Reklama

Randal Kolo Muani – bohater tragiczny mundialu w Katarze

Patryk Fabisiak

Autor:Patryk Fabisiak

23 grudnia 2022, 09:14 • 7 min czytania 13 komentarzy

Mógł zostać bohaterem całej Francji i to na wieki. Mógł sprawić, że najlepszy piłkarz w historii futbolu i cała Argentyna zalaliby się łzami. Mógł, ale tego nie zrobił. Emiliano Martinez okazał się lepszy. Randal Kolo Muani zapewnił za to sobie i swoim rodakom nieprzespane noce oraz smutek, jaki będzie towarzyszył każdemu wspomnieniu dotyczącemu mistrzostw świata w Katarze. Bez względu na to 24-latek jest jednym z największych wygranych tego mundialu i choć mógł stać się niekwestionowaną legendą, narzekać nie powinien. Z niemal anonimowego piłkarza stał się kimś rozpoznawalnym.

Randal Kolo Muani – bohater tragiczny mundialu w Katarze

Może Kolo Muani nie wyróżnił się niczym niezwykłym – nie zdobył żadnej spektakularnej bramki, nie dokonał niczego kontrowersyjnego, a jednak udało mu się wyróżnić. Chodzi tutaj bardziej o skalę. 24-latek był zdecydowanie najbardziej anonimową postacią w reprezentacji Francji. W naszpikowanej gwiazdami drużynie jego nazwisko znikało i dobrze mogło być nazwiskiem któregoś z asystentów Didiera Deschampsa. Jeżeli ktoś nie śledził uważnie Bundesligi w tym sezonie albo wcześniej Ligue 1, to po prostu nie miał pojęcia, kim jest ten gość. A jest kimś wyjątkowym.

Życiowa szansa

Pomiędzy spełnieniem najskrytszych marzeń, a nawet ich niedotknięciem jest niezwykle cienka granica. Kolo Muani marzył o zagraniu w mistrzostwach świata od dziecka, kiedy jako mały chłopiec kopał w piłkę na przedmieściach Paryża. Była to niemal dokładnie ta sama okolica, gdzie wychował się Kylian Mbappe czy wielu innych zawodników, nawet spoza reprezentacji Francji. Stolica, a raczej miejsca na jej obrzeżach, gdzie zadomowiły się miliony emigrantów, są prawdziwą wylęgarnią talentów. Każdy z tych chłopaków marzy o tym samym, ale udaje się niewielu. Randalowi akurat się udało, choć jeszcze na kilkanaście godzin przed wylotem kadry do Kataru nie przeszłoby mu to nawet przez myśl.

Reklama

Bo jak to się w ogóle stało, że akurat on się tam znalazł? Wszystko to zasługa Christophera Nkunku, a może raczej Eduardo Camavingi. Młody pomocnik Realu Madryt dość nieszczęśliwie interweniował podczas gierki treningowej i zrobił krzywdę swojemu koledze. Ten upadł na ziemię i od razu było wiadomo, że akurat dla niego jest to koniec marzeń o wyjeździe na mundial.

Nagrania z tego wydarzenia obiegły szybko media społecznościowe. Na Camavingę wylało się sporo krytyki, choć nie do końca słusznej. Z kolei Nkunku otrzymał sporo wsparcie. Deschamps i jego ludzie musieli reagować w ekspresowym trybie, bo do wylotu do Kataru pozostały już tylko godziny. W końcu zapadła decyzja, która prawdopodobnie zmieni nieodwracalnie karierę Kolo Muaniego. Napastnik Eintrachtu wskoczył do francuskiej kadry za Nkunku.

Tak więc do Kataru poleciał zawodnik, który dotychczas rozegrał zaledwie 12 minut w narodowych barwach – jedną w spotkaniu Ligi Narodów z Austrią i 11 w tych samych rozgrywkach przeciwko Danii. Był zawodnikiem z najmniejszym doświadczeniem spośród wszystkich francuskich piłkarzy. Wcześniej Deschamps powoływał go tylko jako ciekawostkę. Zawodnika, który jest młody, ale utalentowany i zaczyna się rozpychać łokciami. W tym sezonie Bundesligi ma już na swoim koncie pięć trafień i aż 10 asyst. A pamiętajmy, że w Niemczech rozegrano dotychczas zaledwie 15 kolejek. Kolo Muani nie był więc jakimś tam przypadkowym zawodnikiem, ale to, co może zaprezentować w warunkach reprezentacyjnych, wciąż było jedną wielką niewiadomą.

