Pia Skrzyszowska znakomicie rozpoczęła tegoroczny sezon halowy. Wynikiem 7.78 s zaliczyła drugi najlepszy czas w historii polskiej lekkiej atletyki w biegu na 60 metrów przez płotki, o ledwie setną sekundy gorszy od rekordu kraju. Wielu mówiło nawet, że jest gotowa… pobić rekord świata. Już jednak wiadomo, że w tym roku tego nie zrobi – przez uraz zakończyła rywalizację pod dachem i będzie szykować się do startów na stadionie.
– Teraz najważniejsze jest zdrowie. Przede mną nowe cele sportowe, a tym najważniejszym będą mistrzostwa świata w Budapeszcie – powiedziała Pia oficjalnej stronie Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. Uraz, o którym mowa, to efekt biegu na ORLEN Copernicus Cup w Toruniu, gdzie z czasem 7.79 s Polka wygrała swój start. Na finiszu pojawiły się jednak problemy z mięśniem dwugłowym, a Skrzyszowska nie chce ryzykować pogłębienia się kontuzji.
Na halowych mistrzostwach Europy Pia byłaby faworytką do złota. Już w tej chwili jest liderką europejskich tabel w biegu na 60 metrów przez płotki. O trzy setne sekundy wolniejsza jest w tych zestawieniach Reetta Hurske z Finlandii, a reszta rywalek biegała do tej pory co najwyżej z czasem 7.85 s. Sama Pia mówiła nam po występie w Toruniu:
– Wiem na co mnie stać, ale staram się trzymać cele w swojej głowie. Wczoraj dostałam chyba ze trzydzieści pytań dotyczących rekordu Polski. Nie stresuje mnie to, bo jestem blisko tego wyniku. Jednak podchodzę do tego na spokojnie – ważne są poprawne biegi.
Teraz jednak ważne, jak stwierdziła sama, jest przede wszystkim zdrowie. Bo i latem – na sto metrów przez płotki – Pia ma sporo do udowodnienia. W poprzednim sezonie nie weszła do finału mistrzostw świata (stojącego na niebotycznym wręcz poziomie, trzeba było biegać 12.50 – o 12 setnych szybciej od ówczesnego rekordu życiowego Polki – by w ogóle się w nim znaleźć). W tym na pewno będzie celować i w poprawę życiówki (aktualnie 12.51 s), i właśnie w finał, a może nawet medal MŚ.
Oby w tym nie przeszkodził jej już żaden uraz.
Fot. Newspix