Reklama

Wielka metamorfoza Pazdana. Z brutala do kozaka.

redakcja

Autor:redakcja

13 czerwca 2015, 08:57 • 3 min czytania 0 komentarzy

Rok 2008. Michał Pazdan jedzie z reprezentacją Leo Beenhakkera na mistrzostwa Europy. Żart? Nie, ale wkoło podejrzewano, że holenderski selekcjoner wszedł w jakiś dziwny układ. Dlaczego? Po prostu nie sposób było racjonalnie wytłumaczyć powołania dla Pazdana. Minęło siedem lat i okazuje się,  że Leo widział w zawodniku to coś. Tyle, że na eksplozję talentu trzeba było czekać szmat czasu. 

Wielka metamorfoza Pazdana. Z brutala do kozaka.

Niewiele brakowało, a dziś Michał Pazdan byłby w zupełnie innym miejscu. Przed rokiem chrapkę na pozyskanie tego piłkarza miał Śląsk. Wrocławianie mogli go zwabić wizją gry o ligowe podium, ale on w pełni zaufał swojemu dotychczasowemu trenerowi. Michał Probierz przez trzy czwarte sezonu powtarzał, że celem jego zespołu jest utrzymanie w lidze. Jednak z tak naoliwioną maszyną, Jaga musiała grać o najwyższe cele. Efektem tego są także powołania. Szlaki białostoczanom przetarł Maciej Gajos, teraz przyszła pora na Pazdana i Patryka Tuszyńskiego.

Siedem lat to piłkarska epoka. Pazdan dostał powołanie na wielki turniej jeszcze zanim rozpoczęła się światowa dominacja Hiszpanów, a na dobre wraca rok po tym, jak La Roja musiała oddać tron Niemcom. To tylko obrazuje nam, ile w takim okresie zmienia się w piłce. Wprawdzie Adam Nawałka na początku kadencji powoływał Pazdana, ale nie będziemy w wielkim błędzie pisząc, że wówczas selekcjoner powoływał każdego. Zresztą dobrze pamiętacie jedyne zagranie, którym wyróżnił się wtedy piłkarz Jagi. Pokazał tylko swoją gorszą twarz i na półtora roku przepadł w notesie Nawałki.

Dużo trudniej jest wrócić do kadry po jakimś czasie nieobecności niż utrzymywać w niej miejsce. Bardzo się cieszę z powołania i wiem, jaką pracę włożyłem przez cały rok, aby wrócić do kadry.

Reklama

Pazdan też bardzo zmienił się przez ten okres. Kiedyś Beenhakker nazywał go swoją piranią, która miała za zadanie zagryzać rywali w środku boiska i jak najszybciej dostarczać piłkę do blisko ustawionego kolegi. Komunikat miał być prosty. „Patrz na niego, nie daj mu żyć!”, a młody – wówczas 21-letni – piłkarz ruszał wykonywać swoją brudną robotę. Dziś Pazdan nabrał piłkarskiej ogłady. Z pozycji piranii Probierz znów przesunął go do środka obrony, gdzie tym razem szybko przekonał do siebie wszystkich obserwatorów. Zresztą kilka lat gry jako defensywny pomocnik, pozwoliło mu się znacząco podszkolić w wyprowadzaniu piłki. A przecież u polskich obrońców ten element gry jest największą bolączką. Pewnie i z tego powodu rywale wyróżnili go tytułem najlepszego na tej pozycji w lidze.

Teraz już nie jestem takim narwanym zawodnikiem. Kiedyś więcej się tym wszystkim przejmowałem, rozmyślałem dlaczego jestem w kadrze. Sam się nad tym zastanawiałem. 

Pod nieobecność Kamila Glika, Nawałka chce zaufać Pazdanowi. Na szczęście dla niego, teraz nikt już nie napisze, że nie zasłużył na występ z orzełkiem na piersi. Przez cały sezon wyróżniał się w ekstraklasie i po udanym roku czas na weryfikację umiejętności. A może być brutalna, bo jak powtarzał sam Pazdan, to już jego trzecia szansa. O kolejne będzie cholernie trudno…

MICHAŁ WYRWA

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...