Reklama

Nie wygrałeś od sierpnia i chcesz się przełamać? Przyjedź na Łazienkowską

Mikołaj Duda

09 listopada 2025, 18:10 • 3 min czytania 10 komentarzy

Bruk-Bet Termalica nadzieje na dobry wynik w Warszawie w głównej mierze pokładała w ostatniej formie przeciwnika. Drużyna Marcina Brosza, skupiając się tylko na swojej postawie, w minionych tygodniach nie mogła znaleźć zbyt wielu powodów do optymizmu. Ostatnie miejsce w tabeli, seria bez zwycięstwa, ciągnąca się od czasu, gdy na zewnątrz słońce zachodziło w godzinach znacznie późniejszych niż obecnie i gra niedająca wielkich nadziei na rychły marsz w górę.

Nie wygrałeś od sierpnia i chcesz się przełamać? Przyjedź na Łazienkowską

Nawet jeśli idzie twojemu zespołowi tak źle jak beniaminkowi z Niecieczy, to nic straconego. Wystarczy, że przyjedzie na Łazienkowską, a przekonasz się, że zawsze może być gorzej. Chociaż czy obecnie w Legii może być jeszcze gorzej? Gdy w ostatniej akcji meczu brutalnie weryfikuje cię Andrzej Trubeha, to mamy co do tego poważne wątpliwości.

Reklama

Termalica z historyczną wygraną i wyczekiwanym przełamaniem

Jeśli Inaki Astiz miałby możliwość wybrania sobie meczu, by odnieść swoje pierwsze zwycięstwo jako trener Legii, to prawdopodobnie chciałby zagrać na własnym stadionie z Termaliką. Podopieczni Marcina Brosza ostatni raz wygrali w połowie sierpnia z Górnikiem. Będąc sprawiedliwym, nie był to wielki mecz Słoników. Ot, Morganowi Fassbenderowi wyszedł strzał życia, a zabrzanie byli wyjątkowo nieskuteczni i marnowali wszystko na potęgę.

Ostatnie mecze beniaminka nie zwiastowały niczego dobrego. Idąc po kolei:

  • Eman Markovic do spółki z Bartoszem Nowakiem wsadzili niecieczan na karuzelę i zapakowali im trójkę,
  • Zagłębie na skromnym stadionie w gminie Żabno zremisowało, głównie dlatego, że sędzia niesłusznie wyrzucił z boiska Lukę Lucicia,
  • Wisła Płock trzema golami sprawę wygranej załatwiła w pierwszej połowie,
  • Fran Alvarez wpakował hat-tricka, obnażając braki w defensywie w Termaliki,
  • Piast Gliwice za Maxa Moldera (!) wyciągnął z 0:2 na 4:2. Było to jedyne ligowe zwycięstwo pod wodzą sympatycznego Szweda.

Listę moglibyśmy jeszcze rozszerzyć, ale i tak wygląda ona na tyle wstydliwie dla drużyny Marcina Brosza, że nie ma potrzeby dalej się nad nią znęcać.

W przeszłości Termalica potrafiła pokonywać piłkarzy ze stolicy, ale tylko przed własną publicznością. Choćby wtedy, gdy według słynnej anegdoty wściekły Stanisław Czerczesow porównał swoich podopiecznych do zawartości przyczepy ciągnika, jadącego przed autokarem Legii.

Na stadionie przy Łazienkowskiej raczej wygrywali gospodarze lub przynajmniej padał remis. Taki stan rzeczy utrzymywał się aż do dzisiaj. Bruk-Bet Termalica zwyciężyła pierwszy raz od blisko trzech miesięcy i awansowała z ostatniego miejsca w tabeli na… przedostatnie.

Łazienkowska przyjazna dla gości

W ostatnich tygodniach stadion w Warszawie – który w poprzednich latach był postrachem dla choćby Realu Betis, Aston Villi czy Leicester City – jest dla wszystkich wyjątkowo gościnny.

  • Przyjechała Pogoń dopiero układająca swoją grę pod wodzą nowego trenera. I co? Adrian Przyborek wyrzucił Legię z Pucharu Polski,
  • Lech osiągnął to, co chciał – wywalczył bezbramkowy remis,
  • Samsunspor, nie grając nic szczególnego, do Turcji wracał ze zwycięstwem. Legia przynajmniej większość meczu kontrolowała jego przebieg, z czego niezwykle zadowolony był Edward Iordanescu. Szczegół w tym, że piłkarze rumuńskiego trenera walili głową w mur, nie mogąc jakkolwiek poważnie zagrozić przeciwnikowi.

Wszystkie wstydliwe wyliczenia znacząco przebija najnowszy wyczyn w meczu z Termaliką. Legia jest na dnie i pytaniem jest, czy zdoła zejść jeszcze niżej? Mamy wątpliwości, ale ta drużyna pod tym kątem udowodniła, że nie ma dla niej rzeczy niemożliwych.

Czytaj więcej na Weszło:

Fot.Newspix

10 komentarzy

Legenda w rodzinie głosi, że piłka podobno towarzyszyła mu już podczas narodzin. Jego pierwsze wspomnienia sięgają do MŚ w Brazylii w 2014 roku, kiedy jako siedmiolatek z zafascynowaniem oglądał jak przyszły piłkarz Górnika Zabrze sięga po trofeum. 100% na 100% jego uwagi zajmuje polska piłka. Przy trzeciej godzinie monologu o rezerwowym Radomiaka jego słuchacze często tracą cierpliwość. We wtorek i środę zbiera siły przed czwartkowym wieczorem, spędzanym wspólnie z jego ulubioną Ligą Konferencji. Gdy ktoś się go zapyta o piłkarza o imieniu Lamine, to bez zawahania odpowie Diaby-Fadiga

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama