Prawdopodobnie na palcach jednej ręki moglibyśmy policzyć spotkania tego sezonu, do których Górnik Łęczna przystępował w roli faworyta. Jednym z nich było to dzisiejsze, ze zdegradowanym do pierwszej ligi GKS Bełchatów. W tym przypadku możemy nawet powiedzieć, że piłkarze z Lubelszczyzny faworytem byli zdecydowanym, bo skład spadkowicza znacznie odbiegał od ekstraklasowych standardów. Ze swoją, niecodzienną rolą podopieczni Szatałowa poradzili sobie całkiem przyzwoicie. Wygrali skromnie, ale zasłużenie, dominując na boisku niemal przez całe spotkanie. Kropka nad „i” została postawiona, Łęczna nie zniknie w przyszłym sezonie z ligowego krajobrazu.
Nie skaczemy z radości z tego powodu, ale skłamalibyśmy pisząc, że spodziewaliśmy się innego rozstrzygnięcia. Już pierwsze minuty, w czasie których piłkarze Kieresia zostali zepchnięci do głębokiej defensywy – prawie tak jakby ich przeciwnikiem była dziś Barcelona – pokazały, kto będzie górą. Jednak na pierwszą wartą dłuższej wzmianki sytuację czekaliśmy aż do 21. minuty. Wtedy to bezradny Marcin Flis zagarnął piłkę ręką, uniemożliwiając tym samym Cernychowi wyjście sam na sam z Zubasem. To powinna być czerwona kartka, ale zarówno sędzia Tomasz Kwiatkowski, jak i jego asystent, nie dostrzegli przewinienia.
Łęcznianie nie rozpamiętywali zbyt długo błędu sędziego, chwilę później padła jedyna bramka w tym meczu. Cernych, który poruszał się po polu karnym Bełchatowa swobodnie jak po własnym mieszkaniu, wyłożył piłkę Hasaniemu, a ten tylko dostawił nogę. Litwin zapewne chciał uderzać na bramkę, ale skoro padł gol, nie będziemy drążyć tematu.
Można powiedzieć, że Bełchatów sprawdził skład na pierwszą ligę. Większość piłkarzy – jeśli nie wszyscy – których zobaczyliśmy w Łęcznej, szanse na przeprowadzkę do innego klubu i zostanie w Ekstraklasie ma mniej więcej takie jak Sepp Blatter na wyrwanie Iriny Shayk jak polski zespół na awans do Ligi Mistrzów. Ambicji tym chłopakom na pewno nie można było odmówić. Próbowali coś zdziałać, całkiem nieźle poczynał sobie Poźniak, bardzo aktywny był Prokić, chyba najlepszy mecz w rundzie rozegrał Olszar.
Nie wystarczyło to jednak nawet do strzelenia bramki osłabionemu Górnikowi, a co za tym idzie – również do godnego rozstania z ligą. Bełchatów żegnamy bez żalu, pozostanie w lidze Łęcznej przyjęliśmy bez cienia entuzjazmu. Ot, Ekstraklasa.
Fot. FotoPyK