaczy ściemniać ludziom co do roli Polski. Mój przepis na to, jak zrobić, by Polska była krajem bezpiecznym, już kiedyś przedstawiłem i jest dużo bardziej skromny, bo trzeba po prostu naprawić stosunki z Unią Europejską. Żeby u nas było więcej biznesu i żeby cały Zachód kolektywnie nas wspierał, a nie tylko USA czy – od niechcenia – Wielka Brytania. Musimy dbać o standardy, relacje. Co do mnie – sądzę, że polski internet, YouTube zwłaszcza, był kompletnie oddany przez liberałów na rzecz nacjonalistów i innych prawaków.

No tak, internet jest bardziej prawicowy.

Liberałowie uważali, że jak sobie podyskutują w Wyborczej, to kogoś to obchodzi. Ludzie przestali kupować gazety, więc jak kogokolwiek miałoby to obchodzić. To, co ja robię, to wprowadzenie głosu prozachodniego, bo Zachód – nie zawsze, ale zasadniczo – jest proludzki. A Rosja, Chiny czy sarmacka Polska nie były i nie są proludzkie. Mi chodzi o równowagę, nie wiem, czy do niej kiedyś dojdzie, ale mam dosyć tego, że historycy zajmują się tylko swoją karierą, nie reagując na to, jak się o tej historii mówi, czyli w sposób megalomański.

A nie traci pan przypadkiem czasu i energii, jak walka z graczami gier komputerowych?

Trochę tak, natomiast to jest też part of the problem, że ludzie interesują się rzeczami typu czy Wiedźmin miał dłuższy miecz, czy krótszy, albo czym się różni krasnoludzka kopalnia od elfickiej. A jak faktycznie wygląda historia, polityka, to zainteresowanie jest minimalne. Ludzie mają bardzo dowolne podejście do historii, bo w grach można wziąć Liechtenstein, chwilę poświrować i zrobić z tego Liechtensteinu potęgę.

Może mają dość codzienności i chcą od niej odskoczni?

Ale ja właśnie uważam, że Polska nie robi nic innego, tylko odskakuje od codzienności. I prawdy. My musimy gromadzić wiedzę o świecie, czegoś się uczyć, języków na przykład, ale nie, kurwa, klingońskiego. W Polsce jest mnóstwo popularnych bzdur – jakiś wykolejeniec wymyślił litewsko-łaciński-hiszpański język i powstali w ten sposób esperantyści. I to jest polski wkład w coś tam. Gówno, nie wkład. Należy się uczyć prawdziwych języków obcych, a nie jakichś głupot. W Polsce wiele ludzi myśli, że Barkę napisał Jan Paweł II. A to jest hiszpańska piosenka, nazywa się Pescador de hombres, czyli Rybak Ludzi. Jan Paweł II ją lubił, ale przecież jej nie napisał. A w ogóle w Polsce są dwie dobre piosenki religijne – ta i Boże Dobry Jak Chleb.

Możliwe.

Wracając – stan wiedzy Polaków o świecie jest właściwie zerowy. Przeciętny rodak myśli, że we Francji takie zamieszki jak niedawno, są codziennie. Że wszyscy muzułmanie są problemem. Że Holendrzy zajmują się narkotykami, Szwedzi eugeniką albo odbieraniem polskich dzieci, co się zdarzyło może dwa razy, ale my mamy podejście sensacyjno-przypadkowe. Jednocześnie się rozkminiało, czy Prigożyn wiedział, co robi i niektórzy uznali, że pucz się skończy sukcesem. Widziałem właśnie. Gdyby energia skierowana na Wiedźminy i inne bzdury była skierowana na choćby przeczytanie gazety po angielsku, byłoby z nami lepiej.

Można robić to i to.

Problem jest taki, że ludzie tak robią w nikłym procencie. Są osoby, które w coś zagrają, ale wiedzą co się dzieje na świecie. Natomiast większość łupie w gierki cały dzień, to gdzie coś innego zauważy? Naprawdę – nawet oglądanie piłki nożnej nie zabiera tyle czasu co gierki, która odciągają od tego, że świat jest ciekawy. Grają młodzi Polacy, to potem skąd mamy mieć na przykład mądrych posłów.

To co czytać?

Mam całą playlistę szczególnie polecanych książek, ona urosła do 100-iluś pozycji. Na pewno warto przeczytać „Historię intelektualną liberalizmu” – żeby zrozumieć czym jest Zachód, wolność. Poza tym mogę polecić „Siedem kultur kapitalizmu”, żeby zrozumieć, że nie ma czegoś takiego jak biznes „w ogóle” i gospodarka „w ogóle”, bo każdy kraj ma inny typ tego kapitalizmu. Ale tego jest – jak mówię – mnóstwo. Więc warto czytać. Trzeba!

CZYTAJ WIĘCEJ:

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

345 komentarzy

Loading...