Talent z przedmieść

A skąd Kolo Muani wziął się w ogóle we Frankfurcie? Z Villepinte, na południe od paryskiego lotniska Charlesa De Gaulle’a. Karierę zaczynał na ulicy, tak jak już było wspomniane, podobnie do Mbappe. Później próbował swoich sił w lokalnych drużynach Tremblay-en-France i Torcy. Nie wyróżniał się początkowo niczym szczególnym. Takich jak on w okolicy było wielu. Talentów nie brakowało, więc Randal nie był największą gwiazdą swoich drużyn. Wiedział, że musi robić swoje, żeby stać się lepszym piłkarzem, a wtedy w końcu ktoś go zauważy i trafi do jakiejś znanej akademii.

Udało się dopiero, gdy miał 16 lat. Zwrócił na siebie uwagę skautów Nantes. Wolał Paris Saint-Germain albo przynajmniej Lyon czy Marsylię, ale najważniejsze, że można było w końcu zrobić krok do przodu. Przeprowadzka nie była łatwym tematem, bo to kawał drogi od domu, a to nie wszystko. Początek był dla niego niezwykle trudny, bo doskwierały mu niezwykle silne bóle. Zmagał się bowiem z chorobą Osgood-Schlattera, czyli inaczej martwicą guzowatości piszczeli. Przerwy w treningach skłoniły go do częstszego imprezowania. A że pochodził z okolicy, z jakiej pochodził, a w imigranckiej rodzinie się nie przelewało, to był podatny na tego typu pokusy.

Dopiero w 2018 roku udało mu się zadebiutować w pierwszej drużynie prowadzonej wtedy przez Vahida Halihodzicia. Ale tutaj znów nie potrafił na poważnie zaistnieć. Przełomem był dla niego dopiero sezon 2020/2021. Kolo Muani zdobył wtedy dziewięć bramek i zaliczył dziewięć asyst w 37 spotkaniach. Wtedy dał się poznać francuskiej publiczności. Został usłyszany i wzbudził pewien podziw. Swoją elegancją przypominał nieco Therry’ego Henry’ego, do którego porównywany jest po dziś dzień.

Reklama

Nantes nic na nim jednak nie zarobiło. Kolejny sezon był dla niego jeszcze lepszy, bo trafień zaliczył aż 12, ale nie dał się nakłonić do przedłużenia kontraktu. Eintracht zgarnął go za darmo, ku uciesze Olivera Glasnera, który był wielkim fanem jego talentu. Były obawy co do tego, jak sobie poradzi poza Francją, ale okazały się zupełnie niesłusznie. Statystyki 24-letniego napastnika już przytaczaliśmy. We Frankfurcie oczekują od niego jeszcze nieco większej samolubności. W tym sensie, że mógłby zdobywać więcej bramek, bo przede wszystkim z tego chciałoby się go rozliczać. Narzekać jednak nie ma raczej na co.

Spełnione marzenie

Wracając do mundialu w Katarze, trzeba powiedzieć, że Kolo Muani uwidocznił na nim swoje wszystkie atuty. Trio z Kylianem Mbappe i Marcusem Thuramem było często sprawdzane na treningach, jako tajna broń Deschampsa. Napastnik Eintrachtu spisywał się w tym doskonale, ale nie na tyle, żeby był w stanie posadzić na ławce Oliviera Giroud. Idealnie wpasował się jednak w rolę dżokera. Raz wyszedł w pierwszym składzie – na mecz z Tunezją. I pomimo tego, że wyglądał całkiem nieźle, to zespół zawiódł i przegrał na pożegnanie fazy grupowej 0:1. W poczynaniach Kolo Muaniego widać było jednak coś wyjątkowego. Można było przypuszczać, że w końcu się pokaże światowej publice.

