Rok temu Orlen Wisła Płock po czternastu latach odzyskała Puchar Polski w piłce ręcznej. A dzisiaj zdołała go obronić, i to w jakim stylu! Pokonać Barlinek Industrię Kielce trudno jest każdemu zespołowi w Europie. A pokonać aż pięcioma bramkami (dokładnie – 30:25)? To zdarza się niezwykle rzadko. Inna sprawa, że kielczanie byli w pewnym momencie finału wręcz zdziesiątkowani. Z powodu czerwonych kartek, a także kontuzji. To właśnie ewentualne dłuższe absencje Michała Olejniczka oraz Artioma Karalioka bolą Tałanta Dujszebajewa zapewne najmocniej.
Każde starcie Płocka z Kielcami oznacza olbrzymie emocje, a często i kontrowersje – to wiemy nie od dziś. Przed dzisiejszym meczem zamieszania było jednak wyjątkowo dużo. Wszystko z powodu pisma, jakie wypuściła Wisła. Płoczczanie byli oburzeni tym, jak poprowadzone zostało decydujące spotkanie w PGNiG Superlidze i wyliczyli aż 34 pomyłki arbitrów na korzyść swoich rywali.
Niedługo potem na zarzuty odpowiedziało… Kolegium Sędziów. Nieco kąśliwe oświadczenie wydał również Barlinek Industria Kielce. Generalnie – działo się. Ale nic konkretnego z tego wszystkiego nie wyszło. Tytuł mistrzów Polski musiał zostać w Kielcach i został.
A ORLEN Puchar Polski? Ten wciąż mógł trafić do Wisły.
Co za pech
O ile Orlen Wisła Płock miała dzisiaj zakończyć sezon, tak kielczanie wiedzieli, że to, co dla nich najważniejsze, dopiero nadejdzie. W drugiej połowie czerwca drużyna Dujszebajewa wystąpi w końcu w Final Four Ligi Mistrzów. To sprawiało, że w sobotę liczył się nie tylko wynik – ale uniknięcie jakichkolwiek kontuzji. No i niestety: kielczanie mogą mówić o sporym pechu.
Zanim jednak przejdziemy do urazów, wspomnijmy o początku meczu – bo ten należał właśnie do kielczan. Mistrzowie Polski ze sporą łatwością (pomijając kilka pierwszych minut, kiedy oba zespoły odczuwały ofensywną niemoc) budowali akcje w ataku i mieli nawet trzy bramki przewagi nad rywalami. W końcu jednak maszyna Industrii się zacięła i przy stanie 11:11 płocczan na prowadzenie wyprowadził Michał Daszek. Ostatecznie po trzydziestu minutach obrońcy tytułu prowadzili 13:11.
Dla Kielc złą wiadomością było też to, że prawdopodobnie staw skokowy podkręcił Artiom Karaliok. Kołowy mistrzów Polski potrzebował asysty, aby zejść z boiska. Zastanawialiśmy się nawet nie tyle, czy zagra w drugiej połowie, a ile potrwa jego absencja. Skoro do kluczowych meczów w Lidze Mistrzów pozostało tak niewiele czasu.
Ostatecznie wszelkich “ciosów” drużyna Dujszebajewa otrzymała znacznie więcej. Na początku pierwszej połowy czerwoną kartkę otrzymał Miguel Sanchez-Migallon, a potem, podczas kontrataku groźny upadek zaliczył Michał Olejniczak. I niestety nie był w stanie kontynuować gry.
Płock po raz drugi z rzędu
To wszystko sprawiło, że prowadzący awaryjnie Industrię Krzysztof Lijewski (Tałant Dujszebajew odbywa karę zawieszenia przyznaną w… 2021 roku) nie miał zbyt wielu możliwości ustawienia swojej obrony. Zawodników Wisły próbowali zatrzymać ustawieni centralnie w defensywie Tomasz Gębala, Dylan Nahi, Dani Dujszebajew oraz Benoit Koukound – ale zazwyczaj im się to nie udawało. Przynajmniej bez faulu.
Płocczanie konsekwentnie trzymali zatem dwubramkową przewagę. Za każdym razem, kiedy Kielce łapały kontakt i przegrywały tylko jednym “oczkiem”, podopieczni Xaviego Sabate wyprowadzali błyskawiczną odpowiedź. Świetne zawody rozgrywał choćby Siergiej Kosorotow (autor 8 bramek). No i właśnie – po faulu na tym zawodniku czerwoną kartkę otrzymał w końcu Nahi. To już kompletnie podłamało mistrzów Polski. Końcówka meczu nie przyniosła żadnych emocji. Ba, Wisła tylko powiększała swoją przewagę i ostatecznie wygrała 30:25.
Tym samym drużyna Sabate odbiła sobie ostatnie niepowodzenie i zdobyła ORLEN Puchar Polski! A co do kielczan: życzymy im, żeby kontuzje Karalioka oraz Olejniczaka jednak nie okazały się poważne.
Orlen Wisła Płock – Barlinek Industria Kielce 30:25 (11:13)
Fot. Newspix.pl