Tak się stało dopiero w półfinale. Francuzi mieli trochę problemów z rewelacyjnymi Marokańczykami. Prowadzili 1:0, ale nie potrafili przypieczętować swojej przewagi. Z kolei przeciwnicy nie pozostawali dłużni i raz po raz stwarzali zagrożenie pod bramką Llorisa. Sytuacja stawała się coraz trudniejsza, więc Deschamps zdecydował się na zmiany w ofensywie. Kolo Muani wszedł za Dembele. I co? I po minucie cieszył się z debiutanckiego trafienia na mistrzostwach świata. Wystarczyło tylko dostawić nogę, bo większość roboty odwalił Mbappe, ale to też trzeba potrafić zrobić. 24-latek dokonał właśnie tego, co nie zawsze udaje mu się w Eintrachcie. Wykorzystał tę najprostszą okazję.

– To, co zrobił, było dobrym przykładem dla wszystkich innych graczy, którzy nie byli wcześniej wykorzystywani, ale wciąż mogą być. Ławka jest ważna – mówił po meczu Deschamps. Selekcjoner przyznał też, że gdyby Kingsley Coman nie narzekał na uraz, to on wszedłby na boisko za Dembele. A więc Kolo Muani po raz kolejny oszukał przeznaczenie. I po raz kolejny wykorzystał to idealnie.

– Musisz być gotowy do wejścia w każdej chwili, gdy tylko nadejdzie odpowiedni moment. Myślę, że trener wie, że wszyscy jesteśmy gotowi wejść i dać z siebie wszystko – mówił z kolei sam piłkarz. – Czy marzyłem o zdobyciu tego gola sześć miesięcy temu? Oczywiście. Nawet 10 lat temu! To marzenie z dzieciństwa – dodał.

Bohater tragiczny

Randal Kolo Muani mógł spełnić w Katarze kolejne marzenie. Oprócz bramki na mistrzostwach świata mógł sięgnąć także po samo trofeum. Ale niestety zawiódł w tym jednym kluczowym momencie. Tym razem nie oszukał przeznaczenia. Piłka spadła mu dość szczęśliwie na nogę w 120. minucie meczu finałowego. Przed nim był już tylko Emiliano Martinez i to niestety argentyński bramkarz okazał się lepszy. Wydawałoby się, że zrobił wszystko idealnie, ale niestety piłka nie wpadła do siatki. Zamiast szału radości będzie teraz tylko wspominanie tej sytuacji już do końca życia. I to nie tylko u Kolo Muaniego, ale też u Mbappe, Deschampsa, czy każdego innego mieszkańca Francji.

Oczywiście w tamtym meczu nie zawiódł tylko Kolo Muani. Zawiedli wszyscy po trochu, może poza Mbappe. Ta dramatyczna historia będzie się za nim ciągnęła do końca życia. Wszyscy powinni pamiętać, że zdobył ważną bramkę w meczu z Marokiem i że wykorzystał jedenastkę w serii rzutów karnych. Ale pierwszym skojarzeniem będzie tamta sytuacja.

Kolo Muani może się czuć wygranym tego mundialu, bo z kogoś niemal anonimowego stał się ważną postacią wicemistrzów świata. Można spokojnie przypuszczać, że będzie stanowił o sile tej kadry w kolejnych latach. A Francuzi na pewno będą walczyć na kolejnych turniejach o czołowe pozycje. W ciemno można przypuszczać, że Kolo Muani będzie miał jeszcze okazję zagrać w finale rozgrywek, o których marzy każdy chłopiec z przedmieść Paryża.

Czytaj więcej o mundialu w Katarze:

Fot. Newspix

Urodzony w 1998 roku. Warszawiak z wyboru i zamiłowania, kaliszanin z urodzenia. Wierny kibic potężnego KKS-u Kalisz, który w niedalekiej przyszłości zagra w Ekstraklasie. Brytyjska dusza i fanatyk wyspiarskiego futbolu na każdym poziomie. Nieśmiało spogląda w kierunku polskiej piłki, ale to jednak nie to samo, co chłodny, deszczowy wieczór w Stoke. Nie ogranicza się jednak tylko do futbolu. Charakteryzuje go nieograniczona miłość do boksu i żużla. Sporo podróżuje, a przynajmniej bardzo by chciał. Poza sportem interesuje się w zasadzie wszystkim. Polityka go irytuje, ale i tak wciąż się jej przygląda. Fascynuje go… Polska. Kocha polskie kino, polską literaturę i polską muzykę. Kiedyś napisze powieść – długą, ale nie nudną. I oczywiście z fabułą osadzoną w polskich realiach.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Mistrzostwa Świata 2022

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

13 komentarzy

Loading...